Kiedy ci się oświadczył - przebieg cz.III
- Sam:
Raz na pół roku Sam jeździ do Nowego Yorku na zjazdy rodzinne. Tym razem poprosił Ciebie, abyś wzięła w ten dzień wolne i pojechała z nim. Bez żadnego problemu zgodziłaś się, ponieważ wiedziałaś jakie to dla niego jest ważne.*na imprezie*
- Proszę wszystkich o ciszę, chciałbym coś ogłosić - powiedział Sam uderzając lekko łyżeczką w kieliszek - Dziękuję wszystkim za, jak zwykle, świetne spotkanie, dziękuję także mojej dziewczynie, która zgodziła się ze mną przyjechać - zwrócił się do Ciebie puszczając oczko - Kontynuując, jak już wiecie, bądź część z was jeszcze nie wie, poznałem T.I. na meczu koszykówki, gdzie uratowałem ją przed nieszczęśliwym spotkaniem z piłką - powiedział dumnie.
Tak więc, żeby potem nie powtarzać innym jaki był przebieg oświadczyn, mówię głośno tu i teraz - zwrócił się ku Tobie i kontynuował - Tamtego dnia skradłaś mi serce i poczułem, że to Ty jesteś tą jedyną. Chcę być przy Tobie i Cię chronić do końca mojego życia. Chcę się razem z Tobą zestarzeć, w naszym wymarzonym drewnianym domku na jeziorem. Mam nadzieję, że Ty też tego chcesz... Tak więc T.I., czy wyjdziesz za mnie?...- Scott:
- Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje naam! Nieech żyjee naam! A kto? Scott!!
- A teraz pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki - powiedziałaś trzymając tort.
- Miejmy nadzieję, że się spełni - odparł Scott uśmiechając się do Ciebie.
Po zdmuchnięciu świeczek mężczyzna przejął od Ciebie ciasto i zaczął je kroić na kawałki, a ty zaś włączyłaś muzykę i poszłaś do kuchni po sok. Chwilę później usłyszałaś głos swojej koleżanki dochodzący z pokoju gościnnego:
- T.I. chodź szybko!
- Już idę! - zawołałaś schylając się po napój. Mając już picie w ręce, szybkim krokiem ruszyłaś w stronę dużego pokoju. Gdy weszłaś do salonu, zobaczyłaś stojącego Scotta na środku pomieszczenia i dookoła niego ustawionych gości.
- Co tam? - zapytałaś z ciekawością.
- Odkąd Ciebie spotkałem stałem się szczęśliwszy - rozpoczął Scott - Wiem, że jesteś tą osobą, z którą chcę spędzić resztę mojego życia.
T.I.... Czy spełnisz moje marzenie i wyjdziesz za mnie? - powiedział klękając przed Tobą i wyciągając pudełeczko z kieszeni...- Stephen:
- Kochanie, co ty na to, żebyśmy się przeszli pod Wieżę Eiffla? - zapytał Stephen siadając obok Ciebie na kanapie.
- Jasne, czemu nie - odpowiedziałaś mu z uśmiechem.
Tak więc zebraliście się i spacerowym krokiem ruszyliście w stronę zabytku. Po 15 minutach byliście już na miejscu.
- T.I. wejdziemy na górę? Proszeee - zapytał podekscytowany mężczyzna.
- No nie wie... - Chodź będzie fajnie - powiedział Stephen ciągnac Cię za rękę nawet nie dając Ci dokończyć zdania...
Mężczyzna kupił bilety i cały uradowany zaczął Cię prowadzić na górę. Gdy weszliście na najwyższy punkt widokowy, Twoim oczom ukazała się piękna panorama Paryża.
- Ahhh cudownie tu - powiedziałaś tuląc się do Stephena.
- Przecudownie... - odpowiedział mężczyzna całując Cię w czubek głowy - A wiesz co jeszcze jest cudowne... piękne... i ma nieskończenie wiele zalet?
- No dawaj zaskocz mnie - zaśmiałaś się lekko.
- Ty - oznajmił, po czym złączył wasze usta w głębokim pocałunku. Po dłuższej chwili dodał:
- T.I. kocham Cię... I mam do Ciebie pytanie, o które w sumie powinienem Cię zapytać już dawno... A więc... Czy zostaniesz moją żoną? - zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Stephen wyciągając pierścionek z kieszeni...- Vision:
Tegoroczne święta spędzałaś ze swoim chłopakiem. Normalnie, w święta jachałabyś do rodziców i tam wspólnie obchodzilibyście te dni lecz tym razem widziałaś jak bardzo zależało Visionowi, abyś została z nim, więc po prostu nie mogłaś mu odmówić...
- Ooo jak ładnie pachnie, co tam gotujesz kochana? - zapytał Vis wchodząc do kuchni.
- Kończę doprawiać zupę grzybową. Spróbuj, dodać jeszcze jakieś przyprawy, czy już starczy?
- Już nic nie musisz dodawać, jest przepyszne.
- Dobrze, to możemy już siadać do stołu...Po skończonej kolacji, nadszedł czas na prezenty.
- Ja pierwsza! - krzyknęłaś biegnąc do pokoju, gdzie trzymałaś prezent dla Visiona - Proszę, to dla Ciebie.
Wręczyłaś chłopakowi pakunek, a on ostrożnie rozpakował prezent. Jego oczom ukazał się, zrobiony przez Ciebie kolaż z waszymi wspólnymi zdjęciami, nowy zegarek raz jego ulubione słodycze, czyli Toffifee.
- Dziękuję Ci bardzo skarbie - powiedział dając Ci buziaka - A teraz pora na mój prezent, tylko najpierw zamknij oczy i wyciągnij ręce do przodu.
Jak powiedział, tak zrobiłaś. Wyciągnęłaś dłonie i poczułaś jak Vis kładzie na nie mały prostopadłościan.
Otworzyłaś oczy i zobaczyłaś wiśniowe pudełeczko, w którym był zestaw kolczyków i naszyjnika.
- O jejku, dziękuję bardzo, są prześliczne - powiedziałaś, po czym przytuliłaś się do chłopaka. Szybko je założyłaś i o mało co się nie popłakałaś.
- Hej to jeszcze nie wszystko, mam dla Ciebie coś jeszcze. Do tego w komplecie... Pierścionek - wstał z kanapy i uklęknął przed Tobą - T.I. czy zaszczycisz mnie Twoim słowem i zostaniesz moją żoną?...- Peter Q:
Razem ze swoim zespołem pojechałaś do Kalifornii na koncert, na którym graliście jako goście. Jak każdy członek zespołu, miałaś możliwość zabrania ze sobą jedną osobę towarzyszącą, więc bez żadnego zastanowienia wzięłaś Petera. Wiedziałaś, że chłopak nie będzie miał nic przeciwko, a poza tym na 100% by się na Ciebie obraził, jakbyś go nie spytała...
- I jak tam samopoczucie?- spytała się Ciebie Amy (wokalistka w zespole)
- Nawet nie najgorsze - powiedziałaś z niepewnym uśmiechem na twarzy.
- Spokojnie, damy sobie radę - powiedziała obejmując Cię - Dobra ludzie, zaraz wchodzimy - dodała do reszty grupy.
Peter widząc, że już się zbieracie podszedł do Ciebie i mocno przytulił
- Będzie świetnie mała, wymieciesz tą scenę.
- Dzięki - powiedziałaś lekko się śmiejąc - Ok musimy już iść
- Połamania nóg - powiedział Peter i pocałował Cię w czoło...* po występie*
Wszyscy byli zachwyceni waszym wykonaniem. Wszystko poszło po waszej myśli, bez żadnych problemów.
Właśnie schodziliście za kulisy, kiedy z piskliwym głosem, jak fanka, podbiegł do was Twój chłopak z kwiatami.
- To było niesamowite!!
- Dzięki Peter - odpowiedzieli Twoi koledzy.
- T.I. ty byłaś nie z tej ziemi po prostu - powiedział mocno Cię tuląc.
- Kurde skarbie zaraz mnie udusisz
- Sorki, a tak wogóle to dla Ciebie - powiedział podając Ci bukiet - I jeszcze coś. Chciałbym Ci powiedzieć, że miałem farta, że spotkałem taką wspaniałą dziewczynę jak ty. Dzięki Tobie, moje życie nabrało barw i z dnia na dzień czuję się szczęśliwszy. Wiem, że to może jest szalone, ale za bardzo Cię kocham, żebym tego nie zrobił. T.I. T.N., czy wyjdziesz za mnie? - powiedział wyciągając pierścionek z kieszeni..._____________________________________
Hejka!
W końcu przybyłam do was z trzecią częścią tego rozdziału hehehe
Z góry przepraszam was za błędy, ponieważ pisałam to trochę w pośpiechu😂
Ale tak czy owak, mam nadzieję, że wam się spodobało i do zobaczenia za tydzień!👋👋
CZYTASZ
Marvel Preferencje •PL•
FanficBohaterowie preferencji: - Capitan America / Steve Rogers - Iron Man / Tony Stark - Winter Soldier / Bucky Barnes - Thor Odinson - Loki Laufeyson - Spiderman / Peter Parker - Quicksilver / Pietro Maximoff - Hawkeye / Clint Barton - Hulk / Bruce Bann...