Rodział 4

5K 129 12
                                    

Zdziwiłam się co jego auto robi obok mojego domu. Bo raczej nie przyjechał na odwiedziny. Nie miałam najmniejszej ochoty teraz się z nim kłócić. Pogłaskałam delikatnie swój nieduży brzuch i poszłam w stronę domu. Starałam się być spokojna aż zadzwonił mój telefon. Był to William.

-Halo?
-Hej,o której mam przyjechać?
-Hej,możesz tak za 20 minut?
-Pewnie,a coś się stało,że jakaś zdenerwowana jesteś?
-Nie,nie wszystko okej
-No to do zobaczenia
-Do zobaczenia

Przeszłam obok auta nie patrząc na nie i po chwili usłyszałam jak ktoś otworzył drzwi.

-Lily,zaczekaj!-krzyknął

Odwróciłam się i zobaczyłam Harrego. Trochę się spięłam,bo wiedziałam,że muszę z nim porozmawiać. Choć bardzo się tego bałam,że wyjdzie tylko kłótnia. A ja chcę wszystkiego co najlepsze dla mojego dziecka.

-Co?-przewróciłam oczami
-Proszę,porozmawiajmy.-poprosił

Chwilę nic nie odpowiedziałam,bo musiałam być pewna swojej odpowiedzi.

-Chodź.-powiedziałam niechętnie

Na co on się zdziwił,bo chyba takiej odpowiedzi się nie spodziewał.
Weszliśmy w ciszy do domu i od razu pokierowałam się do salonu.

-No słucham.-powiedziałam pretensjonalnie
-Ja... przepraszam.-zająkał się

Był to dość żałosny widok widząc go tak smutnego. Zawsze był szczęśliwy i odważny. A teraz jąkał się i nie widział zbytnio co powiedzieć.

-Zachowałem się okropnie.-dodał
-Wiesz co?-zapytałam
-Nawet nie wiesz jak ja się czułam,gdy osoba którą kochałam. Powiedziała mi,że nie chce mnie znać i nie chce mieć nic wspólnego z jej dzieckiem.-powiedziałam a oczy mi się zaszkliły.
-I to,że po prostu uciekłeś od problemu z którym sama musiałam się zmierzyć.-warknęłam
-Ale,zrozum to dla mnie też jest trudne.-obronił się
-A dla mnie łatwe.-zakpiłam
-Ja urodzę te dziecko i będę je musiała wychować. A ty zawsze możesz sobie wyjechać.-powiedziałam zła

Jego usta zacisnęły się w wąską linię i przymrużył oczy. Czyli był zdenerwowany. Zawsze tak robił,gdy coś mu się nie podobało.

-Rozumiesz,że się po prosu bałem?-zmarszczył brwi
-Ja też się bałam i nadal się boje,co będzie dalej. Ale jednak jakoś żyje.-odparłam

On spojrzał się na mnie pełnym złości spojrzeniem i westchnął głośno.

-Czego ty ode mnie oczekujesz?-zapytałam zła
-Tego,że rzucę ci się na szyję i będę cie dalej kochać,za to jak mnie potraktowałeś?-zaśmiałam się gorzko- Otóż nie.

-Wiesz czego oczekuję od ciebie? Tego,że chociaż będę mógł z tobą normalnie porozmawiać. Bo jak widzisz chcę cie przeprosić.-powiedział zdenerwowany

-Ja też z tobą chciałam.-odgryzłam się

I usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Umówiłaś się z kimś?-wycedził
-Tak.-mruknęłam

Wyszłam z salonu i poszłam do drzwi.

-Lily,co tu robi auto tego chuja?-warknął Will
-Jest w salonie.-odpowiedziałam
-Idę mu przywalić.-prychnął
-Will nie idź na górę i zaczekaj za chwilę do ciebie przyjdę.-poinformowałam
-Dobra,ale jeśli coś się dzieje krzycz.-splunął

Will poszedł do mojego pokoju a ja wracałam do bruneta. Jestem zdenerwowana ze względu na przebieg tej rozmowy. Zresztą jak inaczej by wyglądała. Weszłam do salonu i jego wzrok od razu spoczął na moim brzuchu. Bo chyba dopiero zdał sobie sprawę,że już go widać.

-Kto to był?-wstał z kanapy
-Nie twój interes.-prychnęłam
-Lepiej mi powiedz.-zacisnął pięści
-Bo co?Nic mi nie zrobisz.-zmarszczyłam brwi
-Kurwa Lily kto to był?-warknął zły
-Jest to nie istotne i zresztą chyba już na ciebie czas.-spojrzałam ostro
-Świetnie czyli ktoś do ciebie przychodzi i nie możemy w spokoju porozmawiać o naszym dziecku i o nas.-odpowiedział

-Po pierwsze nie planowałam spotkania z tobą. Po drugie o moim dziecku,bo nie chcesz mieć z nim nic wspólnego. A po trzecie nas już nie ma.-zaakcentowałam ostatnie słowa

-Przestań już. Spotkajmy się jutro.-machnął ręką
-Jutro nie mogę.-odpowiedziałam
-Dlaczego?-przybliżył się do mnie
-Mam już zaplanowany dzień.-poprawiłam włosy
-Świetnie.-fuknął-To może niedziela?-przymrużył oczy
-Powiem ci jutro,a teraz już idź.-pogoniłam go

I po tym wyszedł bez słowa. Nie powiem byłam zła na Harrego. Ponieważ jego wytłumaczenie było takie głupie,że się bał. Ja też się bałam.

Weszłam na górę do pokoju i odrazu co zastałam to Willa jedzącego moje ciastka.

-Ej oddawaj to.-podeszłam do niego
-One są takie pyszne.-rozmarzył się
-Jeśli takie chcesz to se kup. A teraz zamówmy coś do jedzenia.-mruknęłam

A on wyrwał się z transu i poprawił się na moim łóżku.

-Lepiej mi powiedz co on od ciebie chciał.-pośpieszył mnie gestem ręki
-Chciał porozmawiać o dziecku.-wzruszyłam ramionami-Ale nie wyszło tak jak chcieliśmy i trochę się posprzeczaliśmy. I do tego zaproponował mi spotkanie w niedziele.-usiadłam na łóżku
-Pójdziesz?-zapytał zaniepokojony
-Nie wiem,pogadam z mamą jeszcze. I tak kiedyś będę musiała z nim pogadać.-westchnęłam
-Tak,wiem. Tylko chodzi mi o to żebyś za szybko mu nie uległa. Musisz być silna.-pogłaskał mnie po ramieniu
-Wiem dziękuje.-uśmiechnęłam się

___________________________
Miłego wieczoru:)

Teenage Dream |H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz