6

168 11 2
                                    

Charlie
Mijają kolejne dni, Leosia dalej nie ma. Czemu ja go pusciłem samego?! Co jest ze mną nie tak?! Są to moje nagorsze dni, chciałbym żeby on się już odnalazł, cały i zdrowy, o nic więcej nie proszę. Obecnie wyglądam jak trup, mało śpię i również mało jem. Leosia szuka policja, szukam go ja, szuka go jego rodzina, szuka go moja rodzina, szukają go fanki, jednym słowem szuka go pół świata. Trasę koncertową póki co odwołałem a całe dnie przeszukuje każde możliwe miejsce. Całe szczęście mam Ane, która mnie wspiera jak tylko może, nawet wytrzymuje moje ataki paniki czy płaczu. Tak naprawdę w tym momencie jestem bezsilny. Zarówno Leoś jak i porywacz rozpłynęli się.

- Charlie! Charlie?- usłyszałem i podniosłem głowę ocierając łzy, była to Ana
- Tak?- odpowiedziałem
- Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej
- A jak mam wyglądać, co?! Nie śpię kolejną noc a ty pytasz czy wszystko w porządku?!- odpowiedziałem zirytowany
- Idź spać i to teraz!- poleciła
- Nie ja idę szukać Leo
- W takim stanie nic nie zrobisz a ja nawet nie mam najmniejszych zamiarów aby Cię stąd wypóścić, tym bardziej wpuścić do samochodu
- Zostaw mnie, ja idę szukać Leo- odepchnąłem ją
- Charlie Lenehan! Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Wracaj tutaj i to natychmiast! Charlie!

Był to moment kiedy ja już totalnie nie myślałem, działałem instynktownie. Ana złapała mnie za rękę ciągnąc mnie na kanapę. Ja próbowałem się jej wyrwać, ale ze zmęczenia nie skutkowało to sukcesem. W końcu położyłem się na kanapie, Ana usiadła koło mnie i zaczęła drapać mnie po głowie.

*14 godzin później*
Poderwałem się szybko z łóżka i zerknąłem na telefon. Spałem naprawdę długo.
- Cześć, jak się spało?- zapytała Ana
- Ty tu nadal jesteś?
- Nie mogłam cię przecież zostawić samego no
- Dziękuję- powiedziałem i wstałem z kanapy zbliżając się do Any.

Już chwilę później nasze usta były złączone w namiętnym pocałunku. Podniosłem dziewczynę a ona oplotła mnie w talii, powoli zbliżyłem się do blatu i ją tam posadziłem. W tedy do mnie dotarło, że nie ma Leo. To jego ostatnio pukałem na blacie nie Ane, to on oplatał mnie nogami w talii nie Ana, to jego ostatnio całowałem, to jego przytulałem. Do moich oczu napłynęły łzy ja tak nie mogłem. Powoli odsunęłem się od Any i wróciłem na kanapę po drodze łapiąc kilka chusteczek i telefon. Zamyślony przeglądałem najnowsze wiadomości, szukając jakichkolwiek newsów na temat mojego Leosia. Nie ma, nic nie ma. Czy on się rozpłynął? Przecież wcale nie jest tak łatwo porwać i schować 1.75 metrowego  chłopaka. Napewno ktoś coś musiał widzieć, to jest wręcz nie możliwe.

- Na co patrzysz?- zapytała
- Czy są jakieś nowe informacje o Leośiu- odpowiedziałem- jedziesz go ze mną szukać?
- Nie, ja przygotuję obiad
- Okej

Wsiadłem w samochód i odjechałem odwiedzając kolejne stare domy, opuszczone fabryki czy nie użytkowane tereny. Nie było go nigdzie. Zatrzymałem się na rynku szukając w śród przechodni potencjalnych świadków. Tak jak mogłem się spodziewać nikt nic nie wiedział, słyszał czy widział. Nagle zadzwonił mi telefon. Była to policja a w słuchawce usłyszałem tylko "mamy coś co pana mogloby zainteresować"

W obliczu samotności//chardre Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz