17.07 piątek godz. 19:43
Właśnie wracam z konferencji, które odbyło się w sąsiadującym stadzie oddalonym o jakieś 100 km od Aleksandrii. Byłem bardzo zmęczony. Rozmowa z tamtejszą Alfą była masakryczna...
Dużo rzeczy jeszcze nie rozumiał, a jego ojciec nawet nie zwraca uwagi na to jak jest w watasze.
Jechałem spokojnie w stronę domu głównego stada, właściwie byłem już dość niedaleko tylko przy głównej drodze jak zwykle był korek, a dlatego, że jestem bardzo niecierpliwy zawróciłem mojego niebieskiego Chevroleta Camaro i zdecydowałem się na bardziej okrężną drogę.
W radiu zaczęła lecieć moja ulubiona piosenka, którą momentalnie zacząłem nucić (macie ją w mediach). Gdzieś w połowie piosenki, zaczęła się z nią mieszać jeszcze jedna melodia, którą okazał się dzwonek mojego telefonu.
Sięgnąłem po niego i włączyłem głośno mówiący.
- Siemka Thomas! Wiem, że teraz wracasz więc... przyjedziesz po mnie? - no tak... Dylan. Jak zwykle ma dobre wyczucie.
- Ehhh... Gdzie jesteś?
- Wiesz... Nie odszedłem daleko od supermarketu. Jestem koło kwiaciarni "Lubczyk" - dzięki Bogu jest niedaleko i nie muszę się wracać do miasta.
- Za chwilę będę...
- Dzięki! Świetny z ciebie brat! - i się rozłączył.
Prawda, traktowałem O'Briena jak brata choć mam rodzeństwo to z nim spędzam więcej czasu. Po 5 minutach byłem pod kwiaciarnią, a Dylan gdy tylko zobaczył, że podjeżdżam wstał z krawężnika z swoim nieśmiertelnym worko-plecakiem.
- Dobrze, że przyjechałeś. Nie chciało mi się iść na nogach - wsiadł do samochodu i przybił ze mną żółwika.
- Jestem Alfą zawsze jestem pomocny - uśmiechnąłem się szeroko i skierowałem swój wzrok na drogę żeby nie spowodować wypadku.
Jechaliśmy przez jakiś czas w ciszy, nie była ona niezręczna tylko przyjemna. Właśnie jedziemy jedną z moich ulubionych ulic. Ulicą Róż. Jest ona zawsze ładnie oświetlona, a że o tej godzinie robi się już ciemno to latarnie zaczęły swoją działalność.
Nagle poczułem szarpnięcie, a potem spokój i ulgę. Zatrzymałem gwałtownie auto, które z piskiem zahamowało.
- Ej stary co się stało?! - Dylan zaczął mi się przyglądać z niepokojem, nie wiedział co się ze mną dzieje, ba ja sam tego nie wiedziałem.
- N-nie wiem, poczułem szarpnięcie w okolicy serca, a...a potem ulgę j-ja nie wiem co się dzieje - byłem zdezorientowany, ale powoli ruszyłem w dalszą drogę do domu.
- Thomas... - spojrzałem na poważną twarz O'Briena, a potem znowu na drogę - twój wilk połączył się z wilkiem twojej mate - i tu mój oddech przyspieszył, zacząłem panikować.
Ja nie chciałem mieć bratniej duszy, nie teraz, nie w tym momencie.
Jednak tak szybko jak zacząłem panikować, tak szybko się uspokoiłem słysząc w myślach lekki, przepiękny głos.
Nie boję się...
Nacisnąłem gaz, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu. Dylan się nie odzywał, ale widziałem kątem oka jak się szczerzy. Jest szczęśliwy i pewnie też czuje pewnego rodzaju spokój, w końcu moja mate będzie Luną stada.
Gdy zaparkowałem pod domem, wbiegłem do willi i zacząłem się kierować do części mieszkalnej mojej rodziny.
Wszedłem do jadalni, gdzie była cała moja rodzinka, szczerząc się jak głupi do sera co nieuciekło uwadze mojej mamy.
- Tommy co się tak cieszysz przecież jeszcze rano marudziłeś, że nie chcesz jechać na tą konferencję - Jules patrzyła na mnie z miłością w oczach, była człowiekiem, mate mojego ojca Alfy, wspaniała kobieta i piękna. To po niej mam posturę, kolor oczu, właściwie to wszystko, tylko trochę charakteru ojca.
- Racja mamo, ale to jest o wiele lepsze i będziesz prze szczęśliwa - zacząłem skakać z nogi na nogę co rozbawiło mojego młodszego brata Cody'ego i siostrę Ave. Ojciec patrzył na mnie z krytycznym wzrokiem, a ja dalej nie mogłem opanować szczęścia jakie mną zawładnęło.
- W Aleksandrii na ulicy Róż jest gdzieś moja mate - na to Jules złapała dłoń mojego ojca, Ava się zakrztusiła, a Cody bawił się czymś co miało przypominać naleśnika.
- Synku nawet nie wiesz jak jestem z ciebie dumna, mój kochany synek znalazł swoją bratnią duszę - mama przytuliła mnie bardzo mocno i co mnie zdziwiło, tata też się przyłączył.
- Ja też chce się przytulić! - Cody odsunął krzesło i do mnie podbiegł więc wziąłem go na ręce i też mocno przytuliłem.
Do późna w nocy siedzieliśmy przy stole śmiejąc się, a rodzice opowiedzieli nam jak to oni się poznali i jak to tata był zazdrosny o mamę.
Około 23 wróciłem do swojego pokoju, z którego szybko wybyłem do łazienki. Po umyciu się i przebraniu w piżamę. Rzuciłem się na łóżko i zasnąłem myśląc o mojej małej dziewczynce. O mojej mate, której nie chciałem, ale teraz to chce ją mieć przy sobie.
I będzie tylko MOJA.
Hejka!
Oto kolejny rozdział ''Delty'' i muszę przyznać, że bardzo mi się podoba. Teraz będę mieć chyba trochę więcej czasu, ale to się jeszcze okaże.
Przepraszam za błędy.
Jeśli rozdział się podobał zostaw gwiazdkę i komentarz, będę wdzięczna.
Bajo❤
Aston K.
CZYTASZ
Delta | Thomas Sangster
أدب الهواةAva Warner jest zwykłą 17-sto letnią dziewczyną, przynajmniej za taką chce uchodzić. Na swój sposób nieśmiała, ale potrafi się obronić i wie co to troska o innych. Jako Delta ma trudniejsze życie niż reszta watahy. Musi się ukrywać choć wolałaby po...