EPILOG

1K 39 5
                                    

Był dwudziesty czwarty grudnia. Śnieg pokrywał dolinę Liberty Villig pod Londynem. Oczywiście ta mała dolinka, w której były usytuowane zaledwie dwie rezydencje czarodziejów, Dragon Tower i Snape Manor, była niewidoczna dla wścibskich oczu mugoli.
Obydwie rezydencje leżały oddalone od siebie o dobre trzy mile z hakiem i ta, zajmowana przez Malfoyów, była nieco obszerniejsza i lepiej zużytkowana. Innymi słowy, w posiadłości arystokratów czystej krwi z dziada pradziada, znajdowały się stajnie i ogromny padok do jazdy konnej. Konie były doglądane przez odpowiednio przeszkoloną grupę skrzatów domowych, które uwijały się wśród nich z radością i oddaniem.
Wszystkie pierzchły gdy ujrzały Hermionę. Była tu dopiero od dwóch dni, a już zdobyła sobie wśród nich niesławną opinię buntowniczki i wichrzycielki. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła karmić konie kostkami cukru, które przemyciła ze skromnego obiadu, mającego być tylko preludium do wystawnej kolacji Wigilijnej.
"Trochę nie po anglikańsku" - pomyślała na temat sposobu spędzania Świąt przez Malfoyów.
Hermiona nigdy nie pomyślałaby, że Boże Narodzenie spędzi w takim dziwnym gronie.
Harry, Draco, Lilien, Severus Snape, Arabell de Lincourt i Narcyza Malfoy... Zestawienie było po prostu przednie, a dialogi Severus – Harry zaczęły już uchodzić za kultowe. Snape nie krył się ze swoją niechęcią do przyszłego zięcia, ale można było zauważyć, iż jego nastawienie trochę złagodniało.
Roześmiała się do własnych myśli, strasząc, tym samym, pięknego wierzchowca o wdzięcznym mianie Onyx. Zwierzę było czarne jak noc, a na czole miało srebrną gwiazdę. Onyx prychnął z dezaprobatą i łypnął groźnie na Hermionę.
- No i czego sama do siebie się śmiejesz? – spytał przystojny, zakutany w czarny i ciepły płaszcz, blondyn.
- Ech, przypomniało mi się jak twój chrzestny tłumaczył przy obiedzie, że teraz coraz częściej zdarza się, iż to mężczyzna bierze nazwisko małżonki gdy się pobierają – Draco niekontrolowanie zachichotał.
- On nie tłumaczył, on przypadkiem poruszył ten temat, bo teraz to jest na topie – Malfoy junior wyszczerzył zęby i pocałował swoją ukochaną w policzek.
- Cześć gołąbki – Lilien zgrabnie przeskoczyła barierkę przed którą stała Gryfonka i wzięła szczotkę do czyszczenia włosia końskiego. Onyx zarżał z aprobatą, gdy zaczęła go czesać.
- Harold Snape – zadrwił Draco, a Lilien dostała głupawki i zarechotała rozkosznie, na co koń, którego czyściła, zareagował cichym rżeniem i lekkim odrzuceniem łba do tyłu.
- Harold James Snape – powiedział jeszcze raz grobowym tonem Malfoy junior, zmuszając obydwie dziewczyny do niekontrolowanego śmiechu.
- Boże, nie wytrzymam z moim starym – Lilien otarła łzy śmiechu i spojrzała uważnie na przyjaciela.
- Nawet nie wiesz jak wyprzystojniałeś przez ostatni miesiąc. Rozkwitłeś, skarbie. Aż mam na ciebie ochotę...
- Lil... – bardzo cicho i bardzo spokojnie powiedziała Hermiona. – Ani się waż.
Czarnowłosa przewróciła oczami i puściła jej oczko.
- Gdzież bym śmiała – zmrużyła ślepka i posłała Gryfonce uroczego smirka, za chwilę jednak spoważniała. – Wiecie co? Chyba bym nie potrafiła zdradzić Harry'ego – dodała cicho.

- Cześć, Haroldzie Snape – Draco uśmiechnął się jadowicie do zielonookiego bruneta, który zmierzał dziarskim krokiem w ich kierunku.
- A chcesz po łbie? – grzecznie spytał Harry. Malfoy tylko się roześmiał.
- To jak, cykorki gryfońskie? – spytała Lilien. – Które pierwsze wsiada na Onyxa?
- Harry – bardzo spokojnie i bardzo szybko powiedziała Hermiona.
- O, nie – Draco uśmiechnął się drapieżnie i złośliwie za razem. – Kobiety mają pierwszeństwo.
Hermiona jęknęła.
- Ale ja nigdy nie jeździłam... – próbowała ratować swoją sytuację.
- Wiem, nie jeździłaś konno – przerwał jej Draco. – Zawsze jest ten pierwszy raz – oznajmił bez większego wzruszenia. – Ściągaj płaszcz bo będzie ci niewygodnie i ładuj swój zgrabny tyłeczek na Onyxa.
- To ogierek – nieufnie oświadczyła. – Wolę klacz albo wałacha, są łagodniejsze.
- W tej stajni i w tej rodzinie nie ma wałachów, moja droga – spokojnie oświadczył Malfoy junior, wyzwalając fale niekontrolowanej wesołości w Haroldzie Jamesie Jak Na Razie Potterze i wesoły uśmiech na twarzy Lilien. – A może już zapomniałaś? – uśmiech Dracona był rozbrajający i słodki.
- Skromność to twoje drugie imię? – odgryzła się Granger z lekkim rumieńcem na policzkach, którego powodem był nie tylko przymrozek.
- Dobra, chodź no tu księżniczko, tylko najpierw ściągnij tą ciężką pelerynę – ucięła dialog Lilien. Draco osiodłał w tym czasie czarnego ogiera, który poddał się temu zabiegowi ze spokojem i ufnością.
– Onyx jest łagodny, nie bój się – kontynuowała Snape. - Poza tym będzie przecież na lonży. Nie bój nic, Draco potrafi obchodzić się z końmi. Ja umiem tylko jeździć i to jeszcze nie najlepiej – powiedziała widząc minę Hermiony, która stała po lewej stronie ogiera i patrzyła na niego nie do końca ufnie.
- Najpierw go pogłaszcz – ciągnęła swój wywód czarnowłosa, a później ładuj nogę w strzemię i wio!
Harry przyglądał się niepewnie jak Gryfonka głaszcze nieśmiało koński grzbiet. Onyx puszczał kłęby pary z nozdrzy i łypał ciekawie na dwónożną istotę, która teraz smyrała go za uchem.
- No, dawaj mała – Draco uśmiechnął się radośnie do Hermiony i przypiął lonżę do wędzidła. – Siodło jest wygodne i dosyć miękkie... jak na siodło – uśmiechnął się rozkosznie.
- Wybiegał się – oznajmił Dracze niebezpiecznie słodkim tonem, gdy dziewczyna zgrabnie wskoczyła na siodło i popatrzyła triumfalnie na swojego nauczyciela. – Znaczy, że raczej... nie powinien ponieść – zaśmiał się cicho gdy zobaczył jak Gryfonka blednie. – Spokojnie, zgrywam się – dodał i łagodnie się uśmiechnął.

KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz