Powiedziałem jej

2.3K 108 11
                                    

Nina

- Nie mam żalu. - Wypalił nagle. - To, co ci robiłem... było obrzydliwe. A było obrzydliwe, bo tego nie chciałaś - mówił, choć wcale nie chciałam go słuchać. - Kiedy zorientowałem się, że wyskoczyłaś z okna łazienki... chyba nigdy tak bardzo się nie bałem. Jeździłem po okolicy z nadzieją, że cię znajdę, a oczmi wyobraźni widziałem jak kuśtykasz... bo przez ten pomysł złamałaś nogę. Nienawidziłem się. Mój świat stał się pusty... kompletnie pozbawiony sensu...

Kiedy tak mówił, mimowolnie wróciłam myślami do tamtego momentu, gdy zmusił mnie do tego posunięcia. Naprawdę nie chciałam, bo potwornie się bałam. Ale to była moja jedyna deska ratunku, gdy dobijał się do drzwi. Przebrałam się w coś w miarę zdatnego z kosza na brudne ubrania, a następnie otworzyłam okno, mając nadzieję, że do tej pory, nie zdoła się dostać do pomieszczenia. Nie wiedziałam, co zrobię dalej. Myśl o rodzicach przyszła dość późno, bo domyślałam się jak mnie przyjmą. Ale nie miałam innego wyboru, jeśli nie chciałam mieszkać na ulicy. Łazienka, a której byłam znajdowała się na pierwszym piętrze. Niby nie wysoko, ale te kilka metrów i tak było przerażających. Myślałam nawet przez moment, żsby zrobić sobie jakąś prowizoryczną linę, ale ostatecznie tknięta emocjami wywołanumi rychłym zagrożeniem (bowiem Jason zaczął uderzać barkiem w drzwi w celu ich wywarzenia) wlazłam na parapet i drżącymi rękami, chciałam złapać się wewnątrz budynku, żeby móc nieco zsunąć się i zmniejszyć dystans stóp do ziemi.
Zgodnie z przypuszczeniami, runęłam na ziemię, zdzierajac ręce, z zawrotami w głowie i bólem w kostkach. Ale byłam wolna... oddaliłam się od mojego zagrożenia.

- Proszę. Nie odzywaj się - wymamrotałam cicho.

Nie chciałam słuchać tego wszystkiego, bo moja naiwność wciąż nie straciła na sile... i byłam w stanie uwierzyć, że mówił prawdę, a nie chciałam mu wierzyć.

- Myślałem tylko o tobie. Żadna inna nie potrafiła ci dorównać...

- Chyba głupotą... - prychnęłam pod nosem.

Teraz z perspektywy czasu nie wiedziałam jak mogłam tak długo go znosić i... dawać się omamić, porzucić rodzinę...

- Poza tym nie uda ci się wzbudzić we mnie współczucia - powiedziałam głośniej. - Nick mówił mi, że masz córeczkę, więc chyba jednak mijasz się z prawdą.

Jason, czy tam John milczał przez dłuższy czas.

- Wierzyłem, że z inną zapomnę o tobie. Poza tym to miała być moja forma poprawienia się. Poznanie nowej little i trzymanie się granic. - Zamilkł znów na moment. - Ale nie powinnaś ufać we wszystko, co mówi ci Nick. Tak jak już wspomniałem. Nie jest lepszy od dawnego mnie, choć już dostatecznie mu wyjaśniłem, że nie powinien przesadzać, żeby nie było powtórki z rozrywki. Chyba na razie się tego trzyma, skoro dalej z nim jesteś, ale jednak... wolałbym, żebyś go zostawiła, zanim zacznie stopniowo wprowadzać cię w ten świat, aż uśpi twoją czujność. Przymkniesz oko na jedno krzywe zachowanie... potem drugie... aż w końcu skończysz w krzywdzącym związku... - Przerwał, bo rozległo się kłapnięcie drzwi frontowych, a potem szybkie kroki.

- Cześć, Nick. - Westchnął Jason.

- Wynoś się - nakazał ostro mój Tatuś, na co niby odetchnęłam z ulgą, ale z drugiej strony wcale się nie uspokoiłam.

- Tylko rozmawialiśmy. Powiedziałem jej - mruknął cicho, po czym dodał: - Jeśli ją skrzywdzisz to ci wpierdolę. - Po tych słowach ruszył do wyjścia.

- Jest u mnie bezpieczniejsza niż prezydent - odparł, a gdy drzwi frontowe kłapnęły głośno, Nick zapukał cicho do drzwi.

- Ninuś? Ninuś? To ja słoneczko. Otwórz. - Podeszłam do drzwi, aby wpuścić mojego Tatusia, który od razu, gdy tylko to zrobiłam, wziął mnie w objęcia.

- Przepraszam - wyszeptał, tuląc mnie do siebie. - Naprawdę nie miałem pojęcia. W najczarniejszych snach, nie przypuszczałem, że może do czegoś takiego dojść. Nic ci nie zrobił? - zapytał zaniepokojony.

- Nic się nie stało. - Wychlipałam. - Tatusiuuu?

- Tak skarbie?

- Mogę cię o coś zapytać?

- Oczywiście skarbie. - Złożył skromny pocałunek na moich włosach.

- Nie będziesz zły?

- Nie będę. - Zapewnił, ale czułam stres w jego głosie. Wiedziałam, że muszę go o to zapytać.

Ciężko było mi wypowiedzieć tak niedorzeczne oskarżenie. Nick nie mógł tego zrobić. Był dla mnie taki cudowny i kochany, czy mógłby kogoś tak bardzo skrzywdzić?

- O co mu chodziło... z tym... ,,powiedziałem jej"?

Nick nieco rozluźnił się.

- To ja powinienem o to zapytać - oznajmił, a ja... nie byłam pewna, czy chciałam to ciągnąć... Liczyłam, że sam coś powie... cokolwiek, żebym uspokoiła swoje myśli.

- Bo coś mi powiedział... - Odsunęłam się, żeby spojrzećna jego twarz.

Nick cały się napiął. Tak, jakby naprawdę miał coś na sumieniu.

Mój Mały Maluszek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz