5 || Jak Nataniel Kastielowi, tak Kastiel Natanielowi

252 28 1
                                    

Był zagubiony. Od razu po przyjściu do domu zaczął rozmyślać. Nie mógł tak popuścić momentu, w którym jego ciało się ożywiło. Tor rozmyśleń ciągle się zmieniał. Jednak najczęściej były to rozmyślania o Natanielu. Z tego, co pamiętał, jedyny poważny związek utworzył z Sucrette. Kiedy zerwali, Nataniel się zmienił. W byłym kujonie powstały cechy typowego bad boya, bawiącego się uczuciami wszystkich dziewczyn, które chociaż na niego spojrzą. Brzydził to Kastiela. Tak cholernie brzydziło.

Mimo że od czasu liceum za dużo nie gadali, Kastiel zauważył, że blondyn zaczął go bardziej irytować. Jego nienawiść do niego nie zgasła. Wręcz przeciwnie - z każdym nich przypadkowym spotkaniem zwiększała się. Zaniedługo wybuchnie, tworząc punkt kulminacyjny.

Był zły. Zły na siebie, jego ciało i na Nataniela. Czemu tak zaaragował? Wiedział, że czasami ciała nie da się powstrzymać i nawet widząc wroga, można się podniecić, ale do cholery, on jest chłopakiem! Do tego, kimś, kto zniszczył mu związek. Nienawidził go. Nie mógł tak zaaragować. Nie miał prawa. Pieprzonego prawa.

Takie myśli krążyły wokół niego od czasu przyjścia ze studia. Mówią, że z problemami się warto przespać, dlatego postanowił to też uczynić. Nie pomogło. Dlatego lada moment stał przed drzwiami pewnej blondynki. Potrzebował oderwania się od tego wszystkiego, a ona wydawała się najlepszym tego rozwiązaniem.

- Kas - skarciła go blondynka. - Nie podoba mi się to.

Wokalista zignorował jej słowa i siadł nonszalancko na miejsce obok dziewczyny i spojrzał na nią, rozmyślając.

- Nat znienawidzi Cię - stwierdziła, a ich spojrzenia napotkały się.

Och, poważnie?

- Jakby już tego nie robił - prychnął, wyciągając z kieszeni papierosy i zapalniczkę. Po chwili nikotyna rozpłynęła się w jego ustach.

- Złamałeś obietnice - wypomniała. Kastiel kolejny już raz zaśmiał się sarkastycznie, kręcąc przy tym głową lekko na boki. Wziął bucha i powoli go wypuścił.

- Zasady są po to, by je łamać - wzruszył ramionami, nie przejmując się powagą sytuacji.

Amber wstała z miejsca i podeszła bliżej niego. Jej poważny wzrok przeszył jego ciało. Odpowiedział więc jej tym samym. Po kilku sekundach wpatrywania się w siebie, dziewczyna pochyla się nad nim tak, że ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów.

Uśmiechnęła się kpiąco, zaś jej dłoń wylądowała na jego policzku. I nie, to nie było nic w rodzaju muśnięcia. To było uderzenie. Uderzenie niezbyt mocne, jednak piekąca skóra dała o sobie znać.

- Kastiel - odezwała się teatralnie Amber, mrużąc oczy. - Ogarnij się - poleciła wysokim tonem. Czerwonowłosy uniósł zdziwiony brwi i mimowolnie rozchylił wargi. Jednak szybko się ogarnął. Odepchnął ją lekko od siebie i wstał z miejsca. Przygasił papierosa, widząc, że nie za wiele z niego zostało.

- O co chodzi tym razem? - zapytał, gdy już stał naprzeciwko niej. Zrobił krok w przód, by widzieć jej złote oczy, które co chwilę błyszczały.

- Ty pomagasz mi, a ja tobie - wzruszyła ramionami. Jej ręka wylądowała na jego ramieniu, a jej uśmiech się rozszerzył. - To nasz układ, prawda?

- A jak ty mi niby pomagasz?

Złotooka jednak nie miała zamiaru odpowiedzieć na to pytanie.

Amber była ciekawą postacią. Zawsze jak sobie coś umyśliła, to tak musiało być. Była ona panią swoich własnych planów. Nigdy nie pozwoliła i nie pozwoli wejść nikomu sobie na drogę, a tym bardziej zmienić bieg jej zaplanowanych wydarzeń. Chciała pokazać wszystkim, że miała nad sobą kontrole. Często nie lubiła się dzielić swoimi wymysłami, więc i tak było tym razem.

Maska || Słodki Flirt Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz