[7]

161 19 1
                                    


Wokół roznosił się dźwięk tykającej wskazówki...Przypominał o lecącym czasie, który płynie nieprzerwanie, a dopiero po kilku latach zdajemy sobie sprawę, że jednak nie stał w miejscu...Ludzie dzielą się zazwyczaj na kilka grup. Ci którzy żyją w ciągłym pośpiechu, chcąc zadowolić wszystkich tylko nie siebie. Oddają swoje życie w ręce innych. To są podwładni. Zwykli niewolnicy losu. Żyją tu i teraz, starając zapewnić sobie i swoim rodzinom jak najlepsze warunki, ale kiedyś przychodzi czas...Gdy zdają sobie sprawę, że rodziny już nie ma. Zostają sami z poczuciem winy, że nie żyli tak jak pragnęli, tylko tak jak żyć powinni...To jedna z tych grup. Nie wyróżnia się niczym szczególnym...Zwykli ludzie, którzy próbują żyć. Nic wielkiego...Zwykli ludzie, którzy nic nie znaczą dla świata...Bo w końcu nic nie znaczą, prawda?

Dźwięk piłeczki rozniósł się po pomieszczeniu, tworząc zgrany duet ze wskazówką zegara. Inseo leżała na kanapie odbijając od ściany kauczukową piłeczkę. Może myślała, że jej to pomoże? Pozbiera w wszystkie myśli układając je w zgrabną całość? Nie wiedziała...Minął tydzień. Całe siedem dni od spotkania z tajemniczym chłopakiem. Miała nadzieję, że to był tylko głupi sen. Nierealna wizja koszmaru. Cały czas zastanawiała się nad tym skąd mógł ją znać...Było to niemożliwe. Zniknęły wszystkie jej dane. Włamała się na serwery sierocińca usuwając się ze wszystkich kartotek. Zhakowała systemy szkół do których chodziła zmieniając swoje imię i nazwisko. Usunęła wszystkie zdjęcia...Albo był geniuszem, albo nie działał sam... Westchnęła z bezradności, zatrzymując piłeczkę w dłoni. Poprawiała się na kanapie, zaczynając obracać kauczuk w swoich dłoniach. Prychnęła przypominając sobie postawę chłopaka. Nawet gdyby miał zlecenie...Nikt nigdy nie przekazywał go osobiście. Tak było lepiej. Bezpieczniej...Albo po prostu wygodniej...Dziewczyna zmarszczyła brwi pełna wątpliwości. Nie była pewna jego zamiarów. Teraz już niczego nie jest pewna...Jeżeli jemu udało się ją odnaleźć to znaczy, że inni też mogą...

Przewróciła się na lewy bok, biorąc do ręki swoją komórkę. Kolejne nieodebrane połączenia od Ji Sang...Inseo ją rozumiała. Martwiła się o nią, ale to jest coś z czym sama musi sobie poradzić...Nikt jej nie pomoże. Nawet, a może w szczególności...Ona.

Nagle usłyszała dzwonek do drzwi. Odwróciła głowę w stronę wejścia, powoli wstając z kanapy. Spojrzała przez wizjer, ale nikogo tam nie było. Otworzyła drzwi, wychodząc na korytarz. Rozejrzała się, ale jedyne kogo zauważyła to starszą sąsiadkę wracającą z zakupów.

-Annyeonghaseyo...-ukłoniła się nisko.-Widziała pani, aby ktoś schodził?-zapytała kobietę, jeszcze raz rozglądając się dookoła.

-Nie dziecko, nie wiedziałam.-odpowiedziała, zaczynając wpisywać kod do swoich drzwi.

-Kamsahapnida*...-ukłoniła się ponownie, wchodząc do swojego mieszkania.

Podeszła do blatu, nalewając sobie wodę do szklanki. Przyłożyła naczynie do ust, kiedy nagle zauważyła, że drzwi pożarowe były otwarte. Odłożyła kubek, oglądając się za siebie w razie ewentualnego niebezpieczeństwa. Podeszła pewnym krokiem do drzwi, zamykając je z trzaskiem. Zatrzymała się, czując pod stopą dziwny materiał.

Schyliła się biorąc w ręce tekturową kopertę. Wyjrzała zza okna, chcąc sprawdzić, czy nikt się nie kręci po czym usiadła na kanapie, kładąc na stolik tajemnicze opakowanie. Westchnęła ciężko, nie będąc przekonana do otworzenia go...Pierwszy raz od bardzo dawna była...Zaniepokojona. Ktoś bez problemu wszedł do jej mieszkania i zostawił jakąś cholerną kopertę bez nadawcy. Samo w sobie wydaje to się być trochę niepokojące...Przegryzła wargę, biorąc w ręce tajemniczą przesyłkę. Rozerwała materiał, wyjmując gruby plik kartek.

Odłożyła opakowanie na bok, wpatrując się z niemałym zdziwieniem w przesyłkę. Na pierwszej stronie widniał duży napis "DANE". Inseo zaczęła kartkować strony, sprawdzając ich całą zawartość. Oddech jej przyspieszył, a ręce zaczęły drżeć. Druga strona...

Imię:Seokhyoun

Nazwisko:Choi

Wiek:46 lat

Status:Żonaty, dwoje dzieci

Zawód:Kardiolog

Placówka:Seongdong-gu, Seoul,451 Geumhodong 4(sa)-ga

Popełnił błąd lekarski. Zatuszował całą sprawę, fałszując akta zmarłego pacjenta.

Przewróciła na kolejną stronę, cały czas mając nadzieję, że to tylko głupia pomyłka...Po co to wszystko?

Imię:Dongyoung

Nazwisko:Kang

Wiek:38 lat

Status:Mężatka

Zawód:Dyrektorka

Placówka:서울금옥초등학교

Nie dba o dobro uczniów. Stosowane kary cielesne. Przemoc psychiczna.

Imię:Sangyoun

Nazwisko:Joo

Wiek:64 lat

Status:Wdowiec, troje dorosłych dzieci

Zawód:Właściciel sklepu

Placówka:노벨수학교습소

Regularnie obniża wynagrodzenie pracowników.

Zaczęła chaotycznie przewracać kolejne strony, których nie było końca. Rzuciła przesyłkę na stół, roztrzepując swoje włosy. To niemożliwe...To musi być jakaś pomyłka. Kto by mógł jej to podrzucić? Ale prawdziwe pytanie brzmi... Po co?

Powędrowała wzrokiem na papier leżący pod jej nogami. Westchnęła ciężko, poprawiając swoje opadające na oczy włosy. Podniosła kopertę, oglądając ją z dwóch stron, chcąc odnaleźć jakiekolwiek dane. Zero. Nic. Oblizała wargi zdenerwowana, zaglądając do środka. Zauważyła zwiniętą kartkę papieru. Wyjęła liścik, odrzucając kopertę na bok.

Przegrywają ci, którzy nawet nie próbowali walczyć.

Przeczytała na głos, spoglądając przed siebie, próbując uspokoić emocje. Jej oddech stał się płytki. Z powrotem chwyciła plik kartek, zaczynając im się gwałtownie przeglądać, jakby sprawdzając czy to wszystko prawda.

Przewracała kolejne kartki, kiedy nagle po całym pomieszczeniu rozniósł się dźwięk przychodzącej wiadomości. Znieruchomiała. Podniosła lekko głowę...Laptop.

W błyskawicznym tempie podbiegła do urządzenia, otwierając klapę. Usiadła na jednym z krzeseł barowych nie odrywając wzrok znad ekranu. Jej dłonie się trzęsły, skutecznie uniemożliwiając wpisanie hasła.

-No dalej...-szeptała, ponownie wpisując odpowiednie liczby. Śledząc wzrokiem każdą wpisywaną cyfrę.

Jej tętno przyspieszyło tak samo jak drżące palce, wciskające odpowiednie klawisze. Nagle...Ekran główny się zaświecił, pokazując wspólne zdjęcie Inseo i Ji Sang w dniu, kiedy obie postanowiły wyręczyć panią Song w kuchni. Dziewczyna odetchnęła głęboko, rozluźniając wszystkie napięte mięśnie. Zaśmiała się pod nosem na swoją bezpodstawną panikę. Przecież kto byłby w stanie włamać się do niemal opancerzonego komputera? Niemożliwe...Pokręciła z rozbawieniem głową, wstając z krzesła. Podniosła z kanapy swój telefon, chcąc zadzwonić do swojego przyjaciela, kiedy nagle po całym pomieszczeniu rozniósł się charakterystyczny, wysoki dźwięk jak przy aparaturze szpitalnej. Dziewczyna zamarła w bezruchu, odwracając głowę w stronę laptopa.

-Ku*wa...

I tym pozytywnym akcentem, kończymy dzisiejszy rozdział;)

In the fight for tomorrow (Stray Kids)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz