Rozdział 19

2.1K 78 9
                                    

Trzymając jego rękę patrzyłam na wielkie jezioro. Pogoda była dziś na prawdę piękna. Spojrzałam na chłopaka, który patrzył na mnie zmartwiony. Położył dłoń na mój policzek.

 – Jesteś taka piękna - poczułam, jak się czerwienie. - Gdybym tylko mógł zostać z tobą dużej.

 – O czym ty mówisz ukochany?  - położyłam dłoń na jego żylasta rękę.

– Muszę odejść wybacz mi za to - dostrzegłam łzy spływają po jego policzku. Starłam je od razu.

– Błagam nie mów tak. Kocham cię. Nie zostawiaj mnie -  popłakałam się. - Lukasie.

Nagle znikło słonce, a błękitne niebo zamieniło się w czarne chmury. Za plecami ukochanego stał Cornelio. Zamarłam. Mężczyzna miał w dłoni ogromny nóż. Zamachnął się i przebił serce Lukasa, nim zdążyłam ostrzec go.

– Nie... - powiedziałam łapiąc w ramiona przebitego chłopaka. - Dlaczego to zrobiłeś?

 – Ja nic nie zrobiłem kochanie - zaśmiał się. Spojrzałam w dół na swoją dłoń, w której trzymałam wbity nóż w Lukasa.

Przerażona obudziłam się cała przepocona. Ciężko mi było oddychać. Trzymałam się za kładkę piersiową, próbując wszystko przeanalizować. Kiedy uświadomiłam sobie, że to tylko sen, trochę się uspokoiłam.  Zapłakana podkuliłam nogi na łóżku. Siedziałam tak chwile przypominając sobie wspomnienia z Lukasem. Tak cholernie mi go brakuje. Chciała bym go przytulić i już nigdy nie puścić. Mam nadzieję, że mojemu nic nie jest.

 – Kocham cię Lukas... - powiedziałam cicho. On i tak tego nie usłyszała, ale poczułam się lepiej, gdy to wypowiedziałam.

Wreszcie wstałam z łóżka. W pokoju robiło się powoli jasno, przez wpadające z okna promienie słoneczne. Podeszłam do drzwi, które oczywiście były zamknięte.

 – Na, co ja liczę? - szepnęłam do siebie. Może to dziwne, że rozmawiam sama ze sobą, ale w tym momcie brakowało mi kogoś, z kim mogła bym normalnie porozmawiać. Ta cała sytuacja powoli mnie przerasta. Nie potrzebnie pchałam się w ten świat. Mogłam żyć z boku tego wszystkiego, jako zwykła Klara. Wszystko spieprzyłam, gdybym posłuchała innych może, by mnie tu nie było. Gdyby nie to wszystko, może teraz spała bym w ramionach Lukasa. Była bym szczęśliwa.

Stanęłam przy oknie. Za nim zauważyłam, wspaniały wschód słońca. Ogród, który po chwili zauważyłam, był piękny mimo jesieni. Drzewa były pokryte czerwono, złoto, żółtymi liścikami. Dalej dostrzegłam płacze i błękitne morze.

 – Podoba ci się tutaj - nagle z zamyśleni wyrwał mnie męski głos. Przerażona odwróciłam się w stronę dźwięku, który dochodził centralnie za mną. Stał przede mną Cornelio z tym głupim uśmiechem - Nie bój się mnie - położył dłoń na moje ramia. Od razu się odsunęłam. - Nie zrobię ci nic złego. Tylko musisz tylko być mi posłuszna, a będziesz miała wszystko.

 – Więc mnie wypuść - przerażona spojrzałam mu prosto w oczy, próbując udawać twardą. Z jego twarzy znikł uśmiech.

 – Ty w kółko, o tym samym - zrobił krok w moją stronę i złapał mnie w tali. Od razu zareagowałam i odepchnęłam go. - Jesteś cała mokra. Wszystko w porządku?

-Nie powinno cię to obchodzić - odsunęłam się do niego. Wydając na ścianę. Mężczyzna podszedł bliżej i oparł się ręką blisko mojej głowy. Mogłam wyczuć jego mocne perfumy. Jego perfumy, były bardzo charakterystyczne i idealne. Nachylił się i szepnął mi do ucha.

 –  Jesteś moja. Lubię cię więc nie sprzeciwiaj się, bo źle na tym skończysz - położył drugą dłoń na moje biodro i zacisną ją. Starałam się nie wydać jęku bólu. Po chwili odsunął się. Nie zrozumiale spojrzał mi prosto w oczy. - Wykąp się lepiej i złaź na śniadanie Klaro -  po czym wyszedł z pokoju.

Dupek. Mam nadzieję, że ten drani kiedyś za to zapłaci.

Po umyciu się ubrałam ubrania, które były przygotowane na łóżku. Tym razem była to sweterek z dżinsami. Jedno mogę mu przyznać, że ma dobry gust. Dobrze, że nie daje mi jakiś skąpych ubrani, jak tych książkach o porwanych dziewczynach.

Kiedy wyszłam spokoju i poszłam długim korytarze nie mogłam znaleźć tych cholernych schodów. Usłyszałam głosy. Podeszłam do drzwi, by lepiej usłyszeć.

 – Ty szmato zdajesz sobie sprawę, że wszędzie są kamery i podsłuchy. Prawie by cię złapali - usłyszałam męski głos, który skądś już znałam.

 – Wiem panie - kolejny należał do jakiejś kobiety.

 – Cały czas pierdolisz, że wiesz, a później sobie zapominasz? Wypierdalaj stąd - szybko wycofałam się wchodząc do jakiegoś pokoju. Nie chciała, że by mnie zobaczyli. Coś było nie tak. Przez szparę zobaczyłam wychodzącą służącą, a po chwili Zechan. Na jego widok, aż wzięło mnie na wymioty, po ostatnim spotkaniu.

 – Nie ładnie podsłuchiwać - podskoczyłam przestraszona, gdy ktoś szepnął mi do ucha. Poczułam, jak żylaste ręce przyciągają mnie do jego klatki piersiowej. Mężczyzna drugą ręką zamknął powoli drzwi. Poczułam zapach perfum i od razu zrozumiałam, z kim mam odczynienia. Obrócił mnie w swoją stronę.

 – Cornelio - powiedziałam dosyć cicho, jednak on  położył palec na moje usta, bym się uciszyła. Po chwili usłyszałam kroki za drzwiami, które wreszcie się oddaliły.

– Zdajesz sobie sprawę, że to co robisz jest niebezpieczne? - szeptał dalej. Nasze twarze były bardzo blisko siebie. Czułam jego oddech na swoim policzku. Cholernie się bałam.

– Ale ja się zgubiłam... - szepnąłem, jak on, lecz nie pewnie. Spuściłam wzrok na podłogę. Bałam się go. Zapadła cisza, którą przerwało jego mrukniecie. Przytulił mnie do siebie. Zaszokowana wtuliłam się. Nie wiedziałam, co się dzieje.

 – Nie bój się już - szeptał prosto do mojego ucha. - I tak nic złego nie zrobiłaś, ale zapomnij, o tym co tu widziałaś. Dobrze? - kiwęłam jedynie głową.

Szczerze tego było mi potrzeba. Potrzebowałam się, w kogoś wtulić i zapomnieć na chwilę o wszystkim. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie Lukasa, który uśmiecha się do mnie. Brakuje mi go tak bardzo.

Kiedy zeszliśmy na dół, poczułam ogromny niepokój i lek, tak jakby miało coś złego zaraz się wydarzyć. Weszłam za chłopakiem do jadalni, gdzie wszystko już było gotowe. Nakryty stół z jedzeniem. Jedyne, co przykuło moją uwagę to cztery talerze przygotowane. To oznaczało, że oprócz mnie i Cornelia, ktoś jeszcze będzie z nami jadł. Nie myliłam się, bo po chwili otworzyły się drzwi. W progu stała kobieta wraz z mężczyzną. Oboje byli dosyć elegancko ubrani. Czułam od nich nie przyjemny chłód. Na pierwszy rzut oka można łatwo stwierdzić, że kobieta była starsza od mężczyzny. Nieznajoma podeszła do Corneliego i przytuliła go. Zaszokowana patrzyłam na tą sytuacje.

 – Synku tęskniłam za tobą - odsunęła się od niego i spojrzała na mnie surowym wzrokiem. - Kim ona jest? To jakaś nowa służąca? - powiedziała z pogardą wskazując na mnie. Młody chłopak, który z nią przyszedł też spoglądnął na mnie.

 – To właśnie moja przyszła żona Klara. Poznajcie ją.

Dziecko Mafii: Historia Klary Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz