Operacja coraz bardziej się wydłużała, a przed salą został Yuuri i matka Victora. Pozostali rozeszli się do domów zważywszy na późną godzinę.
-Ile już minęło od momentu rozpoczęcia operacji?- spytała zmęczonym tonem platynowłosa nadal drepczącego w miejscu Japończyka, po czym wzięła łyk kawy. Czarny napar choć trochę pozwalał jej zapomnieć o zmęczeniu, które odczuwała od swojego przyjazdu tutaj.
- Nie wiem dokładnie, ale gdzieś około 4 godzin.- wymamrotał w odpowiedzi brunet, usiadł na krześle obok niej i skierował swój wzrok w stronę drzwi OIOM'u. Miał nadzieję, że za chwilę otworzą się i wyjdzie stamtąd zadowolony z pomyślnego przebiegu operacji lekarz.
To była jego wina. A przynajmniej tak sądził głos w jego podświadomości, który nie dawał mu spokoju. W końcu To on kazał trenować Victorowi do upadłego, nie pozwalał mu jeść ani pić zbyt dużo. Po prostu, przez te parę tygodni przed zawodami Rosjanin miał prawdziwy obóz przetrwania.
Nie chamował już łez, powoli toczących się po jego zarumienionych od wysokiej temperatury policzkach. Pojedyńcze ich kropelki spadły na jego bluzę.
-Yuuri? Wszystko w porząd...-Adeline (matka, jakby coś) zatroskana jego stanem już chciała spytać, czy coś się dzieje. Zatrzymał ją jednak dźwięk otwieranych drzwi a następnie spokojny głos lekarza.
-Panie Katsuki, proszę ze mną do gabinetu. Pan Nikiforov upoważnił pana do odbierania informacji o jego stanie zdrowia.- poprosił brązowookiego, zaprowadził go do swojego gabinetu. Chłopak usiadł na krześle naprzeciw biurka, natomiast profesor ortopedii usadowił się wygodnie na fotelu za nim.
-I jak z Victorem?- spytał 24-latek, który z emocji nie był w stanie spokojnie siedzieć w bezruchu oraz kręcił się niespokojnie na swoim miejscu. Mężczyzna westchnął ciężko.
-Udało nam się przestawić kręg z powrotem na swoje miejsce...- zaczął i z pewnością by kontynuował gdyby nie łyżwiarz. Zerwał się on z miejsca, po czym zaczął skakać po całym pomieszczeniu, mając kolokwialnie mówiąc w miejscu, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę.
-Przepraszam...-westchnął z lekkością, usiadł na powrót na krześle. Położył z nadzieją dłonie na blacie mebla. Dostrzegł w spojrzeniu lekarza coś, co na nowo wzbudziło jego niepokój. Czyżby...Czyżby coś poszło nie tak?
-Niestety, ale nie poszło po naszej myśli. Nie udało nam się zespolić ze sobą pouszkadzanych nerwów, co równoznaczne jest ze stratą czucia w nogach...A przy tym...z brakiem możliwości chodzenia...- wyjaśnił Philips.
Yuuri omal nie zemdlał. Jego świat runął w gruzach tak samo, jak prawdopodobnie świat Victora. To wszystko było jego winą. Przez niego 28-latek miał spędzić całe swoje życie na wózku, bez możliwości chodzenia o własnych siłach. Przez jego cholerne, sadystyczne metody miał już nigdy nie wstać o własnych siłach.
-Podejmiemy się jeszcze jednej operacji, która być może pozwoli panu Victorowi chodzić, lecz na to są marne szanse.- rzekł medyk.
Czarnowłosy wpadł w płacz. Płakał dopóty, dopóki ordynator nie pomógł mu wyjść z pomieszczenia. Katsuki przez cały czas powstrzymywał się od ponownym wybuchnięciem szlochem. Musiał być silny i się nie załamywać. Dla Victora.
Adeline tymczasem siedziała już w sali, gdzie przewieziono Nikiforova. Głaszcząc jego dłoń, nuciła cicho kołysankę. Śpiewała ją bardzo często, kiedy platynowłosy, będący jeszcze maluszkiem, nie mógł zasnąć.
Ah...ile kobieta by oddała, żeby naprawić wszystkie błędy w relacji że swoim synem. Żałowała. Bo nie było jej przy Nikiforovie, kiedy ten najbardziej jej potrzebował. Przez te wszystkie lata nie odzywała się do niego, a teraz miała okazję zobaczyć tego skutki.
-Wiem, że mnie słyszysz synku. Przepraszam cię. Nie było mnie przy tobie, kiedy najbardziej tego potrzebowałeś. Gdyby nie Yuri, zostałbyś całkowicie sam. Jestem najgorszą matką...- westchnęła.
Ocknąłem się nieokreśloną ilość czasu po operacji, czując na swojej dłoni przyjemne ciepło, kojarzące mi się z jednym. To na pewno Yuuri siedział przy mnie, czekał, aż otworzę oczy i spojrzę z miłością w jego śliczne, brązowe ślepka. Ehh...nigdy nie myślał o sobie. Wszystko mnie bolało. Każda najmniejsza komórka, mięsień, czy nerw dawały o sobie znać w postaci lekkiego bólu. Jednak...Jednak coś było nie tak. Ból ustawał w jednym miejscu, a mianowicie poniżej bioder. Ku mojemu przerażeniu nie tylko ból tam się kończył. Czucie w nogach także zniknęło. A może to jedynie krótkotrwały skutek operacji? Zapewne...Pragnąłem otworzyć oczy. Ujrzeć jego pełne troski oczka, lekko zadarty nosek...
Matka Victora wpatrywała się w swojego syna, który zaczął powoli ruszać palcami. Natomiast na jego twarzy malował się niewymowny spokój. Taki, jakby nic się nie stało, a sam mężczyzna znajdowałby się na jakichś ekskluzywnych wczasach.
-Yuuri, skarbie...- wyszeptał słabo niebieskooki, otworzył swoje oczy. Zdziwiony spojrzał na swoją matkę, po czym zaczął nerwowo kręcić głową w poszukiwaniu swojego ukochanego.
-Tu jestem, Vicuś...- oznajmił Yuuri. Stał on oparty o framugę, uśmiechając się lekko przez łzy. Usiadł na krześle przy łóżku, po czym złożył delikatny pocałunek na czole łyżwiarza.
- Nie czuję nóg...to dlatego, że jestem po operacji, prawda?- wyszeptał z nadzieją Nikiforov, na co serce 24-latka boleśnie zakuło. Nie mógł mu tego powiedzieć.
-Oczywiście, Vitya...- cmoknął czule. Jego oczy, jak na zawołanie wypełniły się łzami. Starł je szybko, by Victor nie zauważył i nie zaczął wypytywać, bo wtedy na pewno nie dałby rady ukryć przed nim prawdy...