Część XI

884 26 26
                                    

P.O.V. Ann

- Doktorze!! Obudziła się... - mówił jakiś człowiek, ale ja nie słyszałam go do końca.

Dopiero kiedy ktoś mi pomachał przed oczami to zwróciłam na nich uwagę. Kiedy moje oczy napotkały się z niebieskimi, dobrze znanymi tęczówkami, szybko wstałam. Następnie rzuciłam się na nieświadomego Steve'a i przytulił am go mocno...

- Ummm... Przepraszam, ale kim panienka tak właściwie jest? Nie znam pani... - zapytał zdezorientowany Steve.

Posmutnialam i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że on mnie teraz nie zna... Złapała go za rękę i pociagnelam za sobą. Znalazłam małe jeziorko, więc tam usiadłam, a Steve patrzył na mnie nieufnie... Westchnęła głęboko i postanowiłam powiedzieć mu wszystko...

- Wiem, że mnie nie znasz Steve'ie Rogers'ie, ale kiedyś będziesz moim przyjacielem... Za jakieś sto lat dokładniej... Nazywam się Annabelle de Glamour i jestem elfką, dokładnie księżniczką państwa, które za wiek przestanie istnieć. Musiałam się cofnąć w czasie, bo nie chciałam mieć swoich mocy... Ale niejaki doktor Zola coś mi podał i mam nowe, ale podejrzewam, że stare też wrócą... I to znacznie silniejsze... - powiedziałam i spojrzałam na Kapitana.

Był zdziwiony, choć to za mało powiedziane.... Był nawet lekko zdruzgotany. Wziął głęboki oddech i zastanowił się chwilę, zapewne zastanawiając się nad pytaniem...

- No dobrze... Annabelle'o... Powiedz mi skoro jesteś moją przyjaciółką... Jaki jest mój największy, życiowy błąd? - zapytał, zapewne myśląc, że nie odpowiem na nie.

- Nie błąd, a błędy... Dokładnie dwa - spojrzał na mnie dziwnie chcąc zaprzeczyć - pierwszy to tatuaż w kształcie królika na twojej stopie po tym jak przegrałeś zakład z Bucky'im... - zawiesiła się na chwilę i zastanawiałam się czy mu o tym powiedzieć....

- A drugi niby jaki? Nie przypominam sobie, żebym miał dwa błędy życiowe - odparł że spokojem przemieszanym z ironią.

- Drugi... To taki, że.... Nie powiedziałeś mi co czujesz do mnie... Wyprzedził ciebie Pete, mój chłopak... Żałujesz tego i ty z przyszłości... Masz nadzieję... Ze zakocha się w tobie podczas wojny... I że pobierzemy się... - skończyłam i spojrzałam na niego.

Usiadł koło mnie i przytulił się do mnie. Odwzajemniłam uścisk.

- Ty... Ty naprawdę jesteś z przyszłości... Ja niewiem co powiedzieć... Ann, czy wygramy wojnę? - zapytał z nadzieją.

- Tak, Steve... Tak - powiedziałam i przytuliłam go jeszcze mocniej.

TIME SKIP ******** 3 miesiące później

- Steve! Nie możesz tam pójść! A co jeśli zginiesz... Steve.... Nie idź tam, proszę. - mówiłam cały czas do odwróconego do mnie tyłem Kapitana.

Nic nie odpowiadał. I tak już od pięciu minut. Cały był spiety i głęboko nad czyms myślał... Na nieszczęście moje moce legimencji nie wróciły jeszcze i nie mogłam się dowiedzieć co go tak denerwuje. Kiedy kolejna minuta upłynęła on odwrócił się nagle i spojrzała na mnie.

- Ann, ja muszę tam polecieć. Przełożyli nam misję - spojrzałam na niego ze znakiem zapytania - No bo ty też jednak lecisz - uśmiechnęłam się, bo marzyłam o tym - I ja... No bo... Tak sobie pomyślałem albo zdałem sobie sprawę, że ja... Kocham ciebie Annabelle... Chcę z tobą być na zawsze - klęknął na jedno kolano i wyciągnął malutką, drewnianą skrzyneczke i otworzył ją - wiem, że to nie żadne złoto, albo jakiś wielki diament, ale starałem się... I czy ty Annabelle uczynizz mnie najszczesliwszym mężczyzną na świecie i wyjdziesz za mnie? - zapytał i wyciągnął własnoręcznie zrobiony pierścionek ze srebengo druciku z małym kolorowym kamyczkiem w środku.

Stałam jak słup soli i nie mogłam na początku nic zrobić. Dopiero po chwili zasloniłam rękami usta i popłakałam się ze wzruszenia. Nie myśląc długo powiedziałam...

- Steve ja ciebie też kocham... I myślę, że będziesz wspaniałym mężem...

Księżniczka ponad prawem|| Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz