Byłaś wolnym ptakiem szybującym po niebie
Nigdy się nie musiałaś oglądać za siebie
Silne skrzydła nie zawiodły nigdy ciebie
Więc pomagasz bliskim, kiedy są w potrzebie
W końcu jednak odebrano ci tę wolność błogą
Jak ręką odjął, podstawioną nogą
Siedzisz teraz w klatce pozłacanej
Smutnej, burej, rutyną zwanej
Chociaż łzy wypłynąć pragną spod zaciśniętych powiek
Ty, pewnie, zatamowałaś kanaliki łzowe
Mimo podciętych brutalnie skrzydeł, dzielnie unosisz głowę
Ukryć tym próbujesz umysłu wrażliwą budowę
Zdaje ci się, że wiesz tylko ty
Lecz mylisz się, bo wiemy i my
Widzę to po oczach, które w uśmiechu smutne pozostają
Widzę to gdy bronisz nas obie, matczynym skrzydłem machając
(Blizny na psychice zarazem odsłaniając)
YOU ARE READING
Rymuję o miłości i o cierpieniu trochę też
ŞiirNie nazwę się poetką, bo dla prawdziwych byłoby to obrazą. Ot, tak sobie piszę. Raz płytko, a raz zanurzam się głębiej. W jednym wierszydle mówię o miłości, w innym o cierpieniu. Raz krzyczę, raz szepczę. Zdarza mi się też łzy uronić. Chronię i zada...