„Zostań"

88 4 2
                                    

- Ellen. Musisz uciekać. -
Po tym zdaniu mimowolnie otworzyłam oczy co nie umknęło moim oprawcom. Przypływ adrenaliny i zdrowy rozsądek kazały mi się ruszyć, więc wyrwałam się z łóżka i rzuciłam na Alby'iego przygniatając go całą sobą. Na stoliku obok leżał mały nożyk, prawdopodobnie do cięcia opatrunków. Od razu go chwyciłam i przyłożyłam chłopakowi do gardła. Minho stał jak słup i nie wiedział co miał zrobić, ten nagły zwrot akcji napewno go zmieszał.
- Co zamierzaliście ze mną zrobić?- spytałam wciąż siedząc na chłopaku z nożem przy jego szyi.
- Ellen zejdź ze mnie, porozmawiajmy. - jednak Alby'iemu słabo przychodziło przekonywanie mnie. Chciałam usłyszeć to od Minho. Chciałam usłyszeć swój wyrok od chłopaka któremu tak ufałam.
- Ellie proszę, nie zamierzaliśmy Ci nic zrobić.- przerażony Minho stąpał powoli w moim kierunku, co sprawiło że nóż zatopił się w skórze Alby'iego, ale tylko na tyle by go postraszyć. Co podziałało. Po cofnięciu się, do chaty wleciało kilku chłopaków, w tym Jeff i Njubi. Wciąż nie przywykłam do nazywania go bratem. Patrzył na mnie nadzwyczaj spokojnym wzrokiem, co sugerowało iż uważa że postępuje właściwie broniąc się.
- CO ZAMIERZALIŚCIE ZE MNĄ ZROBIĆ?! - wykrzyczałam po raz drugi. Odwróciłam twarz w stronę Alby'iego który nie spuszczał mnie z oczu. Gestem ręki odprawił chłopców którzy zbliżali się w naszym kierunku z zamiarem unieszkodliwienia mnie, co było bardzo zaskakujące.
- Chcieliśmy wysłać Cię do labiryntu, wiemy że wiesz więcej od nas i że tam jest Twoje miejsce. Chcemy pomóc. - cały gniew jakoś mnie opuścił. Myślałam że chcą mnie zabić, a oni tylko chcą mi pomóc. Zeszłam powoli z chłopaka zawstydzona i zmieszana całą tą sytuacją. Minho podszedł i złapał mnie za ramiona na co się wzdrygnęłam.
- Nie chcieliśmy zrobić Ci krzywdy. - powiedział czule chłopak. -
Nie ufaj nikomu.
- Następnym razem zamiast podsłuchiwać, możesz też wdać się w dyskusję i poznać szczegóły, a nie wymyślać własną historie. Gdybyśmy chcieli Ci coś zrobić to raczej nie omawialibyśmy tego w takich warunkach nieprawdaż? - to miało sens, nie rozmawialiby o moim morderstwie zaraz nad moją głową. Ale byłam nieprzytomna, a oni to wiedzieli.
Nie ufaj nikomu.
- Bardzo przepraszam Alby, po prostu tyle mnie już spotkało że zaczęłam robić się bardzo ostrożna. - Prawda jest taka że tym razem mnie nie przekonali, moja podświadomość dawała mi znak by im nie ufać, więc postanowiłam tańczyć tak jak mi zagrają. Nie chce by byli podejrzliwi.
- Jest okay, wszystko pod kontrolą. - zawiadomiłam brata który wciąż stał pod drzwiami i nie miał zamiaru ingerować inaczej niż przez telekomunikację która nas dzieliła.
- Mam nadzieje, już miałem się wtrącić. -
- Nie rób nic podejrzliwego, sam słyszałeś, chcą mnie wpuścić do labiryntu, o to dokładnie nam chodziło nieprawdaż? -
- Po prostu się o Ciebie martwię. -
- Wiem, nic mi nie będzie. -
Pokrzepiający obraz uśmiechniętego chłopaka pokazał mi się w myślach. To tak jakbyśmy mieli całe komputery wbudowane w nasze mózgi, i nawzajem mogli nimi sterować.
- Przepraszam za.. no wiesz.- odezwałam się w końcu do Alby'iego który stał ucinając kawałek plastra z zamiarem opatrzenia rany.
- To nic, tylko małe zadrapanie. - stwierdził. Ale mimo wszystko wiedziałam, że stracił już do mnie zaufanie. Nie dziwie mu się, w końcu groziłam mu nożem.
Gdy skończył, ruszyliśmy do 'sali sądowej' gdzie jeszcze niedawno sądzili Newta i gdzie doszło zdaniem wielu do sprawiedliwości. Od tamtego ranka gdy oznajmił jasno i wyraźnie że nie chce mnie widzieć, postanowiłam spełnić jego prośbę. Może tak będzie lepiej, może tak będzie łatwiej zapomnieć..
Po drodze do chaty nie odzywaliśmy się do siebie. Atmosfera między nami była gęsta, wszystko z mojego powodu. Ale oni jednak też mieli w tym swój udział. Njubi nie szedł z nami, nikt go też o to nie poprosił. Poinformowałam go że będę z nim na 'lini' przez całe spotkanie i żeby zbyt się nie oddalał, gdybym miała go potrzebować.
Doszliśmy we trójkę do budynku, wzięłam głęboki oddech i usiadłam na miejscu wyznaczonym przez Alby'iego.
- Ellie, jak już zapewne rzuciło Ci się w oczy, jesteś dość inna. Rzeczy które wydarzyły się odkąd się tu pojawiałaś, dają to jasno do zrozumienia. - miał racje. - Gdy byłaś w śpiączce dużo mówiłaś, wspomniałaś dużo o labiryncie oraz o wielu innych.. sprawach, o których nikt z nas Ci nie mówił. - nie za bardzo rozumiałam o co mu chodzi, podniosłam pytająco brwi by dać chłopakowi do zrozumienia że się pogubiłam. On nie zwlekał długo z odpowiedzią. - Mówiłaś o Buldożercach, o tym jak działają na ludzi, że podobno da się je 'wyłączyć' i Ty wiesz jak, o kolejności przemieszczania się murów w labiryncie. Wiedziałaś o sektorach. Nikt Ci o tym nie wspomniał, a już napewno nie opowiadał szczegółowo w Twoim towarzystwie, ponieważ to były sekrety o których zwykłe tutejsze szczeniaki nie miały pojęcia. Skąd więc wiesz te rzeczy? - nie wiedziałam co powiedzieć. Nie wiedziałam czy kłamać, czy powiedzieć prawdę. Sama tak naprawdę nie znałam odpowiedzi.
- Myśle że powinnaś powiedzieć im prawdę. Przynajmniej częściowo.- odezwał się nowy. Chyba powinnam przestać go tak nazywać, w końcu jesteśmy rodziną.
- Tak, tak masz racje Alby. Jestem inna. Wiem więcej niż powinnam, ale nie wiem dlaczego, nie wiem dlaczego tu jestem, jaki jest mój cel. Gdy tylko ujrzałam labirynt od razu wiedziałam że muszę tam wejść, że tam mogę znaleźć odpowiedzi na te pytania, Alby. - chłopak siedział w milczeniu i przyglądał mi się. Zaczęłam chodzić po pokoju by jakoś pomóc mojemu mózgowi myśleć. Minho również rozmyślał nad tym co powiedziałam. Zdecydowałam się na ostateczny ruch.
- Alby, myśle że wiem jak znaleźć wyjście.

Nadzieja to moje drugie imię.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz