Po nieznanym mi czasie snu, obudziło mnie lekkie szturchanie w mój bark. Syknelam gdy osoba postanowiła zwiększyć nacisk na moje kości.
- No przecież nie śpię. - odpowiedziałam zaspana, otwierając jedno oko spogladając na sprawcę, który postanowił mnie obudzić.
Któż inny mógłby to być jak nie Alex?
- Już myślałam, że nie żyjesz. Chyba bym się zapłakała. - powiedziała teatralnie dziewczyna.
- Ha ha. - zasmialam się ironicznie. - Uważaj bo ci uwierzę. - Podnisolam się delikatnie na rękach, która swoją drogą wyglądały tragicznie.
Nadgarstki były w odcieniach różu, fioletu oraz zieleni pomieszanej z żółtym. Knykcie były pozdzierane, można było dostrzec nawet zaschnieta krew, która z nadgarstkow płynęła aż do polowy dłoni.
- Skąd ty się tu wzięłaś, wypuscili cię? - spytalam zadowolona patrzac na przyjaciolke.
- Jeden z nich powiedzial ze moze mnie wypuscic, ze wzgledu iz ten co cie w sumie pobil, pojechal na zwiad z kims. I oto jestem. - dziewczyna podniosla rece w gescie radosci na co sie zasmialam.
- Nie wyglądasz najlepiej. - Powiedziala już całkiem poważnie dziewczyna. - Zostaniemy tu jeszcze kilka dni, wyzdrowiejesz A potem wyruszymy w dalszą podróż.
- Nie możemy tu dłużej zostać. - pokręciłam głową. - Jak tak dalej pójdzie to następnym razem odwiedzisz mnie przy grobie. - Zaśmiałam się.
- To nie jest śmieszne Kate. Twój stan nie należy do stabilnych, jesteś przemeczona. Nie mów że nie bo widzę. - wskazała na mnie palcem na co przekrecilam oczami. - I do walki z zombie jak na razie się nie nadajesz. - zasmiała się.
- Dam radę, czuje się już o wiele lepiej niż wtedy. Wyspałam się, zaraz coś zjem i będę jak nowo narodzona. Musimy znaleźć Jacob'a, nie chce mi się wierzyć że nic mu nie jest i siedzi sobie grzecznie pijac teraz herbatke.
Automatycznie mój humor zmienił się, ponieważ zaczęłam wyobrażać sobie jaki ból może czuć teraz Jacob. Musimy to znaleźć i to jak najszybciej.
- Dobrze, pójdziemy i to znajdziemy. - spojrzała na mnie. - Ale później.
Dziewczyna dokonczylam zdanie po czym wstała z krzesełka, które stało obok mojego łóżka.
- Jeszcze dziś wstanę na równe nogi, zobaczysz. -
- Pewnie, nie zapomnij się potknąć o ten dywan na przykład. - wskazała palcem na materiał, który leżał przy łóżku.
- Ty się martw O siebie, żeby ten gbur cie nie zabił. - zasmialam się patrząc na przyjaciółkę.
- Wydaje mi się, że to Ciebie ma na celowniku. Życzę powodzenia.
Po tych słowach wyszła z mojego tymczasowego pokoju. Ma mnie na celowniku, serio? Nie mógł być to ktoś inny, mniejszy na przykład?
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, które od razu się otworzyły.
- Hej, nie śpisz już?
Zza drewnianych framug wyłoniła się moja zbawicielka, Taylor.
- Hej, nie nie śpię. - uśmiechnęłam się w jej stronę.
- Super, trzymaj obiad. Jack pojechał na zwiady z chłopakami, dlatego skorzystałam z okazji przyjścia do Ciebie. - Mulatka uśmiechnęła się w moja stronę, po czym podała mi talerz z jakimś mięsem oraz ryżem.
- Woah, dawno nie jadłam takiego obiadu. - uśmiechnęłam się pod nosem.
- Naciesz się, ponieważ nie dużo zostało takich luksusow.
CZYTASZ
Dead Heart
Fanfiction《Gdzie wirus wydostaje się na świat, tworząc jedną, wielką apokalipsę zombie.》