🌼2🌼

609 31 7
                                    

17.07 czwartek godz. 01:00

Zjechałam z autostrady międzystanowej by zatankować jeepa, który od dobrej godziny jedzie na rezerwie. Aktualnie jestem w Hattiesburgu, w stanie Missisipi więc już niedługo będę w ''domu''.

Zostało mi jakieś 4 godziny jazdy. Nie ukrywam również, że zmęczenie bierze powoli górę nade mną. Ledwo patrzę na oczy, a co dopiero prowadzę auto.

Wjechałam na pustą już stację benzynową, wysiadłam dość mozolnie z jeepa i zaczęłam go tankować. Po niespełna 5 minutach był pełny, a ja ruszyłam do głównego budynku stacji, żeby zapłacić.

Jak już tam byłam wzięłam sobie sok pomarańczowy i podeszłam do kobiety stojącej za ladą. Od razu poznałam, że jest wilkiem, a dokładniej Betą.

- Omegi nie powinny same chodzić po nocy i to jeszcze w tak zimną noc - skasowała sok, a ja wyjęłam portfel. Miała rację, pomimo tego że mamy lipiec ta noc była chłodna, a ja byłam tylko w podkoszulku i długich spodniach.

- My Omegi musimy sobie czasem radzić same, nie możemy polegać cały czas na innych, a co do zimna jestem autem więc nie szłam za daleko - uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie i po zapłaceniu chwyciłam swój sok i skierowałam się do jeepa.

Wsiadłam do niego i otworzyłam schowek, z którego wyjęłam listek tabletek.

Czemu pachniałam jak Omega?

To właśnie przez te tabletki są one przystosowane dla męskich Omeg żeby pachnieć jak Beta i u mnie działają podobnie, ale tłumią one zapach mojej Alfy.

Połknęłam szybko pastylkę. W między czasie przyszedł także SMS od Amira mówiący o tym, że ciocia Rut jest w delegacji i wróci za trzy dni, oraz że przyjmie mnie z otwartymi ramionami.

Czytając tą wiadomość uśmiech wrócił na moje usta.

Odpaliłam auto i ruszyłam w dalszą drogę do Aleksandrii.

***

17.07 godz. 06:15

Zaparkowałam samochód na parkingu motelu, w którym postanowiłam się zatrzymać na ten czas kiedy cioci nie ma w domu.

Weszłam na recepcję gdzie za ladą siedział staruszek. Nie wyczułam od niego niczego specjalnego oprócz tego, że w kieszeni marynarki ma miętową gumę do żucia.

- Dzień dobry panienko. Co panienkę tutaj sprowadza? - zapytał z niemałą fascynacją co mnie trochę przeraziło, ale patrząc na jego radosne oczy od razu się uśmiechnęłam i zapomniałam o zmęczeniu.

- Dzień dobry, ja chciałam tu chwilę pomieszkać... może dwa, trzy dni? - staruszek pogrzebał coś w szufladzie i podał mi mały srebrny kluczy z numerkiem 13.

Podał mi go, a na ladzie położył jakieś papiery, które podpisałam o mało nie pisząc Warner.

- Pokój znajduje się na drugim piętrze prawie na końcu na pewno znajdziesz - wskazał mi schody z jeszcze większym uśmiechem niż wcześniej.

- Bardzo panu dziękuję. Ava War... znaczy... Blackwolf - wyszczerzyłam się ukrywając zmieszanie, a on jak gdyby nigdy nic uścisną moją dłoń.

- Benjamin Grace, ale wystarczy Ben - pokazał mi ruchem ręki abym już uciekała do pokoju więc tak też zrobiłam.

Szybkim krokiem dotarłam do czerwonych drzwi z złotym numerem 13. Otworzyłam je i włączyłam światło. Moim oczom ukazał się średniej wielkości pokój z czerwono-szarymi ścianami. Tak jak, w każdym motelu cały pokój pełnił funkcję jadalnio-sypialnio-kuchni, tylko łazienka była osobnym pomieszczeniem wielkości dużego schowka na miotły.

To co mnie zaskoczyło to był telewizor, który wydawał się na działający i oczywiście rozkładana kanapa. Czego chcieć więcej.

Prawda mieszkałam w willi i jestem przyzwyczajona, że wszystko mogłam mieć, ale przyjemnie musi się tak mieszkać. Tym bardziej, że tu jest na prawdę przytulnie.

Weszłam w głąb pokoju i położyłam mój torbo-plecak na krześle. Rozłożyłam kanapę i się na niej położyłam.

Jaka ona jest miękka, czy ja na pewno trafiłam do motelu czy do hotelu?

Jednak musiałam jeszcze przynieść moją walizkę i przynajmniej jedno pudło z książkami żeby się nie nudzić.

Zwaliłam się z łóżka i ruszyłam do jeepa. Zbiegłam po schodach i szybkim krokiem podeszłam do samochodu, otworzyłam bagażnik i wyjęłam najpierw walizkę potem małe pudło z książkami.

Teraz zaczęłam żałować, że mieszkam na drugim piętrze, ale może dzięki mojej Alfie wniosę to trochę szybciej. Gdy podeszłam do schodów i już miałam się brać za wchodzenie na nie, koło mnie przeszła grupka zmiennych dokładniej to trzy Bety i jedna Alfa.

- Może pomóc ślicznotce? Widzę przecież, że to ciężkie - jedna z Bet podeszła do mnie i chwyciła za rączkę mojej walizki na co szybko ją mu zabrałam.

- Nie trzeba dam sobie radę - uśmiechnęłam się trochę zakłopotana bo pierwszy raz jestem w mieście sama pachnąca jak Omega i nie wiem co mogliby mi zrobić.

- Oj no piękna nie daj się prosić - przyłączył się do dialogu drugi Beta, a za nim przyszła reszta.

- Dziękuję za miłe chęci, ale umiem się o siebie zatroszczyć - podniosłam pod brudek do góry.

Chwyciłam walizkę, a pudło które miałam z sobą wzięłam pod pachę. Weszłam na szczyt schodów bez żadnego trudu. Postawiłam walichę, a na nią odłożyłam pudełko. Pomachałam tamtemu stadu, którzy stali na dole z szeroko otwartymi oczami i chyba stali tam nawet jak odeszłam.

Wparowałam do pokoju, pudełko położyłam na stole walizkę koło komody, zamknęłam drzwi od środka, zasłoniłam zasłony i położyłam się na kanapie.

To był ciężki dzień należy mi się choć godzinka snu. Nim się obejrzałam zasnęłam, a w duchu mówiłam sobie żeby to moje wygnanie było tylko koszmarem.

Kiepskim koszmarem.

***

Siemaszko 💪🏻
Jak wam minął tydzień?
Ja miałam egzaminy próbne i trochę boję się ich wyniku 😳

Jeśli wam się podobał rozdział to zostawcie gwiazdkę i komentarz ✒

Bajo! ❤
Aston K.

Delta | Thomas SangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz