•rozdział 11•

41 7 0
                                    

- Gdzie ja jestem? - powiedziałam prawie nieuslyszalnie.

Obudziłam się z wielkim bólem glowy w dość ciemnym pomieszczeniu, do którego wpadalo kilka promieni słońca przez małe okienko.

Nie pamiętam zbyt wiele od momentu upadku na parkingu, który spodowany był uderzeniem najprawdopodobniej pistoletem w skron. W mojej głowie pojawiały się przeloty z podróży, nie były one zbyt długie. Jazda samochodem, kawałek rozmowy mężczyzn w aucie, której nie pamiętam i zamykanie się drzwi od pomieszania, w którym najprawdopodobniej sie znajduje.

Powoli otwierałam oczy, ból głowy nasilał się z każdą sekundą. Po chwili gdy chciałam wstać z miejsca, zorientowałam się, że moje ręce zostały przywiązane do kolumny, która była za mną.

- To są jakieś pierdolone żarty. - szarpnelam rękoma, pozałowałam tego, ponieważ lina zacisnela się na moich nadgarstkach.

Syknelam z bólu, kopnelam nogą najbliższy przedmiot, który stał obok.

- Kate? Gdzie my jesteśmy. - usłyszałam głos po mojej lewej stronie. To była Alex.

- Alex? Wszystko w porzadku? - zapytałam patrząc w stronę przyjaciółki.

- W sumie to nie wiem, ręce mi drentwieja. Co się dzieje? -spojrzała na mnie. - Jezu co ci się stało w twarz?! - jej oczy momentalnie się poszerzyły.

- No bardzo zabawne, nie ma czasu na twoje głupie zarciki. Posmiejemy się z mojej twarzy Kiedy indziej, dobrze? - przekrecilam oczami na słowa dziewczyny.

- Nie Kate, ja mówię poważnie. Co ci się stało? Masz krew na brwi i siniaka przy skroni.

- Ah to. Dostałam czymś w głowę, przez co zemdlałam. - wypuściłam powietrze z ust. - Ty nic nie pamiętasz? Bo ostatanie co widziałam to to, że chłopak przerzucał cię przez bark. - odpowiedziałam

- Ten blondyn przyłożył mi szmatke do buzi, wiadomo czemu nic nie pamiętam. - Dziewczyna spojrzała na swoje nogi. - Kurwa. To moja wina.

- O czym ty mówisz Alex? - zapytałam, próbując przybliżyć się do dziewczyny. Dzieliło nas Doslownie pięć kroków.

- Gdybym nie skupiła się na tym pieprzonym puszku, mogłybyśmy ich załatwić i zgarnąć potrzebne rzeczy. - oparła głowę O kolumne, do której była przywiązana.

- Daj spokój, nie miałyśmy z nimi szans. Sama ledwo co trzymałam tego chłopaka, a co dopiero gdybyśmy miały ich wszystkich pozałatwiac. - pocieszałam przyjaciółkę. - Poza tym mieli psa, który mógłby nas rozszarpac.

- Nienawidzę tego kundla, powyrywam mu te kiełki jak stąd wyjdę. - fuknęła dziewczyna.

Zasmialam się lekko.

Ręce bolały mnie niemiłosiernie, ponieważ lina nie należała do tych gładkich. Wręcz przeciwnie, była gruba i chropowata. Czułam zmecznie, które spowodowane było tymi całymi wydarzeniami sprzed kilku dni. Tym bardziej, że teraz siedzimy w nieznanym nam miejscu przywiązane do kolumn.

- Musimy stąd jakoś wyjść. - powiedziała po chwili czarnowłosa.

- Musimy jakoś rozciąć te sznury. - odpowiedziałam dziewczynie rozgladajac się po pomieszczeniu.

Po dokładnym przeanalizowaniu miejsca, mogłam wywnioskować, że znajdujemy się w jakimś mini barze? Coś na podobe kawiarenki w motelu przy drodze. Byl tutaj barek, kilka stoliczkow oraz zakneblowane okna.

- Może uda nam się wyjść jakoś oknem, czy coś. - powiedziała dziewczyna.

- Wszystkie są zakneblowane, za dużo hałasu. - odpowiedziałam.

Dead HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz