Pov. ZSRR
Szukaliśmy Niemca przez jakąś godzinę.
Byłem wściekły na Rosję za to, że go nie pilnował. Nigdy mnie nie słucha.-Znaleźliście go?- zapytał Rzesza wychodząc z krzaków.
-Nie- odparłem zdenerwowany.
-Może wracajmy do domu. Weźmy jakieś haki i inne pierdoły i tu wrócimy- powiedział cicho Rosja.
-Niech będzie...- poparłem plan Rosji.
Udaliśmy się do domu niemców.
W tym lesie tego nie widać, ale kiedy siądzie się na murze, to widać piękny wschód słońca.///time skip///
W salonie panowała cisza. Żaden kraj nie odważył się odezwać.
Ja stałem przy oknie, Rzesza z Imperium przyglądali się niedokładnej mapie Lasu, a pozostali siedzieli na kanapie w bezruchu.-Mógł udać się na wschód...- Rzesza przatwał tą ciszę.
-A gdzie dokładnie?- zapytał CN.
-Tego ci nie powiem, bo mapa jest niedokładna- wysyczał Nazista.
-Świetnie... po prostu super...- mruknął zdenerwowany Rosja.
-Nie zapominaj, że to twoja wina. Przez ciebie się zgubił- prychnął Imperium nie patrząc na brata.
-To nie tylko moja wina! Każdy miał siebie pilnować, a nie tylko ja.
-Россия ma rację... to też nasza wina... ale to teraz nieważne, bo trzeba go znaleźć- powiedziałem lekko poirytowany.
Ustaliliśmy plan. Wzięliśmy więcej broni i kuloodporne mundury.
Teraz wystarczy tam wrócić...Pov. Niemcy
Obudziłem się w jakimś pomieszczeniu... chyba w salonie...Zmieniłem pozycję na siedzącą i poczółem piekący ból na szyi i w okolicach brzucha. Zignorowałem to.
Podszedłem do okna.
O nie... dalej jestem w tym lesie!
Po chwili usłyszałem jak coś lub ktoś wchodzi do pomieszczenia. To był ten stwór, który mnie gonił.
Cofałem się do tyłu i wzrokiem wyszukiwałem jakiejś broni.-Kraków! Do nogi!- usłyszałem.
Ten stwór posłuchał tej osoby i pobiegł w stronę- z tego co wiem- kuchni.
Po głosie można poznać, że to 20- letni mężczyzna... nie wiem skąd, ale skądś znam ten głos...Polazłem w stronę kuchni.
Stała tam osoba odwrócona do mnie tyłem, w mundurze mojego brata i tą jego charakterystyczną "czapeczką". Zacząłem się jemu przyglądać... miał on skrzydła, powtarzam miał, bo zostały same kości.Który z kraji miał skrzydła... hmm... Kazachstan! Ale on nie stracił ich...
No to może... Polska? Tak... to on!-Polska?- zapytałem niepewnie.
Chłopak odwrócił się w moją stronę. Miał on przepaskę- z mojej perspektywy- na prawym oku, szramę przechodzącą przez to oko i wory pod oczami.
-We własnej osobie- odpowiedział ironicznie.
Łzy napłynęły mi do oczu. Podbiegłem do niego i go przytuliłem. Ten tylko stał zdziwiony.
-Tęskniłem za tobą- szepnąłem.
-Dobra, wystarczy tych czułości- rzekł obojętnym tonem i odepchnął mnie od siebie.
-Sorry... poniosło mnie...- uśmiechnąłem się niewyraźnie.
-Właśnie zauważyłem...- powiedział, po czym zaczął strzepywać niewidzialny kurz z mundura.
-Słuchaj mam tyle pytań...
-Pozwól, że najpierw ja cię o coś zapytam, a ty odpowiesz...
-No... możemy tak zrobić^^
-Super! To teraz paszoł won na kanapę i tam czekaj.
Jak powiedział, tak zrobiłem. Usiadłem na kanapie i czekałem na Polskę. Obok mnie usiadł Kraków, który po pewnym czasie zaczynał się do mnie przymilać.
Polska przyszedł do mnie ze szklanką z mętnym napojem.
-Do dna- rzekł.
-A co to jest?- zapytałem- tabletki gwałtu? XD
-Nie- oburzył się Polska- witaminy na wzmocnienie.
Następnie wręczył mi szklankę i bez zbędnych słów usiadł obok mnie.
Wypiłem to coś i spojrzałem na niego.-To teraz mi powiedz... co miałeś na celu przychodząc tu? Jesteś sam, czy z kimś?- od kiedy mój stary przyjaciel zrobił się taki powarzny...
-Emm... ja, moja rodzinka i ruscy wybraliśmy się tu na wycieczkę, ale się zgubiłem. Potem Kraków mnie znalazł i zacząłem przed nim uciekać, co spowodowało, że trzepnąłem się w drzewo i zemdlałem- odpowiedziałem.
-A więc przyszedłeś z rodzinką i przyjaciółmi...- zainteresował się- ale to nie zmienia faktu, że przyleźliście na moje terytoria! Nie poto każę WB wybudować ten mur, by każdy mógł sobie przez niego przechodzić!
-To ty kazałeś go wybudować? WB wie, że żyjesz!?
-Nie, ale powiedziałem mu o moim planie zanim zniknąłem.
-Czy istnieje jakaś osoba, która wie, że żyjesz?
-Tak, ty i Węgry
-To tłumaczy jego dziwne zachowanie...
Nastała niezręczna cisza. Polska wpatrywał się we mnie podejrzliwym wzrokiem. Wpadłem w pewien trans... nie mogłem się oderwać od jego wzroku.
-No więc?- przerwał tą piękną chwilę.
-A-ale co?- zdziwiłem się.
-Jakie ty masz pytania?
-Jakim cudem przeżyłeś? Czemu się tu ukrywasz? Nie boisz się tu przebywać?- powiedziałem na jednym tchu.
-Nikt z was nie widział mojej śmierci, więc nie możecie powiedzieć, że "jakim cudem przeżyłem". Ukrywam się, bo nie chcę z nikim przebywać, dość się nacierpiałem. I jak mógłbym się bać własnego terytorium? Tylko ja tu mieszkam... coś jeszcze?
-Czy mógłbym skorzystać z łazienki?- zapytalem niepewnie.
-Uh... tak...- załamał się- prosto i po lewej...
Dlaczego o to zapytałem? Poczółem nieprzyjemny ból na moim brzuchu. Zamknąłem drzwi i podwinąłem koszulkę. W tamtym miejscu miałem pełno głębokich cięć. Nie przypominały one zadrapań, ale celowe okaleczenia.
Zaraz! Polska mówił, mieszka w tym lesie sam... jak kraje tu przychodzą to nigdy nie wychodzą, dlaczego? Bo są zamykane w klatkach...
Czy to znaczy, że te okropieństwa sprawił im właśnie Polska?
To by miało sens! A co najciekawsze... zainteresował się tym, że przyszedłem z przyjaciółmi i rodziną, którzy wyżądzili Polsce wiele złego... czyżby biało-czerwony kraj chciał ich wszystkich zamknąć, albo gorzej... pozabijać? Spojrzałem na rany... co jeżeli on chce zrobić to samo ze mną!?
CZYTASZ
[Oryginał] "Nikomu nie ufaj, a przeżyjesz" || Countryhumans
FanficUWAGA! Ta książka (przynajmniej na początku) to jeden wielki cringe z błędami ortograficznymi. Czytasz na własną odpowiedzialność. "Nikomu nie ufaj, a przeżyjesz..."- to ostatnie słowa wypowiedziane przez brata Polski (Rzeczpospolita Obojga Narodó...