-Masz jakiś ukryty talent? Nie wiem...Może znasz się na prawie, słyszałem, że podobno studiujesz w Stanach Zjednoczonych...-powiedział chłopak, odwracając się w stronę dziewczyny.
Wziął pierwszy łyk lemoniady przez co jego jabłko Adama poruszyło się zgrabnym ruchem w górę. Jego postawa emanowała pewnością siebie. Oblizał swoje usta, nie odrywając wzroku znad dziewczyny. Inseo patrzyła się na niego obojętnym wzrokiem. Można rzec, że oboje toczyli bitwę na wzrok. Od czasu kiedy podali sobie ręce, dziewczyna poczuła dziwne uczucie, które towarzyszyło jej przy tym chłopaku. Nie chciała go oceniać od razu. W końcu jakiś czas temu jej pomógł. Jednak teraz...Zdecydowanie nie zachęca do siebie Inseo. Wręcz ją zniechęca.
-Minho...-zaczął Chan podchodząc do niewzruszonego chłopaka, który cały czas wpatrywał się w oczy dziewczyny, chcąc ją przejrzeć na wylot. Nie ufał jej...Zgodził się na ten cały układ ze względu na prośby jego przyjaciela. Nie chciał jej tutaj...Chan położył dłoń na ramieniu chłopaka, ściskając je lekko.-Odpuść sobie...-powiedział, patrząc się na swojego przyjaciela. Minho przeniósł wzrok na lidera. Mimo jego stanowczego tonu zauważył w jego oczach niemą prośbę. Ostatni raz posłał dziewczynie zimne spojrzenie, wyrywając swoje ramię spod uścisku przyjaciela, ruszył w stronę barierki. Wszyscy wodzili za nim wzrokiem, jakby czekając na to co zrobi, ale ten tylko stał, patrząc się w dal co jakiś czas popijając orzeźwiający napój z puszki.
W powietrzu było czuć napiętą atmosferę. Każdy z chłopaków, szukał w głowie odpowiednich słów, jednak żaden z nich nie odważył się odezwać. Czekali na swojego lidera, który tylko westchnął, spuszczając głowę. Nie lubił kiedy Minho się tak zachowywał. Chciał go zrozumieć, ale on był zamknięty w sobie, nie chciał do siebie nikogo dopuścić nawet własnych przyjaciół. Starał się im pomagać i wspierać, ale w drugą stronę już to nie działało. On nie oczekiwał wsparcia. Pocieszenia...Nie potrzebował tego.
-Changbin, odwieź ją do domu.-usłyszała głos Chan'a, zwracający się do jakiegoś chłopaka. Lider odwrócił się napięcie we wschodnią stronę budynku, podchodząc do barierki, nawet nie posyłając dziewczynie kilkusekundowego spojrzenia. Chciała coś powiedzieć, ale wiedziała, że i tak nie zwróci na nią jakiejkolwiek uwagi. Spojrzała się z rozczarowaniem na lidera, który stał do niej tyłem, wpatrując się w dal. Słońce już dawno postanowiła zrobić sobie kilkugodzinną przerwę ustępując miejsca księżycowi i jego wiernym sługom-gwiazdom, które były jedynym jasnym punktem na ponurym niebie.
Changbin wstał z kanapy, chcąc podejść do dziewczyny, ale ta od razu ruszyła szybkim krokiem w stronę wyjścia ewakuacyjnego, zostawiając chłopaka w tyle. Nie chciała tam zostać ani chwili dłużej. Zaczynała powoli żałować, że się na to zgodziła. Zrobiła to pod wpływem chwili. Zachowała się lekkomyślnie. To fakt...Ale prawda była taka, że mimo zapewnień Inseo, że nie potrzebuje pomocy innych...Wcale tak nie było. Potrzebowała. Nawet bardzo, tylko nie chciała się do tego przyznać. Teraz nadarzyła się idealna okazja. Musiała z niej skorzystać, ale z każdą minutą zaczyna coraz bardziej tego żałować.
Schodziła ostrożnie po drabinie, patrząc się w dół. Drzwi od wyjścia się otworzyły przez co do środka dostało się trochę sztucznego światła, pochodzącego od kolorowych lampek, którymi był obwieszony cały dach.
-Jiyun...Jiyun zaczekaj!-usłyszała głos nad sobą, ale był zbyt zdenerwowana, aby go posłuchać. Wpadła w coś, czego za cholerę nie potrafi zrozumieć. Oczekiwała wyjaśnień. Prawdziwych wyjaśnień, a nie jakiś głupich podchodów!
-Zostawcie mnie wszyscy w spokoju!-krzyknęła, spoglądając w górę. Nie czekała dłużej. Zeskoczyła z ostatniego szczebla, znajdując się tym samym na najwyższym piętrze budynku. Coś tu było nie tak...Nic nie wskazywało na obecność jakichkolwiek mieszkańców. Było zbyt cicho...Rozejrzała się dookoła, ale słysząc hałas na górze szybkim krokiem zaczęła schodzić po schodach.
Jej głowa pulsowała od nabywających zmartwień i przemyśleń. Jednak najbardziej przerażał ją fakt iż zaczyna ją to z każdą minutą coraz bardziej ciekawić. Interesować...
-Jiyun...Jiyun do cholery! Zaczekaj!
Szybkim krokiem pokonywała kolejne stopnie, kurczowo trzymając się poręczy. Jej nogi odmawiały jakiegokolwiek posłuszeństwa, ale chciała po prostu jak najszybciej się stąd wydostać...Była zdruzgotana co dodatkowo utrudniało jej zadanie. Słyszała za sobą obecność chłopaka, ale zdawała się tym nie przejmować. Jedynym na co jej teraz zależało było wydostanie się z tego przeklętego budynku!
Gwałtownym ruchem otworzyła drzwi wyjściowe. W końcu! Kiedy już miała stawić pierwszy krok, poczuła mocne szarpnięcie w tył. Jej koordynacja została zachwiana, czego skutkiem były bolesny upadek, który mimo wszystko nie nadszedł. Poczuła oplatające ją ramiona, które uchroniły ją przed spadnięciem. Otworzyła swoje oczy, widząc przed sobą uśmiechniętą twarz chłopaka.
-Nie wiedziałem, że potrafisz tak szybko schodzić po schodach.-powiedział wesoło na co dziewczyna przewróciła oczami, wydostając się z uścisku nieznajomego.
-Nie znaleźliście tego w moich aktach?-zapytała sarkastycznie, nie czekając ani chwili dłużej wyszła z budynku, zostawiając za sobą chłopaka, który w szybkim tempie dorównał jej kroku.
Przemierzała kolejne metry, nie przejmując się obecnością Changbin'a, który dzielnie dotrzymywał jej swojego towarzystwa.
Tak samo jak Minho nie był przekonany do tej decyzji. W jego głowie rodziło się wiele wątpliwości, jednak nie chciał sprzeciwiać się liderowi. Ufał mu. Wiedział, że Chan musiał mieć jakiś powód, aby aż tak zaryzykować wprowadzeniem do swoich szeregów kogoś z zewnątrz. Nigdy nie podważał jego wyborów. Pamięta jak był na miejscu Inseo. Był tak samo zirytowany, tak samo zdezorientowany, tak samo samotny. Czuł, że nikt mu nie pomoże. Że wszystko straciło swój sens. Że nie ma już o co walczyć...Tak myślał. Chciał się poddać, ale właśnie w tamtym momencie na jego drodze pojawiła się szansa wraz z blondwłosym chłopakiem, który teraz jest jego najbliższą rodziną. Dał mu nadzieję, okazał swoje wsparcie, a teraz Changbin stara się to samo okazać Inseo. Tak samo zagubionej, samotnej i przestraszonej osobie jaką on był 3 lata temu...
-Nie musisz za mną łazić. Sama sobie poradzę.-mruknęła cicho dziewczyna, chowając swoje zmarźnięte dłonie do kieszeni bluzy.
Nie chciała odpychać chłopaka. W końcu nie zrobił jej nic złego, ale potrzebowała po prostu chwili spokoju. Musiała to wszystko przemyśleć, przeanalizować od początku do końca i zadecydować. Nie było to łatwym zadaniem. Zwłaszcza teraz, kiedy w jej głowie panuje istny chaos nad którym sama nie jest w stanie zapanować...
Moi kochani...Na tym skończyły się moje zapasy, które zbierałam przez okrągłe dwa miesiące...
Teraz rozdziały oczywistym jest, że pojawiać będą się rzadziej...Moim celem na te wakacje jest co trzydniowa publikacja, ale wiadomo przecież jak to się skończy, dlatego nie bierzcie tych słów zbytnio do siebie, bo nie ukrywam, ale ta książka...Dla mnie jest dość trudna do pisania.
Mam jednak nadzieję, że nie będziecie musieli czekać długo na następne rozdziały, poza tym...Mogę wam zdradzić, że planuję coś...Co z pewnością skróci wam czas oczekiwań;)
CZYTASZ
In the fight for tomorrow (Stray Kids)
ФанфикW świecie, gdzie musimy podejmować ciągłą wojnę o przetrwanie. W świecie, gdzie nie ma miejsca na sprawiedliwość i czyste serce. W świecie gdzie trudno komukolwiek zaufać...W tym świecie rozgrywa się walka o lepsze jutro...