Dwa tygodnie. Minęły dwa tygodnie odkąd Jimin zaczął nazywać Yoongiego 'swoim' a ten co wieczór zgarniał młodszego w ramiona szepcząc mu do ucha 'moje kochanie'. Całe czternaście dni słodkich całusów, trzymania za ręce, wylegiwania na kanapie w towarzystwie pizzy i romantycznych dram, nocnych spacerów i skradania pocałunków gdy wszyscy powinni już spać. Nawet wspólne przyrządzanie kolacji stało się ich tradycją. Jimin często przyjeżdżał pod uniwersytet zbyt mocno tęskniąc całe dnie za s w o i m chłopakiem. Yoongi za to ¾ wykładów spędzał na wymyślaniu jak dziś wywołać uśmiech na twarzy j e g o Jimina. Codziennie obdarowywał go innym komplementem, codziennie odnajdywał kolejny powód by zadurzyć się w anielskim chłopcu jeszcze mocniej. Odwiedzili również razem właścicielkę kwiaciarni. Nie kryła swojego uradowania i zrobiła chłopcom mnóstwo zdjęć w towarzystwie bukietów twierdząc, że wyglądają razem jak białe róże z hiacyntami, czyli jej ulubione połączenie.
Dwa tygodnie w porównaniu do całego dotychczasowego życia może i były niczym, ale jak ono wyglądało wcześniej? Czy tak naprawdę kiedykolwiek żyli nie pamiętając już jak funkcjonować bez siebie nawzajem? Nie byli w stanie sobie wyobrazić, nie chcieli. Jest Yoongi i Jimin. Jimin razem z Yoongim. Trudno uwierzyć że kiedyś było inaczej. Wydawać by się mogło jakby wszystkie dni sprzed nie miały znaczenia, albo jakby ich jedynym celem było połączyć tą dwójkę.
Yoongi romantykiem nigdy raczej nie był ale już nie jest jak dawniej. Nie od kiedy ma przy sobie najwspanialszego chłopca który poruszył jego serce. Tylko on otrzymuje od niego czułe gesty, słodkie słowa i nadmierną atencje, nikt inny. Dlatego właśnie dzisiaj z okazji ich 'dwutygodnicy' chciał mu sprawić małą niespodziankę i zabrać w miejsce o którym często wspominał. Wiedząc że Jimin będzie o tej porze na badaniach kontrolnych w szpitalu urwał się wcześniej z zajęć by poczekać na swojego chłopca.
Jimin jak co miesiąc siedział w tak dobrze już znanym mu pomieszczeniu. Wiedział nawet gdzie co leży a nawet to że kobieta w białym fartuchu zaraz sięgnie po igłę z drugiej szuflady. Pamiętał każdy krok. Zagadywał pielęgniarki by jak najszybciej minął czas i mógł opuścić to miejsce. Naprawdę nie lubił tego uczucia które pojawiało się za każdym razem gdy znów tu trafiał. Wszyscy byli dla niego mili, na korytarzach spotykał uśmiechy a atmosfera była na tyle przyjemna na ile było to możliwe w takim miejscu jak szpital. Jednak zawsze mu przypominało, o najgorszych chwilach, o rzeczach których nie chce pamiętać, o tym że wcale nie jest jak inni.Gdy pielęgniarki zrobiły swoje a on gorączkowo zmierzał do wyjścia zatrzymał go głos lekarza.
-Jimin! – podbiegł do chłopaka.
-Hej przyszedłeś na badania? Jak się ostatnio czujesz? – wydawał się zmęczony pracą ale posłał mu słaby uśmiech.
-Tak, od dwóch tygodni mnie tu nie było więc chyba dobrze. – zaśmiał się delikatnie.
-To prawda cieszy mnie gdy cie tu nie spotykam. – mężczyzna również się roześmiał.
-A jak z Yoongim? Dogadujecie się? Jak wam się mieszka razem?
-Oh d-dobrze... ja- to znaczy my... jesteśmy razem. – nadal nie przyzwyczaił się do mówienia o tym na głos. Sam miał problem by uwierzyć w słowa które opuściły jego usta dlatego były tak nieśmiałe.
-Razem? Jesteście parą? Oh Jimin to wspaniale. Od początku uważałem że Yoongi jest odpowiednią osobą dla ciebie. – pogładził jego ramie.
-Dziękuje, właściwie to też po części pana zasługa. To jak wszystko się potoczyło.
-Życzę wam dużo szczęścia pozdrów Yoongiego ode mnie niestety muszę już uciekać na dyżur. Mam nadzieje że prędko się nie zobaczymy! – odszedł szybko w swoim kierunku odwracając się jeszcze w stronę Jimina który machał mu na pożegnanie. Jednak nie opuścił szpitala w tak złym nastroju jak zwykle.
CZYTASZ
A w jego oczach gwiazdy... [yoonmin]
FanficChłodna noc, księżyc odbijający swe oblicze w taflach rzeki, puste niebo skrywające piękno za czarnymi chmurami, mały drewniany most i Min Yoongi z głową uniesioną ku górze. Ktoś jednak zdołał sprawić że oczy Yoongiego zaszczyciły go swym spojrzenie...