Nie odpuszczę...

1.6K 97 9
                                    

Nick

Każda zmarnowana chwila tylko jeszcze bardziej działała mi na nerwy. Gdy ja tak bez sensu siedziałem, miałem przeświadczenie, że z Niną działo się coś złego.

John musiał być równo walnięty, skoro zdecydował się na uprowadzenie Niny. Nikt przy zdrowych zmysłach, nawet gdyby był bardzo zakochany, nie zrobiłby czegoś takiego. Tak bardzo żałowałem, że jej w jakiś sposób nie ochroniłem. Wolałem nie myśleć, co właśnie robił z Niną.

Wziąłem głęboki wdech i starałem się wyrzucić z głowy makabryczne myśli. Choć najbardziej bałem się, że dotrzyma słowa... i wywiezie ją nie wiadomo dokąd.

- Przepraszam! - Podniosłem się. - Długo ma to jeszcze potrwać! - Podszedłem do kontuaru, ledwie trzymając emocje na wodzy. - Moją dziewczynę porwano! Wiem kto to zrobił. Trzeba działać!

- Proszę, Pana! - zaczął grubym basem, policjant, odkładając niedokończoną kanapkę. - Rozumiem pana wzburzenie. Robimy, co możemy, ale musi pan poczekać aż patrol wróci, żeby złożyć zeznania.

- Do tego czasu ten człowiek może ją wywieźć!

- Jeśli będzie się pan awanturował, aresztuję pana.

- To jakiś żart! - wymamrotałem pod nosem, wracając na miejsce.

Nie wiedziałem już, czy śmiać się, czy płakać. Byłem taki bezradny...

W końcu jednak doznałem olśnienia.

Wyjąłem telefon i napisałem do swojego dawnego znajomego.

Do Detektyw Michels:

Masz dziś chwilę? Mam pilną sprawę.

Gdy tylko wysłałem smsa zjawili się policjanci. Wymienili ze sobą kilka szeptów, a następnie zostałem poproszony do małej salki, różniącej się od korytarza jedynie wielkością.

Wszędzie panował dziwny zapach starych dokumentów i atramentu, choć papierów nie widziałem tu prawie w ogóle. Podłogę wyłożono szaro niebieskim linoleum, a ściany do połowy pomalowane błękitną farbą olejną, były już obdrapane i obite.

- O co chodzi? - Rozsiadł się przy stoliku gruby, wąsaty policjant.
Niewiele brakowało, żeby mundur, który miał na sobie rozdarł się na milion kawałeczków. Wyglądał jak garnitur z komunii na maturzyście.

- Moja dziewczyna została porwana...

- Jest pan pewien, że nie poszła na imprezę z koleżankami?

Myślałem, że eksploduję.

- Mam nagr...

- Jak długo jej nie ma?

- Po tym jak wróciłem do domu z pracy zastałem uszkodzony zamek, a Niny nie było. Była może... szesnasta. Z resztą...

- Dlaczego pan nie zadzwonił od razu na policję? - Przerwał mi znów.

- Dzwoniłem, ale gdy tylko wspominałem o porwaniu, traktowano mój telefon jak żart - rzuciłem zdenerwowany z nadzieją, że może zobaczę jakieś zdziwienie, czy złość na twarzy policjanta, ale on po prostu z kamiennym wyrazem twarzy notował coś s notatniku. - Z resztą mam nagranie. Wiem, kto to zrobił.

- To dlaczego dopiero teraz pan o tym mówi! - Uderzył lekko pięścią w stół zirytowany.

Prędko wyjąłem kartę i podałem ją funkcjonariuszowi.

- Kim według pana jest porywacz? I czy zgłosił się po okup?

- Nie zależy mu na okupie. To John Carter. Mój dawny przyjaciel - oznajmiłem z goryczą.

- Fajnych ma pan przyjaciół.

Z trudem ugryzłem się w język.

- Znajdziecie ją?

- Zrobimy, co w naszej mocy. Niech pan będzie dobrej myśli. - Podniósł się, wyciągnąwszy w moją stronę rękę.

- To tyle?!

- Musi pan uzbroić się w cierpliwość. Wyślemy informację i dołożymy wszelkich starań, aby znalazła się z powrotem jak najszybciej.

Niechętnie uścisnąłem jego dłoń. Nie pozostawało mi nic innego jak tylko wyjść.

- Co robimy?

- Daj znać głównym. Nasza misja tu się kończy. - Zdążyłem usłyszeć nim opuściłem komisariat.

Czułem się tak, jakbym bezczynnie spędził dobre dwie godziny. Dla mnie to była jawna sugestia, że nie zrobią nic, że nie chce im się nawet sprawdzić, gdzie John może mieć domy.

Poczułem w oczach łzy, ale wtedy dostałem smsa.

Od Detektyw Michels:

Dla ciebie zawsze. Czekam w biurze.

***

- Co cię do mnie sprowadza? - zapytał od razu rzeczowo, gdy tylko przekroczyłem próg jego gabinetu.

- Jeden skurwiel porwał mi dziewczynę.

Michels zmarszczył brwi. Złączył dłonie i przyłożył palce wskazujące do ust.

- Byłeś na policji?

- Nie wkurwiaj mnie! I wybacz, że klnę, ale spędziłem dobre dwie godziny, żeby usłyszeć, że dadzą znać komuś innemu, a sami nie kiwną palcem.

- Skąd wiesz, kto ją porwał?

- Miałem nagranie, ale oddałem policji. To ten koleś. - Pokazałem zdjęcie Johna. - W jego mieszkaniu go nie ma. Musi mieć, gdzieś indziej kryjówkę. Choć obawiam się, że przez ten czas mógł wywieźć już Ninę.

- Znasz go?

- To mój były przyjaciel.

- Motyw porwania? Zemsta? Okup?

- Okazało się, że byli kiedyś razem. - Westchnąłem ciężko. - Zostawiła go, bo był z niego kawał skurwysyna. Ale on jest nią zauroczony. Mogłem się domyślić, że nie da jej spokoju. To jego spojrzenie... - Pokręciłem głową. - Ten dziki błysk w oku... już wtedy musiał wpaść na ten chory pomysł.

- Rozumiem. To ciężka sprawa. Trochę będzie to kosztowało...

- Cena nie gra roli. Chcę ją znaleźć jak najszybciej. Całą! To się dla mnie liczy. A jak się spiszesz, to wiesz, że sowicie cię wynagrodzę.

- Gwarantuję ci, że lada dzień twoja dziewczyna wróci do twojego domu - zapewnił z uśmiechem Michels.

Mój Mały Maluszek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz