8.

618 50 2
                                        

Te kilka dni minęło zdecydowanie za szybko, przez co Harry siedział aktualnie w swoim samochodzie kilkanaście kilometrów przed Doncaster. Jego palce wystukiwały rytm na kierownicy, a wzrok schowany za czarnymi pilotkami co jakiś czas kierował się na lusterko, upewniając się, że biały bus jedzie za nim.

Był, a dwie dziewczyny siedzące w środku śpiewały jakieś piosenki. Harry na początku chciał jechać na wesele busem firmowym, bo nie było opcji żeby zmieścił wszystkie kwiaty do samochodu, ale Danielle z Nicole stanowczo mu tego zabroniły i uparły się, że one pojadą z nim. Być może wspomniały też coś o tym, że musi zrobić dobre wrażenie na Louisie i nie dały Harry'emu szansy na zaprzeczenie.

Uparł się jednak, że najpierw musi porozmawiać z ich rodzicami, mimo że dziewczyny były pełnoletnie i obiecał, że dostaną dodatkową premię za te godziny. Nie miały nic przeciwko. Chwycił kolejnego cukierka i wrzucił go do ust, kiedy jego telefon rozdzwonił się, a on zobaczył imię Louisa na wyświetlaczu, więc nacisnął zieloną słuchawkę i głos chłopaka rozniósł się po wnętrzu samochodu.

– Hej, Hazz – powiedział wesoło i brunet nie mógł powstrzymać uśmiechu – chciałem ci tylko powiedzieć, że jesteśmy już na sali, więc nie będziesz musiał czekać ani nic.

– To świetnie, właśnie zjeżdżam do Doncaster, więc powinien być za jakieś 20 minut, 15 jeśli nie będzie korków.

– Już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć co wymyśliłeś. I nadal jestem zły, że nie chciałeś wysłać mi zdjęcia.

– Wybacz, Lou. Następnym razem się poprawię.

– No mam nadzieję – mógł usłyszeć, jak uśmiecha się przez telefon. Będzie następny raz.

– Potrzebujesz coś? Mogę wjechać do sklepu po drodze.

– Brakuje tutaj tylko ciebie – serce Harry'ego przyspieszyło i zszokowany przeniósł spojrzenie na ekran telefonu, jakby miał tam zobaczyć Louisa.

– Um... w takim razie postaram się być jak najszybciej.

– Bylebyś jechał ostrożnie.

– Jasne, Lou. Do zobaczenia.

– Czekam tutaj.

Rozłączył się, a Harry wypuścił wstrzymywane powietrze. Ten chłopak go kiedyś wykończy i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale z drugiej strony nie przeszkadzało mu to tak bardzo jak powinno.

Równo po 17 minutach od zakończenia rozmowy, Harry dojechał pod salę, gdzie miał się odbyć ślub. Chociaż właściwie mógł to nazwać pałacem, nie pomyliłby się bardzo. Zatrzymał samochód obok tego Louisa, a po chwili biały bus stanął obok i dwie nastolatki z niego wyskoczyły.

– Pójdę po Louisa, żeby nam pomógł i nie będę was dłużej zatrzymywał – powiedział do nich.

– Idź, idź. Nie możemy się już doczekać, żeby zobaczyć tego słynnego Louisa. Zajmiemy się wszystkim.

– Tylko, proszę. Nie zróbcie mi wstydu – przewrócił oczami i ruszył do środka, gdzie miał nadzieję znaleźć Tomlinsona.

Miejsce był cudowne i Harry nie mógł sobie wyobrazić innego, tak idealnego dla Lottie. Rozejrzał się dookoła i zauważył Louisa na ogrodzie, biegnącego za małym chłopcem. W końcu złapał go i podrzucił do góry, na co ten zapiszczał wesoło. Uśmiechnął się i ruszył w stronę ogrodu. Ledwo wyszedł na zewnątrz, a Louis go zauważył.

– Harry! – zawołał, odkładając chłopca na ziemię i ruszył w stronę chłopaka.

– Hej, więc jestem – powiedział, kiedy Louis zgarnął go do szybkiego uścisku.

baby we could be enough | l.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz