9.

617 52 7
                                        

Harry był w siódmym niebie dekorując salę i ogród, gdzie miało odbyć się wesele. Zawsze uważał, że jeśli nie wyjdzie mu z kwiaciarnią mógłby ze spokojem założyć firmę, zajmującą się organizowaniem takich imprez.

Razem z Louisem, bliźniaczkami, Jay oraz Markiem robili wszystko, żeby miejsce wyglądało idealnie. Kiedy Phoebe i Daisy pojawiły się, żeby go przywitać omal ich nie poznał. Kiedy ostatnio je widział były w podstawówce, a teraz wyglądały jak młode kobiety.

- Na pewno to trzymasz? - zawołała Phoebe, niepewnie patrząc w dół.

- Jezus, tak! - odpowiedział Louis trzymając drabinę i przewracając oczami - zawieszaj te kwiaty i nie sprawiaj, że chcę cię stamtąd zrzucić.

- Nie bądź niemiły - odpowiedziała mu, ale zabrała się za powieszenie kwiatów przy schodach.

Tak naprawdę musieli dzisiaj zrobić tylko wnętrze, bo ogrodem zajmie się obsługa jutro rano. Mieli robić wszystko, ale bliźniaczki uparły się, że to one zajmą się wnętrzem i nie pozostało nic innego jak im pomóc.

- Dobrze, że wybrałam ciebie do zespołu - powiedziała Daisy, wieszając ozdoby z drugiej strony, kiedy przysłuchiwali się przekomarzaniu rodzeństwa.

- No raczej, nikt nie przebije dream teamu - odpowiedział jej, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

- Przyjechałeś z osobą towarzyszącą? - zmieniła nagle temat.

- Nie, jestem tutaj sam.

- Tutaj czy ogólnie?

- Czy ty mnie próbujesz poderwać? - zaśmiał się, a dziewczyna zrobiła to samo.

- Mogłabym, gdybyśmy nie grali do tej samej drużyny - mrugnęła do niego z drabiny. - Po prostu jesteśmy ciekawi jak tam twoje życie uczuciowe.

Harry zdecydowanie nie był przyzwyczajony do rozmawiania na takie tematy z ludźmi młodszymi od niego dziesięć lat.

- Nie mam nikogo, jeśli o to ci chodzi. A ty?

- Jestem w związku - uśmiechnęła się radośnie, schodząc z drabiny - za dwa miesiące będzie półtorej roku.

- Mam nadzieję, że go poznam - poczochrał jej grzywkę, na co odepchnęła jego dłoń.

- Oczywiście, będzie tutaj jutro. To ten najprzystojniejszy.

- Jak ma na imię?

- Tom - oczy jej zajaśniały jakby gwiazdka przyszła wcześniej, a on automatycznie przypomniał sobie jak sam był zakochany w tym wieku.

- Wygląda na to, że skończyliśmy - usłyszeli głos Jay, która weszła na salę, trzymając Doris na rękach. - Jest prześlicznie.

Stanęli wszyscy obok siebie i Harry przesunął wzrokiem po pomieszczeniu. Rzeczywiście było prześlicznie. To było właśnie to, na co zasługiwała Lottie.

- Zatrzymałeś się w hotelu? - zapytała Phoebe Harry'ego.

- Właściwie to Louis zaproponował, że mnie przenocuje.

- Umiesz robić coś bezinteresownie? - zapytała go, udając szczerze zdziwioną, na co Louis uderzył ją w ramię. - Kretyn!

- Phoebe - upomniała ją Jay, rzucając piorunujące spojrzenie. - Zachowuj się. To miło z twojej strony Lou, bałam się, że będziesz musiał spać w hotelu.

- Taki miałem plan, ale nie wyszło - uśmiechnął się do niej.

- Głuptas. Mogłeś spać u nas, zawsze się dla ciebie znajdzie miejsce.

baby we could be enough | l.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz