Część XVI

767 25 30
                                    

P.O.V. Annabelle

Nie wiem co się stało, ale przez ostatni czas byłam w próżni. Obstawiałam, że inni nie mieli tego szczęścia. Jako księżniczka Firedoll, miałam pewne przywileje? Spotkałam się nawet z moimi rodzicami, dowiedziałam się jak to było. I oddałam im mój diadem. Dlaczego? Nie było już mojego królestwa, a ja chciałam być człowiekiem, tylko że z super mocami. Z tego co się dowiedziałam od taty to jestem tu już pięć lat. Podobno Thanos, jakiś fioletowy typ rozwalił ponad 50% świata. Bo chciał doprowadzić do spokoju... Czy tam harmonii? Dla mnie to walnięty typ... Dobra, koniec pogaduszek... Ziemia mnie wzywa.

Kiedy zmierzałam w stronę rodziców, nagle zobaczyłam światło, po tym otworzył się portal, z którego wyszłam. Zobaczyłam tych co podobno nie żyli, czyli udało się! Czyli, że... Pete... Rozejrzalam sie i zobaczyłam go. Do oczu napłynęły mi łzy. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona.

- Pete... Ty żyjesz! - powiedziałam dalej płacząc.

- No jasne, An. Wszystko wytłumaczył mi Strange... Twoją sytuację też... Twoja córka, Clarisse... Ona nie istniała, to była jakaś iluzja. - powiedział Parker.

- Co? Co ty gadasz? Przecież byłam w ciąży... Ona... Ona żyła... - mówiłam.

- Nie do końca... Tak samo twoje małżeństwo z Rogers'em. Trafiłaś do układu Illenium, wtedy kiedy użyłaś złego zegarka Lokiego.

- Nie. Nie to nie prawda. Ty kłamiesz? Tak? Pete? Pete.... - mówiłam na skraju załamania.

- Nie. To wina Lokiego. Przewidział to i podmienił ci zegarki.

Moje oczy stały się pomarańczowe... Wiedziałam co się za chwilę stanie. Na szczęście Steve krzyknął do boju, czy coś... Nie wiem bo nie słyszałam go. Podleciałam do góry i zaczęłam zabijać wrogów. Następnie stworzyłam miecz... Nie pytajcie jak. Bo sama nie wiem. Schowalam skrzydła i spadłam na ziemię. Do ręki chwyciła mój nowy miecz i znowu wpadłam w wir walki. Nawet nie wiem kiedy dostałam strzałą w lewe udo. Wyciągnęłam ją, a rana od razu się zagoiła. Zauważyłam, że przyleciała
Kapitan Marvel, która rozwaliła statek Thanos. Zmarszczyłam nos. Coś mu się w niej nie podobało. Zaatakowała Thanos'a. Chciałam zobaczyć co się dzieje, ale widok zaslonili mi Chitauri. Yhhh...

Jak ja nienawidzę tych kosmitów. Tupnelam nogą, a w odległości 10 metrów ode mnie wszyscy kosmici zapalił się i po chwili został z nich pył. Uśmiechnęłam się i zaczęłam buec na Thanos'a, który powalił Marvel. Wszystko działo się tak szybko. Kilka cisow na Thanos'a, nie zauważyłam Steve'a, który pobiegł z Mjolnirem w ręku... Czekaj co? Skąd on go ma? Jak? W tej właśnie chwili dostałam wielgachnym mieczem Thanos'a. Poleciałam kilka metrów dalej. Chyba straciłam przytomność, bo kiedy otworzyłam oczy Stark pstryknął palcami. Chitauri rozpłynęli się, na czele z samym Thanosem. Nie mogłam się podnieść, nie wiem dlaczego ale nie uleczyłam się. O nie...

Czyli, że kamień ognia wyczerpał swoją całą energię. Nie istnieje. Mój miecz znikł, tak samo skrzydła, nie było ich! Moje moce zaczęły znikać! Spojrzałam na moje włosy... Zaczęły robić się takie jak wcześniej... Zaczęły być białe, a moje uszy nie były już spiczaste. Nie byłam już rudą 25 matką, ale 16 latką. Koło mnie zauważyłam Tony'ego. Doczołgałam się tam.

- Tony, nic ci nie jest, prawda? - zapytałam z nadzieją.

- An, jak miło ciebie widzieć... Chciałbym się pożegnać... Byłaś dla mnie jak córka, wiesz co mam nawet prawdziwą córkę, z Pepper. Jest taka śliczna. Bądź dla niej siostrą, dobrze? - pokiwałam głową.

- A co ze stażem? - Stark uśmiechnął się, a ja się prawie popłakałam.

- Nic bym cie nie nauczył, to ty mnie nauczyłaś, żeby próbować. Bez ciebie, to by się nie udało... Annabelle, nigdy nie wątp w swoje umiejętności... I proszę zajmij się Pete... - nie dokończył.

Księżniczka ponad prawem|| Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz