Rozdział 17

7 2 1
                                    

*Anastazja*
Impreza z każdą minutą rozkręcała się coraz bardziej. Byłam już lekko pijana, ale panowałam nad sobą. Na moich biodrach spoczywały ręce najlepszego, najprzystojniejszego mężczyzny jakiego znałam. Byłam taka SZCZĘŚLIWA! To co było między mną a Willem, nie mieściło mi się w głowie. Nigdy nie myślałam, że druga osoba może być dla mnie tak cholernie ważna jak on. Kochałam go, chciałabym przetańczyć z nim wieczność.
-Kochanie, wyjdziesz ze mną się przewietrzyć na moment?-krzyknął mi mój luby do ucha.
-Jasne.
Przed klubem stało paru mężczyzn palących papierosa. Ja z Willem oddaliliśmy się trochę na tył. Czułam, że chce być ze mną na osobności. Kiedy z oczy zniknęło mi wejście do klubu, zrzuciłam się odrazu na niego. Jego usta zaczęły mnie namiętnie całować. Tequila nadała im słodki i przyjemny smak. Nasze wargi pasowały do siebie idealnie. Czułam jak jego ręka wchodzi delikatnie pod moją sukienkę, chciałam tego. Nagle usłyszałam czyjś pisk.
-Słyszałeś to?-zapytałam.
-Spokojnie kochanie, wydawało ci się-powrócił do dalszych pieszczot, ale nie mogłam się za bardzo skupić.
-Pomooocy!!! Proszę!! Pomo...-teraz to słyszałam bardzo wyraźnie krzyk kobiety. Odrazu odepchnęłam chłopaka i zaczęłam biec w kierunku dźwięku, którego usłyszałam. William złapał mnie za nadgarstek i próbował mnie powstrzymać. Jednak wyrwałam mu się i zaczęłam biec najszybciej jak potrafię w moich wysokich szpilkach. Kiedy wyszłam za róg budynku klubu, w oddali w krzakach zobaczyłam trójkę osób. Chłopak w kałuży krwi, dziewczynę w samej bieliźnie i strzępach sukienki, oraz mężczyznę siedzące na niej okrakiem, który dłońmi ściskał jej szyje.
-Zniszczę cie suko! Zabije cię!-krzyczał swoim niskim głosem. Przeszedł mnie dreszcz strachu, oczy co chwile mi latały, to na mężczyznę w kałuży krwi, to na kobietę próbująca się wyrwać z uścisku. Nogi same zaczęły mi biec przez trawę. Nagle poczułam mocne uderzenie w bok. Poleciałam na kolana i zobaczyłam, że William biegnie w stronę gwałciciela.
-Nieeeeee!-zaczęłam przeraźliwie krzyczeć. W tym momencie wszystko potoczyło się strasznie szybko. William złapał za barki mężczyznę i odrzucił go na bok. Usiadł na nim okrakiem i z impetem zaczął okładać jego twarz! Nieznajomy odepchnął go kolanem i zrzucił się na niego. Zaczęłam biec w ich stronę. Rzuciłam się nieznajomemu na plecy i zaczęłam wpychać mu paznokcie w oczy. Poskutkowało to, mój chłopak wstał i kopnął go w brzuch. Mężczyzna zamachnął się i walnął mi w twarz łokciem. Odleciałam bezwładnie na bok, z ust pociekła mi krew. Szybko się jednak otrząsnęłam i zobaczyłam twarz ofiary gwałtu. To była OLIVIA! Miała posiniaczone całe ciało i twarz, z nosa leciała jej strumieniem krew, lecz nie leżała bezwładnie. Siedziała nad ciałem chłopaka i przyciskała rękę do jego głowy. Przez to, że jego twarz zalana była krwią, ciężko było mi stwierdzić kto to jest. Jednak gdy poleciałam na kolona przy jego ciele, zobaczyłam, że jest to NOAH! Olivia bardzo głośno szlochała i krzyczała. Wyciągnęłam odrazu telefon i wezwałam pomoc. Próbowałam zatamować krwotok z głowy, tak jak nas uczyli, lecz bezskutecznie. W tle słyszałam, że William dalej okłada nieznajomego. Moja twarz, kolona i dłonie były całe we krwi. Zarówno mojej, jak i Noah.
-Pomocy! Niech ktoś nam pomoże! Pomocy!- zaczęłam krzyczeć na całe gardło. Chwile później zobaczyłam, że na trawę wbiegają policjanci, ratownicy oraz mój tata. Z daleka mogłam zobaczyć jaki jest przerażony. Tata odciągnął mnie i roztrzęsioną Olivię od chłopaka. Podał jej swoją kurtkę i nas objął. Oby dwie nie mogłyśmy samodzielnie ustać na nogach, więc bezsilnie opadłyśmy na ziemie. Policjant przygwoździł Williama do ziemi. Nieznajomy, który był nieprzytomny, leżał na ziemi. W tym momencie do mojej głowy doszło coś jeszcze. Spojrzałam na twarz nieprzytomnego mężczyzny. Znałam ją. Widziałam ją.
To jest brat Williama. Rodrigo.

Miłość to klątwa diabła Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz