Hermiona czuła się nieco lepiej po rozmowie z Lilien i nawet zastanawiała się, czy nie zacząć rozmowy z Draconem jeszce tego samego dnia. Humor jej się nieznacznie poprawił, nie warczała na otoczenie i miała mniej nieobecny wyraz oczu, niż przez ostatnich kilka tygodni.
Niestety, nie wszystkim osobom z jej otoczenia podobało się to, że jest bardziej społeczna niż w ostatnich dniach.
Ron kilka razy rzucił pod jej adresem niewybredny tekst, ale starała się go ignorować.Po kolacji panna Granger siedziała przy kominku i czytała spokojnie mugolską powieść „Duma i uprzedzenie".
Harry poszedł gdzieś z Lilien. Jak zwykle, zresztą... Wieczorem wybierał się pić do Slytherinu. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała na zegarek. Dochodziła ósma wieczorem. Zamknęła książkę i oderwała się od miłosnych perypetii pana Darcy'ego.
„Może pójdę teraz do Dracona i z nim porozmawiam?" – pomyślała, ale bała się trochę, że taki wypad nie skończyłby się zwykłą rozmową. Jej ciało było tak stęsknione za pieszczotami Malfoya, że nie stawiałaby żadnych oporów, a wątpiła, aby Draco zachował wstrzemięźliwość na jej widok. Za każdym razem, kiedy na nią spojrzał, widziała w jego oczach nie tylko smutek i tęsknotę, ale także namiętność.
Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że porozmawiać ze Ślizgonem powinna na „neutralnym gruncie", a to oznaczało, że jego dormitorium zdecydowanie odpada.
Hermiona zdecydowała, że musi się przejść po zamku, bo inaczej zwariuje. Po chwili doszła do wniosku, że lepiej do spaceru nadają się błonia. Ponieważ było dosyć późno, po cichu poszła do siebie, wzięła z szafy płaszcz i udała się w kierunku wyjścia z zamku. Kilkanaścioro Gryfonów w Pokoju Wspólnym obserwowało z zaciekawieniem, jak wychodzi przez portret, ale nikt, ku jej uldze, nie zadał żadnego pytania.Świeże, zimne powietrze orzeźwiło Hermionę. Zamknęła oczy i ruszyła w kierunku chatki Hagrida. Nagle stwierdziła, że odwiedzi starego przyjaciela. Ostatnio unikała wszystkich i wszystkiego, a teraz poczuła się winna, że Rubeus czuł się samotny. Przecież Harry także był zajęty sobą i Lilien, a Ron... Cóż, ostatnio miał swoich przyjaciół gdzieś...
Hagrid ucieszył się z jej wizyty jak małe dziecko.
- Och, cześć Hermi – powiedział. – Hierbatki?
- Cześć, Hagrid. Tak, poproszę.
- Już ósma, powinnaś być w Zamku.
- Wiem, ale tak jakoś... chciałam cię zobaczyć. Chyba mnie nie wydasz?
- Hermiona, co ty? – zagrzmiał rubasznie ogromny mężczyzna i nalał jej ogromny kubek herbaty.
- Dzięki Hagrid – dziewczyna upiła łyk i spojrzała na przyjaciela. – Przepraszam, że nie odwiedzałam cię tak długo.
- Nie gniewam się, Hermi. Cholibka, wiem, że masz własne problemy – popatrzył na nią z troską. – Dobrze się czujesz?
- To dziwne, ale tak. Chociaż nikt nie potrafi skopać sobie życia tak jak ja. Sobie i innym.
- Przestań, Hermi. – Hagrid popatrzył na nią z wyrzutem.
- Mam nadzieję, że nie wierzysz w te durne plotki na temat zdrad Dracona i tym podobnych bzdur. Ludzie nie mają własnego życia i czepiają się innych. – dziewczyna westchnęła i uśmiechnęła się smutno.
- Oczywiście, że nie wierzę. Malfoy jakoś nie wygląda na tryskającego szczęściem amanta. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak smutnego – Rubeus walnął się na krzesło obok Hermiony.
- A co tam u ciebie? – dziewczyna szybko zmieniła temat. Poczuła się winna, słysząc z ust Hagrida o smutku Dracona.
- Po staremu, cholibka. Madame Maxime ma mnie odwiedzić na początku lipca – uśmiechnął się do dziewczyny i pogładził ją po głowie. Nie ciągnął tematu, którego nie chciała kontynuować Hermiona, za co była mu bardzo wdzięczna.***
Gryfonka wyszła z chatki gajowego za piętnaście dziewiąta. Postanowiła się przespacerować do skraju Zakazanego Lasu i wrócić do Zamku.
Opatuliła się szczelniej płaszczem i zamyśliła się nad swoim przyszłym losem.
- Nie boisz się chodzić sama po nocach? – usłyszała, doskonale znany jej, męski głos i przeszedł jej po kręgosłupie dreszcz niepokoju.
- Byłam u Hagrida, Ron – odrzekła chłodnym, obojętnym tonem. – Możesz mi powiedzieć, co tu robisz? Chyba za mną nie łazisz?
- A, co, przeszkadza ci moje towarzystwo? – Ronald spokojnie stanął przed dziewczyną, nie pozwalając iść jej dalej. Hermiona poczuła zimny strach.
„Uspokój się" – skarciła w duchu samą siebie. Znała Rona od tylu lat i nie rozumiała tego, co powodowało narastanie w jej duszy instynktownego lęku.
- Ja też mogę cię spytać, co tutaj robisz o tak nieprzyzwoitej porze... Umówiłaś się z kimś? – słowa chłopaka były chłodne i obojętne. Ron patrzył na nią z niemiłym wyrazem twarzy, w której mogła dostrzec ogromne pokłady pogardy.
- Już ci mówiłam, że byłam u Hagrida, a teraz chcę się przejść, więc mnie lepiej przepuść – strach, który odczuwała był coraz silniejszy i niezależnie od tego jak mocno Hermiona starała się sobie wmówić, że przecież nic jej nie grozi, fale zimnego niepokoju raz po raz, zalewały jej ciało zimnym potem.
- Aha, przejść się o takiej późnej porze. Ciekawe – Ron zrobił kilka kroków w stronę Hermiony i dziewczyna odsunęła się instynktownie. Zaczęła żałować, że w pobliżu nie ma Kła, pewnie buszował niedaleko, na obrzeżach Lasu.
- A ty to co? Nie masz prawa mnie śledzić, Ronaldzie Weasley. Nie masz prawa się nawet do mnie odzywać. Nie po tym, co mi zrobiłeś i jak mnie traktowałeś – głos Hermiony był zimny, ale dało się wyczuć, że lekko drży.

CZYTASZ
KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU
Fiksi PenggemarWystępuje tu między innymi paring: Hermiona/Draco - ostrzeżenie dla tych, którzy mają na nich uczulenie, oraz Harry/córka Snape, ( najlepszych ff❤) 📌autor;Kitiara UWAGA!! OPOWIADANIE NIE JEST MOJEGO AUTORSTWA➡️ 📌http://www.magiczne.pl/index.php?sh...