Yuuri Katsuki...

809 64 11
                                    

Operjacja trwała od 3 godzin. Yuuri nerwowo chodził przez cały czas od drzwi do drzwi, znajomi Victora natomiast siedzieli przed salą na krzesłach. Japończyk ukrył twarz w zgięciu swojego łokcia, a z jego oczu mimowolnie popłynęły łzy.

- To za długo trwa.- stwierdził Otabek, opierając głowę o ścianę za sobą. Brunet wściekły spojrzał na niego, objął swoje ramiona rękami.

- Wszystko jest dobrze! Lekarz mówił, że to będzie tyle trwać!- krzyknął zezłoszczony. Wszyscy podnieśli na niego wzrok, lekko zaskoczeni jego zachowaniem.

Brunet nigdy nie dawał wrażenia niespokojnego. Na zawodach nigdy nic nie mówił, jedynie siedział na ławce, cierpliwie czekając na swoją kolej. Nawet nie reagował na zaczepki innych, lub zaproszenia do konwersacji, przylepił tym sobie nalepkę niemowy i samotnika.
Reakcja ich na to nie była niespodziewana.

- Przepraszam. Po prostu...boję się. Wiem, że Vitya jest silny, ale nie na tyle, żeby...No...wiecie.- wyznał speszony czarnowłosy, po czym usiadł na krześle obok nich.

-My nie mówimy o tym samym Victorze. Victor Nikiforov nie dałby się zabrać na tamten świat wiedząc, że ty zostaniesz sam. Nawet gdyby zawlekli go tam siłą, wyrwałby się i do Ciebie wrócił. Nie ma mowy, żeby nie przeżył.- oznajmił pewnie Chris, położył mu dłoń na ramieniu. Ten nic nie odpowiedział i przytulił się do niego.

-Może masz rację...-westchnął. Blondyn najpierw nie wiedział co ma zrobić, lecz po chwili przytulił go do siebie.

W pewnej chwili do poczekalni pewnym krokiem weszła kobieta, mierząc wszystkich wokoło siebie mroźnym spojrzeniem. Biła z niej tak lodowata aura, że zebranym w środku zrobiło się zimno. Miała jasne, niemal białe włosy, bardzo przypominające kolor Victora, zielone, żywo iskrzące się obojetnością oczy oraz jasną, porcelanową cerę.

-Gdzie jest Victor Nikiforov?- spytała obojętnie, natomiast w jej oczach Yuuri dostrzegł troskę. Czekajcie...jasne, platynowe włosy...pytała się o Rosjanina
...w jej głosie, jak i w oczach dająca się zauważyć obawa...czy to możliwe, żeby ta kobieta była matką Nikiforova?

-Operują go. Jeszcze trochę to potrwa.- Japończyk wstał że swojego krzesła, jednocześnie wyswobadzając się z lóźnego uścisku zielonookiego. Ponieważ był niskiego wzrostu, musiał stać na palcach, by dosięgnąć do oczu kobiety.

-Ty pewnie jesteś Yuuri Katsuki?- uśmiechnęła się ciepło. Jak ręką odjął zniknęła bijąca od niej obojętność, dając upust tym pozytywnym emocjom. Położyła na jego ramieniu swoją ozdobioną w różnej maści pierścionki dłoń.-Przepraszam. Miałam przyjechać wcześniej, ale był wypadek i nie mieliśmy gdzie przejechać-westchnęła.

-Nic się nie stało. Victor był w dobrych rękach.- uspokoił ją brązowooki. Pomógł usiąść jej na krześle, gdy zobaczył, że ta powoli zaczęła się osuwać. Pobladła na twarzy.

-Jak z moim synem? Widziałam w telewizji to, co wydarzyło się na lodowisku, ale zaraz po jego upadku materiał się urwał.- wyjaśniła.

Kontuzja (Victuuri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz