Telefon Harry'ego rozdzwonił się niespodziewanie, więc zerknął na niego, wycierając wilgotne od kwiatów dłonie w spodnie. Numer Louisa zdecydowanie nie był tym, czego się spodziewał, dlatego jego palec zawisnął nad ekran na kilka sekund. W końcu otrzeźwiał na tyle, żeby odebrać.
– Halo? – odezwał się, a jego głos zadrżał tylko troszkę.
– Cześć, Harry – usłyszał po drugiej stronie i zmarszczył brwi na napięcie w jego głosie.
– Coś się stało, że dzwonisz? – musiał zadać to pytanie, bo nie miał z nim kontaktu, odkąd był z Lottie półtorej miesiąca wcześniej.
– Naprawdę chciałbym powiedzieć, że dzwonię tylko po to, żeby z tobą pogadać, ale mamy tak jakby sytuację kryzysową i mimo że Lottie zabroniła mi do ciebie dzwonić, jesteś jedyną osobą, która może pomóc – Harry nie miał pojęcia, że można wypowiedzieć taką ilość słów na jednym oddechu, ale jak widać Louis potrafił.
– Okej, teraz mnie straszysz – do ślubu zostało osiem dni, więc żaden kryzys nie powinien mieć miejsca. – O co chodzi?
– Najpierw musisz mi obiecać, że nie powiesz jej, że do ciebie dzwoniłem – szatyn przytaknął i dopiero wtedy Louis kontynuował. – Zadzwonili do niej rano z kwiaciarni, że coś tam pojebali i nie są w stanie ogarnąć kwiatów, więc odwiedziliśmy każdą kwiaciarnię w okolicy, ale wszędzie mówili, że jest za późno na takie zamówienie i tak jakby zostaliśmy bez kwiatów. Powiedziała, że mam nie zawracać ci głowy, bo jesteś gościem, ale ja naprawdę nie wiem co innego mogę zrobić.
– Lou, spokojnie. Trzeba było od razu do mnie zadzwonić. Dobrze, że chociaż ty myślisz – oparł się o ladę i zerknął w kalendarz. – Pamiętasz, jakie kwiaty to miały być?
– Kurde, pamiętałem – Harry przewrócił oczami, bo to było totalnie w jego stylu. – Takie różowe i takie jasne.
– Wiesz, że nie mówi mi to zbyt wiele? Większość kwiatów jest w takich kolorach.
– Przepraszam, że nie znam się na wszystkim – mruknął z przekąsem i Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu. – Ale sprawdzę to i ci napiszę, okej?
– Jasne, Lou. Na kiedy je potrzebujecie?
– Sala będzie ubierana w piątek wieczorem, ale nie chcę żebyś musiał zmieniać plany, więc mogę po nie przyjechać.
– Spokojnie. I tak mam hotel zarezerwowany od piątku, więc dostaniesz je na czas.
– Naprawdę? Wiesz, że jesteś najcudowniejszą osobą?
– Przestań, bo się zarumienię – skomentował sarkastycznie, ale jego policzki i tak pokryły się różem.
Louis zaśmiał się, a Harry przesunął dłońmi po różach, przygryzając wargę w uśmiechu, za co otrzymał znaczące spojrzenie od Danielle i Nicole.
– Naprawdę, gdyby nie ty, to nie wiem co bym zrobił.
– Rozłączam się! – zagroził.
– Dobra, dobra! W takim razie wyślę ci co to za kwiaty, a ty powiedz mi ile muszę ci za nie przelać i nawet nie myśl o jakimkolwiek rabacie. Masz to potraktować, jak każde inne zamówienie.
– Jasne.
– Mówię serio. Nie chcę, żebyś myślał, że cię wykorzystujemy czy coś.
– Zamknij się, Lou. Wiem, że tak nie jest.
Louis przez moment się nie odzywał, a gdy już to zrobił zszokował Harry'ego.
– Odwołaj hotel.

CZYTASZ
baby we could be enough | l.s.
FanfictionAnd it's alright Calling out for somebody to hold tonight When you're lost, I'll find the way I'll be your light You'll never feel like you're alone I'll make this feel like home ***