7.

624 54 21
                                        

Telefon Harry'ego rozdzwonił się niespodziewanie, więc zerknął na niego, wycierając wilgotne od kwiatów dłonie w spodnie. Numer Louisa zdecydowanie nie był tym, czego się spodziewał, dlatego jego palec zawisnął nad ekran na kilka sekund. W końcu otrzeźwiał na tyle, żeby odebrać.

– Halo? – odezwał się, a jego głos zadrżał tylko troszkę.

– Cześć, Harry – usłyszał po drugiej stronie i zmarszczył brwi na napięcie w jego głosie.

– Coś się stało, że dzwonisz? – musiał zadać to pytanie, bo nie miał z nim kontaktu, odkąd był z Lottie półtorej miesiąca wcześniej.

– Naprawdę chciałbym powiedzieć, że dzwonię tylko po to, żeby z tobą pogadać, ale mamy tak jakby sytuację kryzysową i mimo że Lottie zabroniła mi do ciebie dzwonić, jesteś jedyną osobą, która może pomóc – Harry nie miał pojęcia, że można wypowiedzieć taką ilość słów na jednym oddechu, ale jak widać Louis potrafił.

– Okej, teraz mnie straszysz – do ślubu zostało osiem dni, więc żaden kryzys nie powinien mieć miejsca. – O co chodzi?

– Najpierw musisz mi obiecać, że nie powiesz jej, że do ciebie dzwoniłem – szatyn przytaknął i dopiero wtedy Louis kontynuował. – Zadzwonili do niej rano z kwiaciarni, że coś tam pojebali i nie są w stanie ogarnąć kwiatów, więc odwiedziliśmy każdą kwiaciarnię w okolicy, ale wszędzie mówili, że jest za późno na takie zamówienie i tak jakby zostaliśmy bez kwiatów. Powiedziała, że mam nie zawracać ci głowy, bo jesteś gościem, ale ja naprawdę nie wiem co innego mogę zrobić.

– Lou, spokojnie. Trzeba było od razu do mnie zadzwonić. Dobrze, że chociaż ty myślisz – oparł się o ladę i zerknął w kalendarz. – Pamiętasz, jakie kwiaty to miały być?

– Kurde, pamiętałem – Harry przewrócił oczami, bo to było totalnie w jego stylu. – Takie różowe i takie jasne.

– Wiesz, że nie mówi mi to zbyt wiele? Większość kwiatów jest w takich kolorach.

– Przepraszam, że nie znam się na wszystkim – mruknął z przekąsem i Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu. – Ale sprawdzę to i ci napiszę, okej?

– Jasne, Lou. Na kiedy je potrzebujecie?

– Sala będzie ubierana w piątek wieczorem, ale nie chcę żebyś musiał zmieniać plany, więc mogę po nie przyjechać.

– Spokojnie. I tak mam hotel zarezerwowany od piątku, więc dostaniesz je na czas.

– Naprawdę? Wiesz, że jesteś najcudowniejszą osobą?

– Przestań, bo się zarumienię – skomentował sarkastycznie, ale jego policzki i tak pokryły się różem.

Louis zaśmiał się, a Harry przesunął dłońmi po różach, przygryzając wargę w uśmiechu, za co otrzymał znaczące spojrzenie od Danielle i Nicole.

– Naprawdę, gdyby nie ty, to nie wiem co bym zrobił.

– Rozłączam się! – zagroził.

– Dobra, dobra! W takim razie wyślę ci co to za kwiaty, a ty powiedz mi ile muszę ci za nie przelać i nawet nie myśl o jakimkolwiek rabacie. Masz to potraktować, jak każde inne zamówienie.

– Jasne.

– Mówię serio. Nie chcę, żebyś myślał, że cię wykorzystujemy czy coś.

– Zamknij się, Lou. Wiem, że tak nie jest.

Louis przez moment się nie odzywał, a gdy już to zrobił zszokował Harry'ego.

– Odwołaj hotel.

baby we could be enough | l.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz