12.

1.9K 215 84
                                    

Pięć lat później

- Panie Kim! Musi pan pojechać na ten bankiet!

Taehyung odwrócił się w stronę swojej sekretarki i zmarszczył z irytacją brwi.

W dniu swoich dwudziestych urodzin przejął firmę po swoim ojcu, zostając jednym z najważniejszych szych w całej Korei. Jego ojciec, który ustąpił ze stanowiska z powodów zdrowotnych nauczył go wszystkiego, a ze swoim nieszablonowym myśleniem Taehyung poprowadził firmę na sam szczyt.

Dlatego właśnie uważał, że te cholerne bankiety są całkowicie zbędne.

Nie potrzebuje znajomości.

Sam sobie świetnie ze wszystkim radził.

- Nigdzie nie jadę. Nie mam ochoty spędzać choćby minuty w towarzystwie tych zapatrzonych w siebie durni - warknął, siadając za swoim biurkiem i pijąc z filiżanki kilka łyków słodkiej kawy.

Chociaż wydawać by się mogło, że tak ogromny sukces zmienił Taehyunga, to nie było to nic bardziej mylnego.

Ten dwudziestotrzyletni już mężczyzna, nadal był drobnym blondynkiem, który kochał słodycze, komedie romantyczne i nienawidził ludzi, którzy nazbyt chwalą się swoim bogactwem.

- Panie Kim! - jęknęła starsza kobieta, siadając na krzesełku na przeciwko niego. - Ja wiem, że nie lubi pan takich przyjęć, ale... Proszę zrozumieć, że firmie potrzebny jest jakikolwiek partner biznesowy. Teraz jest dobrze, ale co za pięć lat?

- Za pięć lat również będzie dobrze - stwierdził Taehyung, sięgając po czekoladowe ciastko.

- A jeżeli nie? Niech pan pomyśli o pracownikach, panie Kim! Jeżeli nasza firma upadnie ogromna liczba ludzi straci pracę! A przecież mają na utrzymaniu domy i rodziny!

Taehyung wgryzł się w ciasteczko, patrząc na swoją sekretarkę z rozbawieniem.

- Ależ pani czarne scenariusze wymyśla - parsknął, kiedy przełknął czekoladową słodkość. - No, ale niech będzie. Jeżeli to panią uspokoi to pojadę na ten głupi bankiet, ale nie obiecuję, że nawiążę z kimś współpracę.

Kobieta odetchnęła z ulgą, wstając z krzesełka i ruszając w stronę wyjścia.

- Och, zapomniałabym - uśmiechnęła się lekko, odwracając w stronę znudzonego tą rozmową Taehyunga. - Może pan zabrać ze sobą osobę towarzyszącą.

- Pojadę sam - mruknął od razu Taehyung, odwracając się do kobiety plecami.

A ta widząc, że nic nie wskóra w tym aspekcie, po prostu wyszła z gabinetu, zostawiając blondyna samego.

Taehyung spojrzał na swoje biurko, gdzie sekretarka pozostawiła zaproszenie. Po chwili wahania, otworzył ozdobną kopertę, pobieżnie na nie zerkając, po czym rzucił je gdzieś za siebie.

Oczywiście, że przyjdzie sam.

Tak jak zawsze od pięciu lat.

Mężczyzna zacisnął zęby, wyjmując zza koszuli łańcuszek, na którym wisiała zwykła srebrna obrączka. Chwycił ją w dwa palce i przyjrzał się inicjałom wygrawerowanym po jej zewnętrznej stronie.

Tyle razy miał ochotę zerwać ją z szyi i po prostu wyrzucić.

Ale nie potrafił.

Zamrugał gwałtownie, chcąc odpędzić niechciane łzy, które zebrały się w kącikach jego oczu, chowając wisiorek z powrotem za koszulę.

Kiedyś go wyrzuci.

Któregoś dnia to zrobi i zapomni o tym, że istnieje ktoś taki jak Jeon Jeongguk.

✓ Do you want to steal a car? • Taekook/VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz