Rozdział 3

405 19 3
                                    

Perspektywa Łukasza :
    Gdy się obudziłem się rano, było inaczej niż zwykle. Zacząłem myśleć w końcu pozytywnie myśląc, że mój braciszek jest przy mnie. Może i nie prawdziwy, ale wygląda i zachowuje się identycznie niczym mój brat. Ubrałem się szybko i zszedłem na dół do kuchni by zjeść śniadanie. W kuchni byli rodzice jak zwykle się kłócili - mam tego dość. Odezwałem się do rodziców w końcu po kilku minutach :
- Czy możecie przestać się kłócić - krzyknąłem do nich - tylko się kłócicie i was nie obchodzę!
- To nieprawda synku - powiedzieli czule - kochamy cię i to bardzo, naprawdę
- Przestańcie kłamać - powiedziałem ze łzami w oczach - naprawdę nie zauważyliście, że po śmierci brata zamknąłem się w sobie?
Po tych słowach wybieglem z domu. Chciałem uciec jak najdalej od nich i chciałem by przy mnie był mój brat. Prawdziwy brat, nie ten przyszywany brat Marek. Błąkając się po mieście ponad pół godziny zadzwoniłem do Marka, od razu odebrał.
- Hej, potrzebuję Cię - powiedziałem łkając do telefonu
- Co się stało? Gdzie jesteś? Zaraz przyjdę - powiedział wystraszony chłopak
- Park tam gdzie wczoraj - powiedziałem po cichu i się rozłączyłem

Perspektywa Marka :
    Biegnąc w stronę parku miałem najgorsze myśli przed oczami. A co jeśli chciał się zabić bo przypominam mu brata, za którym tęskni? Nie myśląc o tym długo biegłem dalej. Gdy dobiegłem do ławki, na której wczoraj się spotkaliśmy zobaczyłem Łukasza. Trząsł się strasznie, był cały blady a jego piękne oczy były całe czerwone od płaczu. Przytuliłem go najmocniej jak umiałem. Uspokajałem go i prosiłem by powiedział co się stało. Opowiedział o kłótni ze swoimi rodzicami. Ile ten chłopak miał w sobie nienawiści i żal do swoich rodziców. Powinienem się cieszyć, że chociaż moi się mną interesują. Tuląc Łukasza przez kilka minut bardziej ochłonął, ale wtedy był drugi problem. Było trzech kolesi, którzy uznali nas za parę homoseksualistów.
- Chyba pedały chcecie wpierdol - powiedział jeden z nich
- Nie jesteśmy pedałami - powiedziałem stojąc w obronie mnie i Łukasza
- Tak? Pedały się przytulają, a wy tak właśnie robiliście - powiedział z dziwnym uśmiechem - chłopaki bierzcie ich
Złapałem Łukasza i zaczęliśmy uciekać, niestety byli szybsi. Jeden z nich złapał Łukasza za koszulkę i podniósł do góry i dał 2 razy z pięści w twarz. Łukaszowi lała się krew z nosa wielkim strumieniem. Mnie tylko skopali i też poobijali twarz, ale nie aż tak jak Łukaszowi. Dwóch pozostałych kopało nadal Łukasza, nie tylko w brzuch, ale i w głowe. Mieliśmy szczęście, że straż miejska miała służbę w parku. Zadzwonili na karetkę. Łukasz stracił przytomność. Jak mogłem do tego dopuścić?! Dlaczego akurat jego pobili mocniej niż mnie. Ten chłopak i tak zbyt dużo przeżył w swoim życiu.

Miłość poprzez śmierć - KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz