Rozdział 2

8.7K 207 14
                                    

 — Czas zacząć zabawę — zamknęłam drzwi od swojego pokoju na klucz. Ruszyłam w stronę schodów mijając wiele innych pokoi i drogo cenne obrazów, które kolekcjonowała babcia. Gdy już zbliżałam się do schodów usłyszałam rozgrywaną melancholijną muzykę i głosy gości. Powoli i z gracją zaczęłam schodzić po schodach. Zwracając na siebie uwagę paru osób.

Czułam się przez chwile, jak prawdziwy członek, tej chorej rodziny. Wszyscy śledzili mój każdy ruch. Przy schodach stał mój znienawidzony wuj. Brat ojca, a zarazem jego prawa ręką. Jak się można domyślić interes jest rodzinny. Wszyscy, są w coś zamieszani. Czasami zastanawiam się, jak by było, gdyby nasz rodzina była normalna. Szczerze nie da się tego wyobrazić. To wszystko zapoczątkował mój prapradziadek. Z pokolenia na pokolenie to jeszcze bardziej rozwinęło. Doszło do tego, że moja rodzina jest uważana za jedną z najniebezpieczniejszej mafii.

 — O kto wreszcie się pojawił. Dobry wieczór Klaro — mówiąc to jego obrzydliwy wąs poruszał się razem z wargą. W tym czasie podał mi swoją oślizgłą dłoń. Zapach kolońskiej wody czuć było od niego na kilometr.

 — Dobry wieczór wujku Andrei — powadziłam po rosyjsku. Wymuszonym uśmiechem uścisnęłam jego spoconą dłoń. Na jego widok, aż miałam ochotę zwymiotować. Czuła jak jego wzrok wędruje po moim ciele. Zawstydzona puściłam szybko jego dłoń. Już miałam odejść, ale zaczął coś do mnie mówić. Raczej to było dziwne, bo nasza relacja polegała tylko na przywitaniu i pożegnaniu.

 — Wyglądasz tak pięknie, jak swoja matka — zaśmiał się i dodał po chwili. — Szkoda, że ta ździra nie dożyła tego dnia — kiedy usłyszałam jego słowa na temat matki, aż we mnie zagotowało. Miałam mu już ochotę coś powiedzieć, lecz podszedł do nas mój ojciec.

 — Wreszcie się zjawiłaś — powiedział przez zęby. — Zawsze musisz się spóźniać — złapał mnie za rękę i przyciągną do siebie. Moja twarz wykrzywiła się w grymasie bólu. — Masz się zachowywać. Jeden zły ruch i po tobie — posłał mi groźną minę. Puścił moją rękę i zaśmiał się razem z wujkiem. Nie wiedziałam, co zrobić. Obydwoje dziwnie się na mnie patrzyli. Na szczęście podszedł do nas wesoły Dmitri.

 — Witaj, wujku Andrei — mówiąc to ścianą jego dłoń. — Wspaniały dziś wieczór prawda? — zaśmialiśmy się wszyscy. — Siostrzyczko, co tak stoisz idź się przywitać z innymi gośćmi.

- O masz rację. - odeszłam od nich z wielkim uśmiechem. Dziękuję braciszku. W takich chwilach cieszę się, że cię mam.

Najpierw przywitałam się z ciocią Nataszą, która rozmawiał z przyjaciółką ojca Swietłaną. Nie na widzę ich obydwie. Są napompowanymi sztucznymi, a zarazem pustymi laskami. Może to dziwne, że zaliczam Swietłanę do rodziny z tego, co pamiętam od jakiś pięciu lat mieszka z moim ojcem. Pod pretekstem, że będzie miała na miejscu do pracy, jako sekretarka tego tyrana. Łatwo zauważyć, jak patrzy na niego, aż robi mi się na samą myśl niedobrze. Co, najgorsze jemu to odpowiadało. Stroi się dla niego, jak ladacznica, którą w sumie jest. Ciocia, nie jest lepsza. Ona potrafi omotać faceta. Może nie wujka, którego zdradza na każdym kroku. Jednak on nie jest lepszy. Kiedyś nawet przyłapałam ją ze swoimi synem. Ma kobieta tupet. Jednak, co je łączy? Otóż plotki. Dwie żmije oczywiście patrzyły na mnie z zazdrością, szepcząc sobie coś do ucha. 

Pov. Luca

  — Słuchaj daj mi jeszcze trochę czasu. Ona już prawie całkowicie mi zaufała — powiedziałem wkurzony. Zatrzymałem się na czerwonym świetle.

 — Okej, Romeo. Masz czas do wtorku. Inaczej ja się tym zajmę — usłyszałem śmiech z słuchawki. W końcu zielone. Ruszyłem w dalszą podróż. — Pamiętaj jesteś Bolardo, nie możesz tego spieprzyć.

Dziecko Mafii: Historia Klary Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz