Jimin obudził się przez mocne promienie słońca padającego na jego twarz, był zdezorientowany. Kiedy zasnął? Jak znalazł się w łóżku? Czy ta noc była tylko snem? Nie, nie ma mowy, ale... w takim razie dlaczego obok nie ma Yoongiego? Dlaczego łóżko po drugiej stronie jest zimne i puste? Jimin wstał gwałtownie czując narastający strach. Rozejrzał się po pokoju. Nie ma. Zajrzał do innych pomieszczeń. Też nic. Nie chodziło o to że nigdzie nie było samego Yoongiego. Nie było śladu po ani jednej jego rzeczy. Jakby nie tylko ich piknik na dachu był snem, ale cały chłopak, wszystko. Jimin zaczął nerwowo kręcić głową a do jego oczu napływały łzy. Czuł jakby miał zaraz wpaść w atak paniki. Zaczął się sam uspokajać mówiąc do siebie.
„Spokojnie, wszystko jest dobrze nie panikuj, przecież to o niczym nie świadczy tak? Może coś się stało, może musiał zabrać rzeczy do poprzedniego mieszkania. Tak to możliwe. Pewnie jest teraz na zajęciach. O właśnie, tak na pewno pojechał na zajęcia."
Wrócił do łóżka próbując się opanować i wybrał numer starszego. Poczta głosowa. W tej chwili ujrzał coś czego wcześniej nie zauważył. Białą kopertę, na szafce nocnej. Jedyne co po nim zostało. Sięgnął po nią wyjmując ze środka list. Rozłożył go trzęsącymi się dłońmi i odczekał chwile zanim dał rade przeczytać słowa, zapisane tak znajomym mu pismem. To nie mogło oznaczać nic dobrego, zaczął czytać na głos.
Do mojej największej miłości we wszechświecie...
Po pierwsze należą ci się wyjaśnienia, może myślisz że to nic dla mnie nie znaczyło, ale było całkowicie na odwrót, znaczyło za dużo. Jimin wiem o wszystkim, wiem o operacji, a raczej dlaczego nie chciałeś do niej dopuścić. Nie pozwolę by moja gwiazdka gasła. Bądź zdrowy, lśnij coraz jaśniej, proszę zrób to dla mnie. Nasza miłość nie wymaże się wraz z twoimi wspomnieniami, będę pamiętał za nas dwóch. Nawet gdy już zapomnisz moje imię. Zawsze będę cię kochał. Pewnie jesteś na mnie wściekły, pewnie mnie teraz nienawidzisz za tą decyzje, i dobrze. Zasługujesz na piękne pożegnanie Jimin, przepraszam że nie mogłem ci go dać. Gdyby tak się stało nie pozwoliłbyś mi odejść, albo co gorsza ja nie byłbym w stanie tego zrobić. Kocham cie, łamie ci serce ciągle to powtarzając. Tak naprawdę złamałem je już wczoraj, tam na dachu. Przepraszam, masz teraz szanse być od nowa szczęśliwym. Wierze że kiedyś znów cię ujrzę, być może wpadnę przypadkiem na ulicy, a twój uśmiech przypomni mi wszystkie kolory nieba które razem widzieliśmy. To już czas by się pożegnać.
Na zawsze twój, Yoongi.Jimin nie płakał, niczego nie czuł. Yoongi złamał obietnice, a razem z nim stracił wszystko co było w nim najlepsze. Wybiegł z mieszkania prosto na przystanek by wsiąść do pierwszego autobusu a oddychanie jeszcze nigdy nie było dla niego tak ciężkie. Był jak w amoku, nie mógł uwierzyć w to co się działo. Jeszcze kilka godzin temu był najszczęśliwszy na świecie w ramionach chłopaka który wyznał mu miłość. Jak życie mogło mu to robić, jak jego Yoongi mógł mu to zrobić. Nie. To nieprawda, zaraz to wyjaśni.
Wysiadł przed uczelnią starszego i idąc przez dziedziniec pytał przypadkowych studentów o czarnowłosego. Nikt nic nie wiedział, kilka osób potwierdziło tylko że nie widzieli go dzisiaj. W końcu spotkał chłopaka o czerwonych włosach którego zapamiętał z tamtego dnia gdy przyszedł tu po raz pierwszy.
-Hej, przepraszam wiesz może coś na temat Yoongiego? Słyszałem że nie przyszedł dzisiaj na zajęcia? – zaczepił go Jimin siląc się na słaby uśmiech oraz by jego głos nie drżał.
-Emm tak nie przyszedł dzisiaj, podobno jego współlokator mówił że nad ranem zabrał swoje rzeczy i wyniósł się. Ale kim ty w ogóle jes-Nie zdążył dokończyć bo Jimin zaczął pędzić w drugą stronę. Gdy nogi już odmawiały mu posłuszeństwa upadł zrozpaczony na brudny chodnik wybuchając płaczem. Zupełnie nie obchodzili go ludzie wokół. To wszystko prawda. Yoongi go opuścił, zniknął bez śladu, nie zobaczy go więcej, nie będzie go przy nim. Chłopak krztusił się łzami na środku ulicy i nie wiedząc co ma zrobić wybrał pewien numer.
-Halo? Jimin?
-Jak mogłeś... – zaczął cicho a przez nieustannie płynące łzy lekarz ledwo rozumiał co mówi.
-Płaczesz? Co się stało?
-To wszystko przez ciebie! – teraz uderzyła w niego złość, chciał obwinić cały świat za swoje nieszczęście.
-Jimin proszę spokojnie wytłumacz mi o co chodzi. – próbował zapanować nad chłopakiem zmartwiony jego stanem.
-Odszedł. Zostawił mnie! To twoja wina, jak mogłeś mu powiedzieć! – krzyczał do słuchawki roztrzęsiony.
-Yoongi? O nim mówisz? Jak to zosta-
-Co mam robić, pomóż mi, proszę – cały jego gniew zastąpiła rozpacz, chciał kogoś obok, nie, nie kogoś, chciał Yoongiego z powrotem. Inaczej nie poskłada swojego małego świata. On był najważniejszym elementem.-Hej spokojnie, jakoś spróbuje się z nim skontaktować. Gdzie teraz jesteś? – ton mężczyzny był delikatny, wiedział jak wrażliwy jest chłopak ale nawet w tych najcięższych chwilach nie był w takiej rozsypce.
-Przed uniwersytetem, nie ma go nigdzie, nie mogę się do niego dodzwonić ja-
-Ciiii, już nie płacz. Coś wymyśle tak? Jedź teraz do domu i odpocznij dobrze? – Jimin pociągnął nosem i pokiwał głową, wiedział że mężczyzna i tak tego nie zobaczy, ale wypowiedzenie czegokolwiek było zbyt trudne.
-Jimin słyszysz? Zadzwonię do ciebie później tylko nie rób nic głupiego.
-Dobrze. – powiedział cicho i rozłączył się.
Zrobił to co nakazał mu lekarz, zmusił się do wstania i udał prosto do domu. Nie miał siły na nic innego, nie miał siły też czekać. Chciał zniknąć, tak jak zrobił to Yoongi.----------------------☆----------------------
Mężczyzna próbował dowiedzieć się czegoś o Yoongim, ale tak jak mówił młodszy faktycznie zniknął bez śladu, nie chciał jednak tym jeszcze bardziej dobijać chłopaka. Cały dyżur po jego głowie krążył Min Yoongi. Co ten cholerny chłopak wymyślił? Gdy na swojej przerwie usłyszał dźwięk telefonu zerknął na wyświetlacz zaniepokojony, może to być Jimin pełen nadziei na jakiekolwiek informacje, ale zamiast jego imienia ujrzał nieznany numer.
-Tak słucham?
-Dzień dobry. To ja, Yoongi. – nie brzmiał jak dziś rano Jimin, jak osoba która straciła coś najcenniejszego. Jego głos był opanowany.
-Masz szczęście że do mnie dzwonisz. Teraz wytłumacz mi co to wszystko ma znaczyć. – mężczyzna nie ukrywał swojego zdenerwowania.
-To najlepsze co mogłem zrobić. – jego głos nadal brzmiał beznamiętnie.
-Masz pojęcie jak bardzo Jimin jest roztrzęsiony? W jaki sposób ma mu to pomóc? – jego ton pierwszy raz brzmiał tak ostro.
-On nie potrafi zrozumieć dlaczego to zrobiłeś Yoongi.
-Zdaje sobie z tego sprawę, ale to najlepsze wyjście, dla niego.
-Jesteś tego taki pewien? – lekarz trochę złagodniał ciekawy tego co miał w głowie chłopak.
-Tak. Jimin zapewne mnie teraz znienawidzi, sam będzie chciał wymazać mnie z pamięci, dlatego zgodzi się na operacje.
-Nie sądzisz że to okrutne? A co potem? Tak po prostu wrócisz?
-Kiedy wyzdrowieje.. nie zamierzam już wracać. – głos Yoongiego pierwszy raz zadrżał.
-Jak to? – mężczyzna był w szoku, przez ten cały czas widział jak bardzo zależy mu na Jiminie. On zapomni, ale niemożliwe by Yoongi był w stanie to zrobić. Dlaczego chce skazać się na cierpienie dźwigając ich wszystkie wspólne wspomnienia w samotności?-Jaką mam gwarancje że Jimin znów coś do mnie poczuje? Nie chce wymuszać na nim uczuć. Będzie mógł zacząć normalne życie, studia, prace, pozna masę nowych osób. Nie chce być przeszkodą, nie chce mu przypominać o przeszłości. – z każdym słowem coraz ciężej było mu kryć emocje.
-Yoongi... – teraz głos mężczyzny był pełen współczucia i troski.
-W porządku, jakoś sobie poradzę – sam nie wierzył w to co mówił i cieszył się że lekarz nie może teraz ujrzeć łez w jego oczach, przynajmniej brzmiał wiarygodnie.
-Tylko zajmij się moim Jiminem do tego czasu, to ostatnie o co proszę.
☆
CZYTASZ
A w jego oczach gwiazdy... [yoonmin]
FanfictionChłodna noc, księżyc odbijający swe oblicze w taflach rzeki, puste niebo skrywające piękno za czarnymi chmurami, mały drewniany most i Min Yoongi z głową uniesioną ku górze. Ktoś jednak zdołał sprawić że oczy Yoongiego zaszczyciły go swym spojrzenie...