Było po 8, kiedy Harry zszedł z łóżka, ubierając się w dżinsy i cienki szary sweter. Wyszedł z domu, upewniając się, że jego goście jeszcze śpią, po czym skierował się do piekarni.
– Cześć, Barbara – uśmiechnął się szeroko do starszej kobiety, stojącej za ladą.
– Harry, słoneczko! –odpowiedziała, odkładając kubek herbaty i przytulając go przez blat. – Co mogę dla ciebie zrobić?
– Potrzebuję bułki i – zmarszczył brwi, wpatrując się w witrynę z ciasteczkami – może te czekoladowo–orzechowe.
– Śniadanie dla kochanka? – uśmiechnęła się, szykując jego zamówienie.
– Nie – czuł jak jego policzki się rumienią, ta kobieta była dokładnie jak jego babcia – moja przyjaciółka z bratem przyjechała dać mi zaproszenie na swój ślub i chcę im zrobić śniadanie i coś na drogę.
– To z nimi wczoraj chodziłeś po mieście?
– Czy ty mnie obserwujesz?
– Nie, skądże – przewróciła oczami, ale uśmiech ją zdradził. – Po prostu tak patrzyłeś na tego ślicznego chłopca, że co innego miałam pomyśleć?
– Na nikogo nie patrzyłem! – powiedział od razu.
– Próbujesz przekonać do tego mnie czy siebie? – położyła wszystko na blacie i spojrzała na niego znacząco, na co westchnął.
– Ile płacę? – zapytał, poddając się, wiedząc że nie ma sensu się z nią kłócić.
– Na koszt firmy – machnęła ręką, a kiedy odwrócił się do drzwi, mówiąc „dziękuję, Barb", dodała: – jeśli dostanę zaproszenie na wasz ślub.
Ale Harry wychodził już na zewnątrz z palącymi policzkami.
Wszedł do domu od razu wstawiając wodę i biorąc się najpierw za przygotowanie dla nich jedzenia na drogę, wiedząc że Lottie i tak nakrzyczy na niego, że niepotrzebnie się fatygował. Czuł się jak matka, przygotowująca lunch do szkoły, kiedy wrzucał do papierowych toreb batoniki i kanapki.
Zrobił sobie kawę, od razu biorąc łyk gorącego napoju i zabrał się za zrobienie jajecznicy. Kiedy miał już wszystko gotowe, przykrył ich talerze i poszedł na górę. Zapukał do ich pokoju i wszedł do środka, żeby zobaczyć Louisa, leżącego na łóżku z telefonem w dłoni. Podniósł wzrok, kiedy drzwi się otworzyły i uśmiechnął się widząc w nich Harry'ego.
– Hej – powiedział brunet, czując suchość w ustach, widząc Louisa w porannym i tak cholernie słodkim wydaniu – przyszedłem zawołać was na śniadanie.
– Hej, już dawno byłbym na dole, ale tak jakby nie mogę się wydostać – wskazał na kołdrę na swoim brzuchu i dopiero wtedy zauważył, że była to Lottie zawinięta w pościel i przytulona do brata.
– Fakt, mogłem sprawdzić czy już nie śpicie – stwierdził, drapiąc się po karku.
– Nie, daj nam pięć minut. Zaniosę ją do tej kuchni jeśli będzie trzeba.
– Okej – Harry uśmiechnął się – chcesz herbaty?
– Poproszę – posłał mu promienny uśmiech i brunet wyszedł z pomieszczenia.
– Wstawaj laczku, bo Harry zrobił nam śniadanie – usłyszał jeszcze, zanim zniknął na dole.
Trzy minuty zajęło Louisowi pojawienie się w kuchni, akurat kiedy Harry zalewał herbatę. Usiadł na krześle i przeciągnął się, a Harry'emu przeszło przez myśl, że mógłby mieć takie poranki codziennie, ale szybko wymazał to ze swojej głowy.
– Lottie myje zęby, więc zaraz będzie – powiedział Louis, kiedy kubek pojawił się przed jego osobą. – Codziennie masz takie śniadania? – zapytał, patrząc na jajka
– Nie – pokręcił głową, zajmując miejsce naprzeciwko – zazwyczaj jem płatki z mlekiem, albo to co dostanę w piekarni w drodze do pracy. Nie lubię jeść samemu – wzruszył ramionami.
– Przysięgam, że jeśli byś tak gotował, byłbym w stanie zamieszkać z tobą.
– Zapraszam – wiedział, że Louis nie ma tego na myśli, ale on naprawdę nie miałby nic przeciwko – w szkole szukają nauczycieli.
– Przemyślę to – mrugnął do niego, po czym krzyknął – Lottie, będę jadł też twoją porcję!
– Jeśli to zrobisz obetnę twoje włosy! – odkrzyknęła dziewczyna, po czym było słychać tupot jej stóp i po chwili zjawiła się na dole. – Cześć, Hazz – pocałowała go w policzek i usiadła obok, biorąc w dłonie kubek herbaty.
– Cześć, mała – odpowiedział, przysuwając jej talerz.
– Nie możesz być jak Harry? – zapytała z wyrzutem w stronę swojego brata.
– Jeśli znałby cię tak długo jak ja, traktowałby cię tak samo – odpowiedział, upijając łyk z poważną miną.
– O której wyjeżdżacie? – zapytał Harry, sprzątając po śniadaniu.
– Musielibyśmy niedługo, żeby zdążyć zanim mama wyjedzie. Chociaż najchętniej bym tutaj została.
– Zobaczymy się za dwa miesiące, to wcale nie tak długo.
– Weź sobie wtedy wolne w pracy na co najmniej tydzień. Jak już przyjedziesz do Doncaster to zapomnij, że tylko na dwa dni.
– Zobaczę co da się zrobić, muszę porozmawiać z szefem – mrugnął do niej.
– Jakby co ja to zrobię – wyciągnęła dłoń przed siebie, patrząc na paznokcie. – Albo wyślę Louisa.
– Jakby co jestem do dyspozycji – przytaknął chłopak.
– Będę dzwonił, gdybym potrzebował pomocy.
Po godzinie stali przed domem z Louisem palącym papierosa i Lottie wtuloną w Harry'ego. Ściskała go od kilku minut, twierdząc że ma rzucić wszystko w cholerę i jechać z nimi.
– Niedługo znowu się zobaczymy, będę w kościele, nagrywając jak się potykasz o sukienkę – powiedział, przesuwając między palcami jej włosy.
– Tylko nie zapomnij włączyć nagrywania.
W końcu odsunęła się od niego, a Harry chwycił papierowe torby i podał jej.
– Zrobiłem wam jedzenie na drogę.
– Nie musiałeś – zaczęła, ale Louis jej przerwał.
– Cicho tam, nie miałem takich śniadań od lat, więc jeśli ty nie chcesz to ja wezmę twoje też.
– Chciałbyś – pokazała mu język i podeszła do samochodu, wkładając jedzenie na fotel.
– Jakby co moja propozycja jest aktualna – powiedział Harry, nawiązując do ich wcześniejszej rozmowy.
– Coraz bardziej mnie przekonujesz.
Louis podszedł do niego i przytulił, a Harry nieświadomie zaciągnął się jego zapachem, gdy też go objął.
– Jedźcie ostrożnie – mruknął, po czym odsunął się.
– Oczywiście – uśmiechnął się Louis – dobrze było cię znów zobaczyć, Hazz.
– Ciebie też, Lou. Cieszę się, że przyjechaliście – że TY przyjechałeś.
– Zawsze. To co, widzimy się na weselu?
– Dokładnie.
Mrugnął do niego i ruszył do auta, w którym już siedziała Lottie.
– Napisz jak dojedziecie – powiedział do Lottie.
– Jasne, słońce.
– Cześć, Harry – dorzucił Louis, odpalając i po chwili wyjeżdżając na ulicę.
Lottie machała mu jak szalona, a on robił dokładnie to samo, dopóki nie zniknęli sprzed jego domu.
CZYTASZ
baby we could be enough | l.s.
FanficAnd it's alright Calling out for somebody to hold tonight When you're lost, I'll find the way I'll be your light You'll never feel like you're alone I'll make this feel like home ***