Operacja trwała od dokładnie 6 godzin, lekarze zmienili się już przynajmniej 4 razy. Niepokój Yuriego rósł z każdą minutą coraz bardziej. Dzielnie w czekaniu wspierali go przyjaciele Rosjanina, od początku nie wychodzili że szpitala, czasami udawali się do do bufetu, żeby przynieść coś do jedzenia sobie i Japończykowi.
-prosiak jedz. Victorowi na sto procent nic nie jest.- nakazał surowo Jurij, lecz w jego oczach można było dostrzec cień niepokoju. Brunet z niesmakiem wziął do ust mającą przypominać zupę breję i skrzywił się na jej smak. Co się będzie oszukiwał! W tej chwili nie zjadłby dania nawet z najlepszej restauracji w Rosji! Usiadł na krześle przed blokiem.
Do głowy przyszły mu obrazy, które teraz prawdopodobnie rozgrywały się na sali. Idące, medyczne wiertła, pełno krwi Nikiforova, jego wręcz przerażający spokój na twarzy... jednym słowem widoki jak z horroru. Gdyby nie ręka i zdolność człowieka do powstrzymywania wymiotów, na podłodze już leżałaby plama wcześniej zjedzonej brei. Przymknął lekko oczy, pochylając swój tułów do przodu.
-Yuri, wszystko dobrze?- zatroskała się matka Rosjanina, przysiadując przy przy chłopaku, obejmując go swoim ramieniem. Spojrzała w jego zamknięte ślepia. Ten jedynie leniwie przeniósł na nią swój wzrok, po czym skierował go z powrotem na szklane drzwi.
-Boję się o niego. Po prostu.- wyszeptał. Poczuł silną potrzebę czyjegoś ciepła, więc przytulił się do kobiety. Ta choć trochę przypominała mu platynowłosego, chociażby zapachem. Ta zareagowała lekkim uśmiechem i pogładziła jego włosy. Wiedziała, że potrzebuje teraz ciepła i wsparcia drugiej osoby.
Obserwowane przez azjatę drzwi otworzyły się na oścież, natomiast że środka wywieźli na łóżku jego narzeczonego, jeszcze nieprzytomnego. Brązowooki szybko wstał, podbiegł do nich oraz najdelikatniej jak mógł, przytulił do siebie siwusa. Ten lekko zadrżał, gdy lodowate palce jego ukochanego spotkały się z jego rozgrzaną skórą. Otworzył lekko oczy.
-Mogę pana poprosić do siebie?- ordynator delikatnie chwycił za ramię Katsukiego, a ten posłusznie powędrował za nim do jego gabinetu. Wiedział, czego może się spodziewać. Najzwyczajniej w świecie się z tym pogodził, teraz pozostało mu powiedzieć o tym 28-latkowi. Usiadł na krześle przed biurkiem.
-A więc...mój narzeczony nie będzie mógł chodzić...- westchnął ukeś. Wbił palce w podłokietnik.
-Na szczęście muszę pana rozczarować. Udało nam się ponaprawiać nerwy, pan Nikiforov będzie chodzić...- wyjaśnił lekarz, na jego słowa Yuri wyskoczył z miejsca i ponownie zaczął skakać że szczęścia.-Będzie mógł wyjść jutro, ale nie może jeszcze chodzić...rekonwalesencja również będzie długa, a rehabilitacja ciężka, mimo to po paru miesiącach stanie na nogi...nawet dzisiaj będzie mógł się trochę przejść.- dodał. 24-latek wybiegł z prędkością światła do swojego partnera, gdy trafił do odpowiedniej sali, mocno promieniał z radości. Znowu zastał go widok przyjaciół niebieskookiego, tarmoszących jego włosy.
-Yuri, ja je czuję! Wiem, że je mam!- wykrzyczał ze łzami szczęścia Victor, nie zwracając już uwagi na swoją czuprynę. Yuri wybuchnął śmiechem, nareszcie nie miał problemów i nie musiał się martwić. Usiadł na krześle oraz mocno przytulił się do siwusa.
- Dobra staruszki, zostawmy ich na chwilę samych...- JJ wygonił całą sworę z sali, przymykając lekko drzwi. Japończyk wplótł dłoń w srebrne kosmyki Vitya'i. Teraz miał pewność, że wszystko się ułoży. Spojrzał na nogi platynowłosego.
-Czujesz je na pewno?- zaciekawił się, lekko odkrywając kołdrę w miejscu kolan. Położył na jednym dłoń, na co mężczyzna zadowolony jęknął. Nie mógł doczekać się swojego powrotu do domu, a w jego myślach zawitały niezbyt poprawne etycznie widoki, typu na maksa rozpalonego narzeczonego, romantyczna kolacja z podtekstem, cała noc wspólnej zabawy sado-maso. Ostatnimi czasami właśnie taką formę upodobali sobie.
-Tak. Wiesz co? Żal mi patrzeć na Ciebie ubranego...-siwus oblizał z pożądaniem swoje wargi, sugestywnie poruszył brwiami, wywołując u 24-latka dużej wielkości rumieniec. Ukrył twarz w swojej bluzie.
-Wiem. Chłopaki! Chodźcie! Victor chce macanka włosów!- wykrzyknął w stronę wyjścia, natychmiast do środka weszli i wszyscy i zaczęli miętosić włosy Victora. Właściciel siedział naburmuszony, co chwila zdmuchując z nosa ocalały od cudzych łapsk kosmyk. Yuri nie powstrzymywał chichotu, który po chwili zmienił się w rżenie konia. Nawet wtedy wyglądał słodko.
-Mogę nawet wam oddać swój szampon, tylko zostawcie mnie w świętym spokoju!- warknął zirytowany 28-latek. Mimo denerwujących i lekko bolesnych gestów łyżwiarzy cieszył się, że wszystko się ułożyło.
Nie bójcie się, to jeszcze nie koniec xD. Mam nadzieję, że się podoba. Papatki! ❤❤