12.

255 28 16
                                    

Przez całe dwie godziny siedziałam spięta na kanapie. Moją jedyną rozrywką było patrzenie się w ścianę na przeciwko mnie. Byłam za bardzo skrępowana, żeby położyć się i zasnąć albo zrobić cokolwiek sensownego. Chciałam już wrócić do domu, ale bałam się, że to może być jakaś pułapka. Strach, że Juuzou może mi coś zrobić jest nieodłączny praktycznie od kiedy tylko podjęłam się tego zadania. Właściwie nie wiem do czego może być zdolny, a ja nigdy z nikim nie walczyłam, więc nie mogłabym się obronić. Nie wiem, co sobie wyobrażałam pod wpływem żądzy zemsty, ale z takim kagune i znikomymi umiejętnościami mogę poradzić sobie jedynie w polowaniu na pijaka. Nie przesadzam, po prostu nie potrafię.

Ciszę przerwał dźwięk otwieranych drzwi w przedpokoju. Podskoczyłam w miejscu i szybko wstałam z kanapy.

- Rosie? Jesteś?- usłyszałam jak na ziemię upada coś ciężkiego, powodując ogromny hałas. Spojrzałam się w stronę Juuzou, który upuścił wielkie i ostre quinque i właśnie podchodził w moją stronę.- Już wróciłem, mam nadzieję, że się nie zanudziłaś - powiedział stając przede mną, ale ja nie potrafiłam oderwać wzroku od przerażającej kosy.

- Chyba muszę już iść, spędziłam tu więcej czasu niż przewidziałam - odpowiedziałam szybko, wiedząc, że pewnie bardzo zbladłam.

- Myślałem, że może wyjaśnię ci wszystko zanim dowiesz się w inny sposób. Zresztą jeszcze do końca nie jest bezpiecznie - bezpiecznie jak na razie nie jest tutaj. Na pewno nie dla mnie.

- Tylko szybko - poprosiłam.

- Postaram się, ale jeśli będziesz chciała wiedzieć więcej, to na wszystko ci odpowiem. Nie chcę, żebyś czuła, że coś przed tobą ukrywam, po prostu mi zaufaj - w tym momencie złapał mnie za rękę i posłał delikatny uśmiech, zmuszając mnie, żebym całą swoją uwagę skupiła na nim. W jego czerwonych oczach widziałam szczęście i lekkie zdenerwowanie. To uspokoiło mnie na tyle, że mogłam odpowiedzieć mu tym samym uśmiechem.

- Już od dawna ci ufam - powiedziałam. Poprawiłam uścisk naszych dłoni tak, żeby teraz nasze palce się przeplatały. Widziałam jak jego policzki lekko się zaczerwieniają. Miałam małą nadzieję, że może wieści nie będą takie złe.

- Och, naprawdę?- przez chwilę miałam wrażenie, że czarnowłosy cofnie rękę, jednak on tylko uśmiechnął się szerzej.- Wiesz, że mam do ciebie słabość, ale jesteś strasznie naiwna. Twoje towarzystwo jest okropne, naprawdę, ugh.

- O co ci chodzi?- zaśmiałam się.- Nie znasz moich przyjaciół.

- Umm... Właśnie poznałem - puściłam jego rękę i przestałam się śmiać.

- Jak to? Kiedy?

- Posłuchaj...- zaczął.- Chciałem cię chronić, miałem złe przeczucie co do tej dwójki u ciebie. Czułem od nich krew. Poza tym tego chłopaka skądś już kojarzyłem, więc kazałem Hanbee go znaleźć. Rosie, oni są ghoulami.

- Ale... Czy ty... - zaczęłam się jąkać. Więc jednak Mara miała rację. To wszystko moja wina.

- Mogli ci coś zrobić, a nawet jeśli nie, to CCG postawiłoby ci zarzuty za ukrywanie ich. Nie chciałem cię stracić, więc tak. Zaatakowaliśmy ich - wstałam z kanapy i zaczęłam się powoli wycofywać. Nie mogę opisać, co w tym momencie czułam: strach, zaskoczenie, złość? Sens jego słów dochodził do mnie bardzo powoli, a ja z każdą chwilą czułam coraz większy ucisk w klatce piersiowej.

- Proszę, nie mów mi, że naprawdę coś im zrobiłeś - szepnęłam. Zatrzymałam się, kiedy natrafiłam na ścianę i szybko spojrzałam w stronę otwartych drzwi wejściowych.

- Dziewczyna nie żyje. Zadaliśmy jej najmniej bolesną śmierć jaką mogliśmy, ale stawiała duży opór - czułam, że jego głos powoli zmienia się w niepewny, zaczął przypatrywać mi się bardzo uważnie, a ja tylko stałam w miejscu nie mogąc się ruszyć.

how to pretend. ||Juuzou Suzuya | poprawione||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz