•rozdział 6•

61 7 5
                                    

Jesteśmy już drugi dzień u Natalie w domu. Po krótkich dyskusjach, doszliśmy do porozumienia i postanowiliśmy zostać. Sytuacja na zewnątrz nie wygląda zbyt ciekawie, wirus roznosi się niespotykanie szybko. Jest godzina piętnasta, zaraz wyruszamy na szybki zwiad. Myśleliśmy, że pierwsze podróże rozpoczniemy po tygodniu, niestety nie. Dziś rano obok naszego domu, przechadzał się spokojnie jeden ze szwędaczy - bo tak ich nazwaliśmy.

Zwiady mają na celu pokazanie nam jak bardzo w dupie jesteśmy, tak podkreślił to Cole. Prosto, zwięźle i na temat.

Ludzie z miasteczka zaczęli budować mury z różnego rodzaju tworzywa, na przykład z blach czy kolczatek. Mała Wieś mieściła może z dwadzieścia domków, dlatego nie trudno było to odgrodzic.

Gdy szykowalismy się do wyjazdu, Alex wpadła na genialny pomysł wzbogacenia swojej cichej broni. Każdy z nas jakąś posiadał. Jacob zaopatrzony był w dwa, ostre noze, do Alex należał kij bejsbolowy z podpisami naszych ojców A mi wypadła czerwona, standardowa siekiera.

- Natalie? Macie jeszcze może trochę drutu kolczastego? Dosłownie z pół metra. - zapytała czarnowlosa.

- Pewnie że tak, a co się stało?

- Potrzebuje wzmocnić moja broń. - Dziewczyna obkrecila kij dłonią.

Brunetka lekko się uśmiechnęła i ruszyła w stronę garażu, gdzie mieścił się owy drut.

- Trzymaj, tylko się nie pokalecz! - zaznaczyła Natalie.

Czarnowlosa tylko przytaknęłam głowa i zaczęła swoją pracę. Nie minęło nawet dziesięć minut A narzędzie było gotowe do działania.

- I co o tym myślicie? - zapytała patrząc na nas. - Cudeńko moje. - uśmiechnęła się w stronę broni.

- Tak masz rację, cudeńko. - lekko się uśmiechnęłam patrząc na podpis mojego ojca.

- Suko, będziesz siać postrach tym cackiem. - zawiwatował Jacob.

Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy na temat naszych broni, każdy z nas był zadowolony. No może Jacob trochę narzekał, ponieważ twierdził że coś go może szybciej dziabnąć niż on to coś zabije. Norma u niego.

- Dobra młodzieży, koniec tych śmiechów. Jedziemy na zwiady. - przerwał naszą rozmowę Cole.

No tak młodzieży, przecież jesteśmy od niego aż cztery lata młodsi. Jak ktoś z nas go kiedyś nie zabije, to to będzie cud.

- A więc plan jest taki, jedziemy moim samochodem, jadę tylko ja, ponieważ chce wam pokazać jak będzie to wyglądało. Wszyscy trzymamy się razem, na wypadek gdybyśmy musieli wysiąść z samochodu. Staramy używać się tylko cichej broni, nie chcemy więcej towarzystwa, jasne? - Chłopak bardzo poważnie podchodził do tematu, wszyscy słuchaliśmy go dokładnie o tylko przytakiwalismy. - Jeżeli zauważcie jakiegoś człowieka, nie zwracajcie na niego uwagi. Teraz jesteśmy zdani tylko na siebie. Jeżeli nie ma zadnych pytań to zapraszam do samochodu.

Pokiwalismy głowami w znaku zrozumienia, po czym udalismy się w stronę samochodu. Chłopak jeszcze szybko obdarował dziewczynę całusen w policzek.

Alex usiadła się do przodu razem z Cole'm, za to ja z Jacobe'm poszliśmy do tyłu. Znajdowalismy się w podobnych rozmiarów samochodzie do mojego, marki niestety nie dane bylo mi poznać.

Na początku naszej podróży ruszyliśmy w stronę autostrady, ponieważ to stamtąd pochodził wirus. Co się okazało, mostek wcale nie był taki słaby jak myslelismy. Cole bez żadnego zawachania przejechał po drewnianej konstrukcji. Wszyscy wypatrywalismy czegoś ciekawego, fakt faktem nic ciekawego prócz chodzących umarłych nie było.

Dead HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz