12. Przystojny był?

150 7 4
                                    


Miłego czytania
🍃

Alice

–Myślisz, że jutro on tu będzie? – zapytała fioletowo włosa gapiąc się ciągle w smartphona, chatowała z kimś. Układając swoje ciuchy do jednej z półek w ogromnej szafie westchnęłam przeciągle i zawiesiłam wzrok na dziewczynie.

–Obiecał. – powiedziałam ściszając swój głos do minimum, momentalnie przełykam głośno ślinę spuszczając wzrok i gapiąc się bez powodu na podłogę.

Dźwięk pukania przez kogoś do naszych drzwi sprawiło, że się opamiętałam i niepewnie patrząc w stronę dziewczyny wstaje powolnym tępem i idę w kierunku wydawanego dźwięku. Patrzę przez wizjer i widząc młodego chłopaka niepewnie otwieram drzwi.

–Cześć, muszę poinformować, że za godzinę wszyscy mają się zjawić w holu. – mówi przeczesując swoje włosy do tyłu, posyła w moim kierunku uroczy uśmiech. Kiwam głową nie mówiąc kompletnie nic i staram się zamyknąć drzwi, brunet zatrzymuje je stawiając swoją nogę między framugą drzwi.

Widząc jak zablokował mi dostęp do zamknięcie drzwi, podnoszę jedną brew do góry i posyłając w jego kierunku pytające wejrzenie oczekuje na odpowiedź.

–Mogę twój numer? – dodaje niepewnie, spuścił wzrok i zaczął bawić się opuszkami palców, stresował się wiedziałam to ponieważ mam ten sam nawyk i robię dokładnie tak samo jak on w tej chwili.

–No pewnie. – odpowiedziałam natychmiast uśmiechając się, z chęcią chce poznawać osoby które są na tym obozie więc nie miałam nic przeciwko gdy poprosił o numer. Odblokowałam swój smartphon i podałam brunetowi aby się wpisał to samo on zrobił ze swoim telefonem.

–Dziękuję odezwę się później. – puścił mi oczko, widząc to cicho zachichotałam.

–Trzymam cię za słowo. – dodałam. – Alice.– wyciągnęłam otwartą dłoń w kierunku chłopaka, jeszcze moment i bym jak zwykle zapomniała się przedstawić.

– Malachai, ale mów mi Kai.*  – znowu puścił mi oczko, głośno parsknęłam śmiechem jednak szybko się uciszam gdy przypominam sobie, że nadal stoimy na korytarzu.

–Alice, ale mów mi Alice. – przedrzeźniłam go wystawiając infantylnie język, przewrócił oczami cicho chichocząc pod nosem.

Przyznam, że polubiłam go.

–Dzisiaj organizujemy imprezę powitalną i dlatego musicie być na dole za godzinkę. – powiedział szybko ponieważ zaraz musiał iść, pokiwałam głową na znak, że rozumiem i pożegnałam się z brunetem.

Wzięłam głęboki wdech podczas zamykania drzwi, doskwierał mi niezbyt przyjemny ból głowy.

Znowu.

Dotknęłam czoła jednak nie miałam gorączki ani nic z tych rzeczy, podniosłam głowę aby widzieć Reyna, była teraz w pozycji siedzącej i bacznie mnie obserwowała gdy zaszczyciłam ją zmęczonym spojrzeniem poruszyła sugestywnie brwiami, mimo tego, że nie miałam na nic ochoty parsknęłam słabym śmiechem. Rzuciłam się na łóżku, głośno jęknęłam gdy dwa razy mocniej odczułam ból podczas spadania plackiem na łóżko.

Wygodne łóżko.

–Przystojny był? – zapytała, nie miałam zielonego pojęcia co w tym momencie jej wyraz twarzy wyrażał, znowu głośno jęknęłam gdy podniosiłam się leniwie do siadu.

Ciekawość wzięła górę.

–Nawet, nawet. – odpowiedziałam, po raz kolejny poruszyła sugestywnie brwiami posyłając w moją stronę swoje oceniające wejrzenie. Kreuje usta w wąska linie uciekając wzrokiem w innym kierunku, kątem oka dostrzegam triumfalny uśmiech na twarzy dziewczyny. Wzdycham i odruchowo wstaje, syczę czując narastający ból.

If I can't have you | Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz