11.

263 27 28
                                    

Dwie ważne informacje w notce autora, byłabym wdzięczna gdyby ktoś przeczytał, chociaż ku mojemu zdziwieniu nikt komentujący ich chyba wcześniej nie pomijał.

- Jesteś dla siebie strasznie wymagający - odpowiedziałam czując, jak miła atmosfera pryska. Nie winiłam go za to, jeśli był czymś zmartwiony, ja jako przyjaciółka mam obowiązek mu pomóc.- Możesz zapytać się kogo chcesz, każdy powie, że jesteś wyjątkowo miły i świetnie się z tobą rozmawia!

- Niby kogo mam zapytać?- na jego twarz wstąpił gorzki uśmiech.- Mojej drużyny, która musi ze mną pracować? Moich pracodawców?

Dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo samotnie musiał się czuć. Na każdą relację patrzał na zasadzie, że ludzie muszą z nim wytrzymywać, bo nie mają wyjścia. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo się mylił.

- Właśnie tak, jak mówisz. Twoja drużyna jest dla ciebie jak rodzina, Hanbee bardzo się o ciebie martwi i na pewno ma cię nie tylko za przełożonego, ale też za przyjaciela - mówiąc to, złapałam czarnowłosego za rękę i zmusiłam do nawiązania kontaktu wzrokowego.- Zaprzyjaźnienie się z tobą, to najlepsze, co mnie spotkało od bardzo dawna.

- Rosie...- zaczął cicho.- Nie jestem dobrym człowiekiem, nie sądzę, że zasługuję na życie i na takich przyjaciół... Oni mimo, że wiedzieli, kim byłem, nie skreślili mnie. Cieszę się, jeśli faktycznie mogę nazywać ich swoimi przyjaciółmi - uśmiechnął się szczerze. Byłam szczęśliwa, widząc znowu jego uśmiech bez cienia smutku. To dosyć rzadkie. Zabrałam swoją rękę i zaryzykowałam pytaniem:

- Czy mogę wiedzieć... Co takiego się stało? Kim byłeś?- na te słowa Juuzou lekko się spiął, odwrócił wzrok, skierował go teraz na krzaki czerwonych róż na środku parku. Westchnął ciężko i zaczął mówić.

- Zasługujesz na to, żeby wiedzieć. Nie będę cię winił, jeśli się przestraszysz i odejdziesz, to całkowicie zrozumiałe - po tych słowach niemalże poczułam fizycznie jak uderza we mnie poczucie winy. Daje mi wybór, mimo, że jak sądzę jego przeszłość musiała być bardzo burzliwa, podczas gdy ja chcę tylko wykorzystać jego zaufanie.

Czułam, że to nie jest w porządku. Nie chcę tego słuchać, nie chcę, żeby mi się zwierzał. Nie chcę, żeby mi zaufał. Nie chcę, żeby się ze mną przyjaźnił, ani nie chcę, żeby się we mnie zakochiwał. Chcę, żeby był bezpieczny.

Obiecuję, jeszcze to wszystko odkręcę.

- To wszystko zaczęło się od momentu, kiedy mama zobaczyła we mnie potencjał. Bardzo mnie kochała, chciała dla mnie jak najlepiej - kontynuował.- Była ghoulem i wiem, już samo to, że byłem wychowywany przez ghoule musi być dla ciebie straszne, ale ona naprawdę mnie kochała i się o mnie troszczyła! Każdej nocy w barze dla ghouli organizowała pewno... Ciekawe wydarzenie. Ze mną w roli głównej. Oraz ofiarami - w tym momencie przerwał i spojrzał się na mnie ukradkiem, sprawdzając, czy już nie chcę uciec. Upewniając się, że nie mam takiego zamiaru, wrócił do opowiadania.- Im brutalniej i ciekawiej odbierałem im życia, tym więcej "punktów dobrego chłopca" dostawałem. Za nie odblokowywałem nowe przedmioty, którymi potem mama mnie krzywdziła.

- Juuzou - przerwałam mu.- To nie była mama. Nie kochała cię, tak się nie robi osobom, które się kocha - mimo, że to, co powiedziałam mogło być niemiłe i nietaktowne, nie mogłam słuchać, jak bardzo został skrzywdzony, a z jakim szacunkiem cały czas ją traktował. Musiałam mu to uświadomić, inaczej nie byłabym sobą.

- Możliwe, ale ja nie jestem na nią zły. Dzięki niej i tym wszystkim bliznom, które mi zostawiła, ukształtowałem siebie, a ją zawsze będę dobrze wspominał - odpowiedział.- Tak czy owak, cieszyło mnie to, że byłem dobrym chłopcem, lubiłem, to co robiłem i to... To teraz nie daje mi spokoju. Po pewnym czasie, jej działalność została zatrzymana przez CCG, właśnie wtedy zostałem uratowany przez mojego mentora- Shinoharę. Mojej mamie udało się uciec, a mnie w niedługim czasie zwerbowali do CCG. Wtedy nie miało to dla mnie zbyt dużego znaczenia, widziałem to jako kolejne polecenie do zabijania. Robiłem to bez opamiętania, uciekałem się do najbardziej brutalnych sposobów, jakie tylko znałem. To było jak zabawa, nie miałem żadnego szacunku do życia innych, a swoim w ogóle się nie martwiłem. Nie zauważyłem nawet, jak zacząłem się przywiązywać do Shinohary. Był dla mnie nie tylko opiekunem, nauczycielem, zbawcą, ale też przyjacielem. To on nauczył mnie jak czuć, kochać, szanować i otworzył oczy na inną rzeczywistość, o której nie miałem pojęcia. On... To on powiedział, że byłby smutny, gdybym umarł, a ja nigdy nie sądziłem, że można być smutnym z powodu czyjejś śmierci. Nieco później to ja pozwoliłem mu odejść, to był pierwszy raz, kiedy poczułem rozpacz, gniew, żal i poczucie winy. To wszystko, uderzyło we mnie tak nagle, co nie zmienia tego, że wciąż byłem, jestem i już zawsze będę tylko mordercą.

how to pretend. ||Juuzou Suzuya | poprawione||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz