Otworzyła ospale powieki, przyzwyczajając się do światła, które wpadało przez zabrudzone okno. Powędrowała wzrokiem na ścianę, gdzie od 2 lat wisiał ten sam zegar, który przez te same 2 lata nigdy nie wskazywał dobrej godziny. Zawsze spieszył się o równe 15 minut. Mimo to Inseo jeszcze nie postanowiła nastawić go na właściwą godzinę. Dzięki temu miała przeświadczenie, że zyska 15 minut więcej w ciągu swojego dnia. Dzięki tej przestawionej wskazówce dziewczyna nie musiała się spieszyć, przejmować lub stresować, że zabraknie jej czasu... Była spokojna.
Podniosła się do siadu, ściągając z siebie koc, którym była przykryta. Roztrzepała swoje czarne włosy, przeciągając się w celu rozbudzenia tych komórek ciała, które jeszcze nie pobudziły się do życia. Wstała z kanapy, kierując się do łazienki. Weszła przez zadrapane drzwi stając twarzą w twarz ze swoim największym wrogiem i nieprzyjacielem. Samą sobą. Potrafiła zachować jasność umysłu. To ona wpakowała się do tej dżungli, z której teraz nie potrafi wyjść. Przyzwyczaiła się do ciągłej walki o przetrwanie...Ale nigdy nie pogodzi się z faktem, że to ona sama postanowiła zrezygnować z marzeń, że to ona nie potrafi teraz o nie walczyć, że to ona się poddała...Osoba, która to wszystko zapoczątkowała i nie potrafi tego naprawić.
Zwilżyła twarz zimną wodą, opierając dłonie o blat, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze.
-Tchórz.-Powiedziała, biorąc do ręki ręcznik.
Inseo nigdy nie była łatwym dzieckiem. Jej dzieciństwo wcale nie było kolorowe, ale potrafiła sobie z tym radzić. Do czasu...Nie marzyła o idealnym, łatwym i pożądanym przez każdego człowieka życiu. Ona już je miała. Przynajmniej inni tak twierdzili... Jej rodzice. Wielce szanowana prokuratorka i jej mąż prowadzący własną kancelarię, startujący na stanowisko premiera, szczęście dziecka stawiające na pierwszym miejscu...To była opinia gazet i telewizji. Prawda była zupełnie inna...Wieczna krytyka. Brak wolności i swobody. Nakazy i zakazy. Zasady dobrego wychowania. Ciągła kontrola. Brak zrozumienia. Taka była prawda...
To wszystko trwało dłuższą chwilę...Wytrzymywała.Musiała. Starała się przystosować. Ale to nic nie dawało. Z dnia na dzień przestawała być tą samą osobą. Wmawiano jej w co musi wierzyć. I rzeczywiście...Zaczynała. Wierzyła, że musi zadowolić rodziców...Do czasu. Chciała ich przekonać, że jej marzenie nie jest bezcelowe. Że będzie szczęśliwa. Ale czy dorośli byliby w stanie to zaakceptować? Ich jedyna córka chce zostać webmasterką? Co ludzie powiedzą? Przecież to nie ma przyszłości...Nie uda ci się. Nie dasz rady. Będziesz żałować...Przez dorosłych już nigdy nie będzie w stanie się przekonać.
Podeszła do blatu, schylając się do dolnej szafki, z której wyjęła karton płatków śniadaniowych. Zawsze prosiła rodziców, aby pozwolili jej kupić chociaż jedną sztukę chrupiących kółeczek o wszystkich kolorach tęczy. Jednak ilość cukru, glukozy, syropu fruktozowo-glukozowego, maltodekstryny i skrobi kukurydzianej skutecznie im to uniemożliwiało. Zaśmiała się do siebie, patrząc na skład produktu, którym odżywia się codziennie od 2 lat. Z górnej szafki wiszącej obok lodówki, wyjęła szklaną miskę do której wsypała swoje ulubione płatki.
Podeszła do okna biorąc kolejną łyżkę jogurtu do buzi. Spojrzała się na uliczkę, w której mieści się jej mieszkanie. Żyła na przedmieściach Seulu.
CZYTASZ
In the fight for tomorrow (Stray Kids)
FanfictionW świecie, gdzie musimy podejmować ciągłą wojnę o przetrwanie. W świecie, gdzie nie ma miejsca na sprawiedliwość i czyste serce. W świecie gdzie trudno komukolwiek zaufać...W tym świecie rozgrywa się walka o lepsze jutro...