Newt oprowadzał mnie po strefie tłumacząc do czego służą dane budynki. Nie było ich za wiele w strefie, do tego wszystkie wyglądały na zrobione przez budoli. No, może z wyjątkiem łazienek i betonowego domu. Przez większość czasu nie słuchałam chłopaka, myślałam tylko o tych ogromnych murach i o tym co się za nimi znajduje. Tak bardzo chciałam żebyśmy już do nich doszli.
- Ellen? Ellen.. Ellen cholera słuchasz Ty mnie w ogóle!? - głos Newta wyrwał mnie z zamyśleń.
- Co? A tak, mówiłeś ze będę miała praktyki u każdego z opiekunów.
- Tak dokładnie. A u kogo zaczynasz jutro?
- U Winstona. Tego od Mordowni. - ktoś mi powie jakim cudem to pamiętam?
- Dobrze.
I tak cały dzień. Newt gadał i gadał a ja byłam myślami daleko stąd. Przez resztę dnia o nic mnie nie pytał ani nawet na mnie nie patrzył. Jedyne co mnie zainteresowało to mały zaniedbany ogródek z kwiatami. Mówił że stwórcy przysyłają czasem nasiona kwiatów, i nikt nie wie po co, więc albo ich nie sadzają albo trafiają tutaj.
Powiedział też że gdy nie będę miała co robić to mogę tu przyjść i trochę ogarnąć. Po drodze przyglądałam się streferom którzy wykonywali swoją prace. Byli jak jedna zgrana drużyna, a raczej wielka rodzina. W końcu doszliśmy do najciekawszej części.
- To są wrota.
- Co znajduje się za nimi? - Nie dałam dokończyć chłopakowi.
- Labirynt. - odpowiedział jakby nie wzruszony.
- Labirynt? Jak to labirynt? - Skądś znam to słowo..
- No po prostu.
- Znaleźliście z niego wyjście?
- Nie.
- Jak to? Ile tu już siedzicie?
- Słuchaj świeża. To nie jest takie proste ogay? Każdej nocy, mury labiryntu przemieszczają się.
- Ale jak to? To się kupy nie trzyma! Przecież to wbrew prawą fizyki! - chłopak wzruszył ramionami.
- A próbowaliście zostać tam na noc?
- Na noc? Już do końca Ci odbiło?
- No a czemu nie? Albo chodziaż sporządzić mapy.
- Robimy te przeklęte mapy każdego pikolonego dnia.. - Powiedział tak cicho że ledwo go usłyszałam.
- I nadal nie znaleźliście wyjścia?
- Niep. Nie znaleźliśmy. - Newt brzmiał tak obojętnie że to aż nie do pomyślenia. Siedzą w tej dziurze niewiadomo ile a od wyjścia na zewnątrz dzieli ich tylko jakiś głupi labirynt?
- Chcesz się przyjrzeć? - zaproponował chłopak. Podeszłam bliżej murów prawie wchodząc do środka. Poczułam na twarzy przyjemny podmuch wiatru a w około słyszałam szepty. Nie wiem czy były one wytworem mojej wyobraźni, ale wiem ze były bardzo przekonujące. A przede wszystkim znajome.
Wejdź do labiryntu. Znajdź wyjście. Nie ufaj im. Nie ufaj nikomu kogo spotkasz na swojej drodze.
Z myśli wyrwał mnie okropny huk. Zorientowałam się ze mury przysuwają się do siebie. Tak jakby się zamykały. Już chciałam się odwrócić ale silna para rąk popchnęła mnie z całej siły przez co wylądowałam na środku zamykających się wrót. Mury zbliżały się do siebie a ja wiedziałam że jeśli tu zostanę to prawdopodobnie zostanę zgnieciona. Usłyszałam zza pleców śmiech i wrzaski. Wstałam i odwróciłam się, zobaczyłam Newta który stoi i śmieje się. To on mnie tu wepchnął. Zaczęłam biec w stronę strefy. Przecisnęłam się przez zamykające się wrota i upadłam na trawę. Podniosłam głowę i ujrzałam Minho który przykucnął obok i pomógł mi wstać.
- Co, wystraszyła się nasza Njubi? - usłyszałam głos Newta. Drwił ze mnie, a przecież był dzisiaj dla mnie taki miły..
Wtedy zrozumiałam co się dzieje. Newt to wszystko zaplanował. Zaplanował wspólne śniadanie, ten incydent z kurtką i oprowadzanie mnie po strefie tylko po to, żeby wrzucić mnie do labiryntu. Pozbyć się mnie.
- Ellie? Ellie słyszysz mnie?
- Minho..
- Kto Ci to zrobił? Już ja załatwię tego krótasa. - wysyczał przez zęby. Odwróciłam się i spojrzałam prosto na Newta który wciąż się śmiał. Jak ja go nienawidzę.
- Co się tu do purwy dzieje? Alby pojawił się już na miejscu.
-Ellen wszystko w porządku? Co się stało? - Chłopak wyglądał na zmartwionego.
- To Newt. Zaplanował to wszystko, chciał się mnie pozbyć! - wrzasnęłam. Alby spojrzał na Newta który tylko stał dumny. Minho wypuścił mnie z uścisku i podszedł do chłopaka uderzając go z całej siły w nos. Newt przewrócił się a Minho usiadł mu na biodrach i wciąż naparzał pięściami. Alby i kilka innych streferów odciągnęło od siebie chłopaków. Blondyn wyglądał jak siedem nieszczęść, cały zakrwawiony z napuchniętym nosem. W jakimś stopniu czułam satysfakcję jednak nie trwało to długo.
- Minho spokój! - Wrzasnął Alby po czym wypuścił chłopaka z uścisku.
- Ten krótas chciał się jej pozbyć! - Minho wskazał na mnie palcem.
- Tak nie może być!
- Zabierzcie Newta do ciapy. Za pół godziny ogłaszam zgromadzenie. I Ty - wskazał na mnie palcem. - Ty też masz tam być. A teraz rozejść się!- Po czym odszedł. Stałam tak chwile i patrzyłam jak ciągną Newta do ciapy, czyli czegoś wzór tutejszego więzienia. Po chwili dotarło do mnie ze cała się trzęsę a potem padam na ziemie.
CZYTASZ
Nadzieja to moje drugie imię.
Action"Jedni wierzyli , drudzy wątpili a inni stracili resztki nadziei, że kiedykolwiek uda im się opuścić to miejsce. To nie był dom , nie można było nazwać tego domem. Otoczeni przez mury sięgające chmur , niewyżyte bestie i zdani na łaskę stwórców. Ale...