33

6.6K 399 401
                                    

— Było naprawdę... miło... – powiedziałam nieśmiało, kiedy zdałam sobie sprawę, że nadszedł czas, by wracać. Jak nieśmiała byłam, tak moja zboczona strona chciała jeszcze trochę podotykać jego ud.

Jungkook zaciągnął się głośno i przesunął palcem po łuku mojej szyi tak nagle, że zadrżałam.

— Musiałabyś to zakryć. – powiedział, zaskakując mnie.

— C-co?

W odpowiedzi ponownie podniósł palec i przełknęłam ślinę. Wciąż nic nie rozumiałam, chwycił mnie za ramię i zaprowadził do garderób.

Sapnęłam, patrząc na moją szyję. Na zgięciu był wielki purpurowy siniak... czy to guz? Umieram?Ale ja nawet nie wyszłam za Jungkooka... chwila, co?

Moje myśli przerwał jego śmiech. Spojrzałam na niego zdziwiona.

— O czym myślisz, kaczuszko? – powiedział, próbując ukryć rozbawienie, ale mu nie wyszło.

— To... poważne? Będę żyć? – zapytałam. – To zaraźliwe?

Jungkook roześmiał się tak mocno, że zaczął klepać się po udach, a łzy gromadziły się w jego oczach.

Może to zaraźliwe i już go dotknęło...

W końcu, kiedy skończył, odpowiedział:

— Tak, będziesz żyć. I nie wiem, czy to zaraźliwe. – podszedł bliżej, a ja cofnęłam się o krok, nie chcąc, żeby się zaraził.

— Mogę to zdobyć... od ciebie... jeśli mi dasz. – powiedział mi ochryple do ucha i zmarszczyłam brwi.

— Nawet ty jesteś- – przerwał mi.

— To malinka, kaczuszko. Zassałem twoją szyję, pamiętasz? – spojrzał mi w oczy i zaczęłam się rozgrzewać.

Retrospekcje jego warg i moich uczuć, i wszystkiego, co pojawiło się przed moimi oczami.

— Oh.

Zaśmiał się ponownie.

— Oh, faktycznie. – i zmierzwił mi włosy. Potem ostrożnie ułożył je na moim ramieniu, zakrywając znak, który zostawił.

— Jesteś taka niewinna. – spojrzał na mnie tymi przyjaznymi króliczymi oczami, a ja dosłownie czułam, że się topię.

— Masz na myśli głupia. – wydęłam się trochę.

— Mam na myśli – dziobnął moje pomarszczone wargi, powodując, że otworzyłam szeroko oczy. – niewinna. I moja.

Zaczęłam się rozgrzewać od palców u stóp do głowy, a uczucie światła zaczęło mnie przejmować.

— Nie mdlej, bo będziesz musiała się martwić o więcej niż jedną malinkę. – ostrzegł, a ja wrzasnęłam trochę i odskoczyłam.

Pokiwałam gorączkowo głową, nie mogąc mówić.

Ten chłopak będzie moją śmiercią z jego wiecznie dokuczającym...

— To moja kaczuszka. Chodźmy do domu. – uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. – Chodźmy.

Idąc ramię w ramię, wszystko, czego się bałam, to złapanie mnie i nie mogłam nawet skoncentrować się na tym, że Jeon Jungkook odprowadzał mnie po naszej randce.

— Co cię tak denerwuje, kaczuszko? Malinka? – odezwał się nagle. – Wyzdrowiejesz, kochanie. – zachichotał.

A kiedy roześmiał się jeszcze bardziej, zrozumiałam, że mój rumieniec jest widoczny nawet w słabym świetle księżyca.

— Ja... um... no cóż, może powinieneś założyć maskę, na wszelki wypadek? – przemówiłam po raz pierwszy w życiu.

Cisza.

Idziemy.

— Nie chcesz, żeby ktoś cię ze mną zobaczył? 

— O mój Boże! Nie chodziło mi o to! Miałam na myśli, że jeśli paparazzi cię tu zobaczą- – krzyknęłam w obronie, ale przerwał mi, przyciągając mnie w ramiona.

— To takie miłe, że martwisz się o mnie, ale bądź sobą i ciesz się moim towarzystwem. – powiedział cicho, a ja zaciągnęłam się jego zapachem i skinęłam głową.

— Jednak to ja, jeśli za bardzo się martwię. – wydęłam się w jego piersi.

Zachichotał.

— To prawda. Ale proszę, rozluźnij się. Nic się nie stanie, zaufaj mi.

I każda komórka w moim ciele uwierzyła w jego słowa. Zaufałam mu i lekko wsadziłam nos w jego muskularną pierś, w końcu doceniając dobre rzeczy.

Staliśmy na środku opustoszałej ulicy, przytulając się, Bóg wie, jak długo.

 — Pocałowałaś mnie w pierś? – sapnął, a ja psychicznie spoliczkowałam się za to, że nie kontrolowałam mojego zboczonego tyłka.

— N-nie... moje usta p-po prostu o-otarły się o t-twoją klatkę piersiową, kiedy cię p-przytulałam... – skłamałam.

— Tak, a twoje usta mają ciernie, bo teraz krwawię. – uniósł brew, spoglądając na swoją koszulę.

Cholera.

Szybko przykryłam nos tyłem rękawa, a rozbawiony Jungkook powiedział:

— Nie możesz nawet kłamać, kaczuszko. Twoje ciało zna prawdę... i ja też.

Całe poczucie humoru zniknęło z jego oczu i przełknęłam ślinę. Miałam kłopoty?

Mój instynkt kazał mi uciekać...

... i tak zrobiłam.

Pobiegł za mną, znowu się śmiejąc. Także śmiałam się z absurdalności sytuacji i zatrzymałam się, zanim mnie dogonił.

Oh. Mój dom był tak blisko?

Ponownie złapał mnie za rękę i przyglądał się przez chwilę, próbując złapać oddech; na jego twarzy wciąż widniał cień uśmiechu.

Przyglądałam się mu, gdy on skanował moją rękę.

— Y/n – zaczął. Czułam jak długo nie zwracał się do mnie moim imieniem. Podobało mi się, kiedy nazywał mnie kaczuszką. Czekaj, co? – Cieszę się, że wkroczyłaś do mojego życia. Nie sądzę, żebym się śmiał, uśmiechał i cieszył tak bardzo w moim życiu, jak dzisiaj,  z tobą.

A potem zapadła cisza - z wyjątkiem poszarpanych oddechów - gdy spojrzeliśmy sobie w oczy.

Byłam świadoma upału na twarzy, ale nie ośmieliłam się odwrócić wzroku. Nie wiem dlaczego.

Potem położył dłoń na mojej twarzy, głaszcząc mój policzek kciukiem. Pochylił się blisko moich ust, a mój ciężki oddech spadł do zera. Super.

— Zgaduję, że powiedziałem ci, żebyś mnie pocałowała – jego kciuk przesunął się po moim policzku do mojej dolnej wargi. – następnym razem.

Moje usta zadrżały, gdy spojrzałam mu w oczy, tak blisko mnie.

Zrozumiałam i podniosłam brodę do jego ust...

... a potem skosztowałam nieba.

you're not my biasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz