•rozdział 12•

54 10 0
                                    

Kolejny dzień i kolejny, piękny poranek. Przynajmniej tak mi się wydaje, że jest poranek. Wstałam z Bolek karku, ponieważ przez całą noc spałam przywiązana do drewnianej kolumny.

Mam dosyc drewnianych rzeczy na conajmniej pięć lat.

Kilka promykow słońca przedostawalo się do pomieszczenia przez małe luki w oknach zabitych deskami. Od razu przypomniało mi się co wczoraj zaszło w tym pomieszczeniu, istne piekło. Przez moją głowę przelatywały myśli, co stało się z Kate? Czy ona wciąż żyje?

Mam nadzieję, że głupie gadanie chłopaka nie zamieni się w prawdę. Przecież nie dałabym sobie rady sama w takim świecie, co to to nie.

Z moich rozmyslen wyrwał mnie dźwięk odkluczania drzwi. Od razu się poprawiłam, siadając prosto I wpatrując się w drzwi.

- Proszę, proszę. Koleżanka już nie śpi?- zapytał wysoki blondyn. - Masz, Taylor kazała dac ci jej kawałek porcji. Nie wiem co ta dziewczyna ma w głowie.

Chłopak tylko Prychnął, po czym podał mi także z jedzeniem.

- Podziękuj jej. - spojrzałam na talerz. - Co z Kate?

Zapytałam patrząc wprost w oczy chłopaka. Nie ukrywam, był on całkiem urodziwy. Lecz śmiem twierdzić że jego nieskazitelna buźka nie obroni to przed tym, że mnie tu związali.

No może troszeczkę.

- Kate? - Chłopak zamyslił się przez chwilę. - Ah ta. Nie żyje. Taylor nie zdążyła jej odratowac. - Chłopak spojrzał na mnie zupełnie bez żadnych uczuć. Mój świat w jednej chwili runął. - Przykro mi, czy coś.

Blondyn spojrzał na mnie ostatni raz, chcąc coś powiedzieć. Niestety przerwał mu drugi blondyn, ten był już troszkę niższy.

- Sammy, Taylor się prosi bo potrzebuje pomocy przy tamtej dziewczynie co leży w pokoju.- powiedział chlopak.

- Macie tu kogoś jeszcze?- chyba zwróciłam na siebie uwagę.

- Nie no, tylko Ty i twoja koleżanka. Czemu pytasz? - Chłopak spojrzał na mnie podnosząc brew.

- Boże Johnson, zawsze musisz wszystko zjebac. - Blondyn złapał sie za głowę.

- Serio? Gorszego żartu w życiu nie słyszałam. Jesteś skończonym dupkiem. - przekrecilam oczami nie dowiezajac jak żałosny żart mogłam usłyszeć.

- Żart był genialny, szkoda że nie wiedziałaś swojej miny. - Sammy, z tego co pamietam, zasmial się cicho.

- Dobra panie komik, teraz powiedz mi, jak mam zjeść śniadanie bez użycia rąk? - spojrzałam na niego pytająco.

- Odwiazemy cię. - wtrącił się niższy.

- Ta, jasne. Żeby nas pozabijała, myśl trochę Johnson. - popukał się palcem po czole. - Słuchaj słoneczko, nie wiem jak to zrobisz Ale życzę Ci powodzenia.

Sammy wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie sam na sam z blondynem, który swoją drogą było bardzo uroczy.

- Odwiaz mnie, przecież nic ci nie zrobię. Uratowaliscie moją przyjaciółkę i daliście mi śniadanie. Może nocleg nie był zbyt przyjemny Ale nie narzekam.

Uśmiechnęłam się w stronę chłopaka.

- Jak mam być szczery, to ci nie ufam za bardzo.

Chłopak przejechał ręką po głowie.

Do pokoju był znany mi chłopak.

- A ty co, pogawędkę sobie urzadzasz? - brunet zasmial się. Nienaiwdze gnoja.

Dead HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz