[2]Tak się nie robi

629 34 16
                                    

-Przyjdź,porozmawiamy w cztery oczy.-Zaproponowałem,usłyszałem ciche westchnęcie. Czułem,że w tej chwili przewrócił oczami.-Nie nalegam.-Dodałem.

-Będę za dwadzieścia minut.-Otworzyłem usta aby dodać kilka słów ale chłopak natychmiast się rozłączył.

Z wymuszonym uśmiechem na twarzy wróciłem do przyjaciela,jestem przekonany,że chłopak wiedział o zaistniałej sytuacji.Najwidoczniej nie chciał poruszać tematu przy Grace która jest „niepoinformowana".Nie mam bladego pojęcia czy Brunetka zna Cornela.

-Tak sobie teraz myślę,znasz Cornela Watsona?-Zwróciłem się tym razem do Grace,uniosłem jedną brew.

-Kojarzę,a czemu pytasz?-Odwróciła głowę,uśmiech nie schodził z twarzy brunetki.

-Cornel jest moim jak zarówno Gracjana przyjacielem.-Wskazałem otwartą dłonią na chłopaka,cały się zarumienił.

Co ta dziewczyna z nim zrobiła.

*

Gracjan nalał do trzech szklanek soku pomarańczowego,zabrałem jedną ze szklanek i napiłem się trunku który był jak ukojenie dzisiejszego upału.Grace udała się do łazienki więc miałem dobre kilka minut na rozmowę z chłopakiem.

-Dlaczego mi nie powiedziałeś?-Zagadnąłem chłopaka,uniósł głowę do góry podpierając swoje dłonie o blat kuchenny,zmarszczył brwi.-Gracjan,kurwa nie udawaj głupiego.-Podniosłem głos,patrząc wszędzie tylko aby nie zawieszać wzroku na chłopaka stojącego kilka metrów przede mną,widziałem jak jego ciało się spięło przez ton jakiego użyłem.

-Miałem zamiar ci powiedzieć.-Mruknął ciszej,wzruszając ramionami jakby to była najnormalniejsza w świecie rzecz.

-Kiedy?-Zapytałem ostro.

-Przestań!-Wysyczał przez zaciśnięte zęby,kątem oka dostrzegłem jak zaciska otwartą dłoń w pięść.-Jesteś na swoich trasach tyle czasu! Uważasz,że wysłanie ci SMS-a wystarczy?-Burknął w jego głosie wyczuwalny był żal.

Wpatrywałem się w podłogę.Napięta cisza ciągnęło się jeszcze przez dobre kilka minut.Ciało chłopaka w tym czasie się rozluzniło ale każdy był pogrążony w swoich myślach.Podniosłem powoli głowę do góry,chłopak nie odrywał wzroku od stojącej na blacie kuchennym szklance.

-Sądzę,że mogłem w ogóle nie rozpoczynać kłótni.-Mruknąłem cicho,na usta wstąpił grymas.

-Też tak sądzę.-Odpowiedział obojętnie opuszczając pomieszczenie.

-Domyślam się,że nie chodzi tylko o to.-Rzuciłem,jednak chłopak już dawno znikł z mojego pola widzenia więc zapewne tego nie usłyszał.Westchnąłem zrezygnowany.W pewnej chwili usłyszałem głośną kłótnię w sąsiadującym pomieszczeniu,szybszym krokiem ruszyłem w miejsce skąd pochodziła kłótnia.

-Tak się nie robi!-Wrzasnął,domyśliłem się,że głos należał do dawno niewidzianego przeze mnie Cornela.Zdezorientowany wszedłem głębiej do pomieszczenia tym samym zwracając na siebie uwagę.

-Mogę wiedzieć o co chodzi?-Zapytałem.Gracjan odkąd wszedłem do pomieszczenia wbił wzrok w podłogę.Cornel bawił się opuszkamidawniej stwierdziłem,że jest lekko zagubiony w tym wszystkim ponieważ jego ciało się spięło momentalnie kiedy tutaj przyszedłem.-Widzę,że się nie dowiem?-Zapytałem ironicznie,obdarzyli mnie spojrzeniem którego dotąd nie widziałem jakby był przepełniony żalem.

Żalem do mnie zapewne...

-Nic takiego.-Cornel próbował opanować swój głos.Między nami zapadła napięta cisza,zdołałem usłyszeć tylko tykający zegar.Doprowadzało mnie to do szału,w wewnątrz czułem rozdarcie,rozczarowanie oraz żal za to na zewnątrz starałem się być opanowany.Nie miałem zamiaru bardziej pogłębiać naszej sprzeczki.Odkąd wróciłem do Toronto czuję,że coś nie gra,nie jest tak jak parę miesięcy temu.Rozumiem chłopaków,że mogą być rozczarowani tym jak długo po raz kolejny mnie nie było.Ale zapewniali mnie przed samym wyjazdem,że nie muszę się martwić,że gdy wrócę znowu wyjdziemy na miasto tak jak dawniej.

If I can't have you | Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz