-Jesteśmy grupą...-zaczął chłopak, zastanawiając się nad sensem słów, które chciał przekazać dziewczynie.
Każdy z chłopaków w ciszy słuchał słów wypowiadanych przez ich lidera. Czuli do niego ogromny respekt. Szanowali go. To dzięki niemu to wszystko powstało. To on to wszystko zapoczątkował. Dzięki niemu odnaleźli drogę, którą pragną podążać. Stali się rodziną, której nie da się rozdzielić. -Grupą osób, które próbują sprawić, że świat w którym żyjemy, będzie miał jakikolwiek sens...To co widzisz.-rozejrzał się dookoła, wskazując na swoich przyjaciół i to niesamowite miejsce.-To wszystko nie powstało z niczego.-spojrzał się na dziewczynę. Inseo stała w miejscu uważnie słuchając każdego wypowiadanego przez chłopaka słowa. Chciała dać temu szansę. Chciała go wysłuchać.-Pomagamy ludziom takim jak ja, ty...Walczymy z niesprawiedliwością, kłamstwem i oszustwem, aby świat był chociaż o jeden procent lepszy niż jest teraz.-dokończył, spoglądając na Inseo.Miał nadzieję, że to zrozumie...Lub będzie chciała zrozumieć, ale nie mógł tego od niej oczekiwać. Wiedział, że to będzie trudne, zwłaszcza dla tej dziewczyny. Nie potrafiła ufać ludziom. Nie potrafiła zaufać nawet sobie...
-Chcemy, żebyś do nas dołączyła.-powiedział powoli chłopak, wyczekując jakiejkolwiek reakcji, ale dziewczyna po prostu stała. Stała i patrzyła się na lidera w kompletnej ciszy. Każdy z chłopaków wyczekiwał odpowiedzi. Byli tak samo zdesperowani jak ich Chan. Nie wiedzieli o dziewczynie tyle co on. Ale wiedzieli, że dzięki niej mogą zajść dalej. Chcieli, aby stała się jedną nich...Aby mogli wspólnie pakować w kłopoty i wspólnie ratować się z opresji. Aby mogli wspólnie naprawiać świat i karać tych, którzy dążą do tego, aby go doszczętnie zniszczyć.
Dziewczyna patrzyła się dłuższą chwilę na chłopaka, nie odzywając się chociażby słowem. Kiedy w końcu przerwała ten wyczekiwany przez każdego moment.
-Idźcie się leczyć.-powiedziała, szybkim krokiem kierując się w stronę drzwi ewakuacyjnych. Chan od razu zerwał się za dziewczyną. Nie mógł dać jej odejść.
-Jiyun...Jiyun!-krzyczał za dziewczyną, ale ta nawet nie zwracała na niego uwagi. Chłopcy z przejęciem oglądali tę scenę, kiedy jeden z nich przeskoczył przez oparcie kanapy, podbiegając do dziewczyny. Kiedy Inseo miała już chwytać za klamkę, poczuła mocny uścisk na swoim nadgarstku i nieznany dla niej głos.
-Daj nam chociaż szansę.-powiedział chłopak, wpatrując się z zawziętością w oczy dziewczyny. Inseo patrzyła się chwilę na niego w milczeniu, po raz kolejny nie wiedząc jak powinna się zachować. Wędrowała wzrokiem po twarzy chłopaka, mając wrażenie, że gdzieś go już wiedziała, ale nie mogła sobie przypomnieć gdzie...Zmrużyła oczy, przyglądając się chłopakowi z bliska. Przecież to...
-Jiyun...Proszę. Potrzebujemy cię tak samo jak ty potrzebujesz nas.-powiedział Chan podchodząc bliżej dziewczyny. Nawet gdyby miał błagać ją na kolanach. Zrobiłby to. Inseo mimo że tak nie uważa...Jest wyjątkowa. Ona może to wszystko zakończyć. Albo przynajmniej stworzyć nowy początek..-Proszę.-powiedział błagalnie, patrząc się z nadzieją w oczy dziewczyny. Inseo zawędrowała wzrokiem na swoją obezwładnioną dłoń. Wyrwała nadgarstek z uścisku nieznajomego, posyłając mu nieufne spojrzenie.
-Nikogo nie potrzebuję.-powiedziała do lidera, odwracając się w stronę wyjścia.
- A co z twoimi rodzicami?-zapytał. Dziewczyna zatrzymała się w bezruchu. Chłopak widząc, że jego plan zadziałał kontynuował.-Pomogę ci ich odnaleźć. Ale ty...Musisz pomóc mi.-powiedział kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny. To była jedyna szansa... Inseo odwróciła głowę w stronę chłopaka, puszczając klamkę od drzwi. Odwróciła się twarzą do lidera, spoglądając na nadal stojącego obok chłopaka.
CZYTASZ
In the fight for tomorrow (Stray Kids)
FanfictionW świecie, gdzie musimy podejmować ciągłą wojnę o przetrwanie. W świecie, gdzie nie ma miejsca na sprawiedliwość i czyste serce. W świecie gdzie trudno komukolwiek zaufać...W tym świecie rozgrywa się walka o lepsze jutro...