•rozdział 3•

99 8 0
                                    

O około godziny dziewiątej nad ranem, zostaliśmy obudzeni przez liczne przejazdy karetek obok mojego domu. Nie byliśmy z tego powodu zadowoleni, ponieważ nasz maraton filmowy skończyliśmy oglądać O około godziny piątej rano.

- Czy oni mogą przestać jeździć co pięć minut? - wkurzona całym hałasem czarnowlosa wstala z kanapy aby sprawdzić co dzieje się na zewnątrz.

- Nie rozumiem, nigdy tędy nie przyjeżdżało tyle karetek. - z tymi słowami dołączyłam do dziewczyny.

- Nic konkretnego nie widzę, może To przez tego wirusa?

- Teraz możemy się tylko domyślać. - odeszłyśmy od okna wracając na kanapę do Jacob'a.

- Włączcie telewizor, może tam coś będzie. - Z tymi słowami chłopak chwycił za pilota, przeglądając pojedynczo kanały. Długo nie musiał szukać, na urządzeniu dostrzeglismy zdjęcia oraz kilka filmów z laboratorium. Istna tragedia.

- Jak informują profesorzy, obiekt, który podjął się danym badaniom, nie przyjął tego dobrze. Po przesłuchaniu doktorów, została wstrzyknieta nie ta probowka, która miała zostać podana. Władze informują, iż badany został unieszkodliwiony. Pomimo to wszyscy mieszkańcy Raleigh, proszeni są o szczelne zamknięcie wszystkich drzwi i okien w swoich domach oraz o pozostanie w nich. Będziemy informować państwa na bieżąco. - Po tych słowach, zamarlismy.

Podczas informacji podawanej przez redaktorke, przygladalismy się widocznym zdjęciom oraz nagraniom. Widać było panikę, istne szaleństwo. Ludzie wchodzili do pomieszczenia w grubych skafandrach. Na załączonych obrazkach można było dostrzec również krew na ścianach oraz zablurowane ciała. Coś strasznego.

- Musimy posprawdzac czy wszystko jest pozamykane.

Alex ruszyła w stronę drzwi wejściowych, Ja pobiegłem do garażu aby zablokować wstęp przez wjazd, za to Jacob zablokował drzwi na werande oraz na wszelki wypadek wszytskie okna na pierwszym piętrze.

- Jak długo to potrwa? Mamy wystarczająco jedzenia? - Jacob ze stresu zaczął poruszać się z kuchni do salonu i tak w kółko.

- Spokojnie, pewnie jeszcze dziś wieczorem wszytsko wróci do normy. - Starałam sie uspokoić chłopaka, dobrze wiem że jest wrażliwy i bardzo się stresuje w takich dosyć groźnych sytuacjach.

- A nawet jeśli nie na dziś wieczór to mamy spory zapas jakichś konserw w piwnicy oraz dosyć spory zapas wody. Przezyjemy. - Przytuliłam bruneta, po czym wskazałam mu ręka miejsce na kanapie aby usiadł.

- Muszę zadzwonić do rodziców. Mam nadzieję że siedzą w domu. - Oznajmiła Czarnowłosa, po czym wyjęła telefon.

- Tak, to dobry pomysł. - po chwili każdy z nas miał w dłoni swój telefon aby skontaktować się z rodzicami.

Jeden sygnał, drugi, trzeci. Żaden z moich rodziców nie odbierał telefonu. Zaczęłam się martwić, niby nie ma ich w naszym mieście Ale nie wiemy jak to wygląda po za miastem.

- Dobra moi rodzice siedzą w domu.

- Moi wyjechali za miasto. A co z Twoimi Kate? - dziewczyna spojrzała na mnie pytający wzrokiem.

- Nikt nie odbiera. - Zmartwiona spojrzałam na swoich przyjaciół.

- Jestem pewna że zaraz oddzwonią, chodź pójdziemy zrobić jakieś jedzenie i usiadziemy na spokojnie w salonie. Nie przejmuj się, twój tata nie da zrobić sobie A tym bardziej twojej mamie krzywdy. -

- Wiem to. To silny facet, przecież gdyby nie to, to nie zostałby wojskowym. - Podniosło mnie to trochę na duchu, dobrze wiem jaki jest tata.

Nie myśląc już więcej o tym, ruszyłam wraz z dziewczyną do kuchni.

Dead HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz