XXII.

100 6 0
                                    

-Może gdzieś dzisiaj wyjedziemy?- Spytałam mężczyznę, jednak on nadal przekładał zabawki na półce.- Wiem, że to nie jest bezpieczne, ale odrobinę tutaj wariuję.- Cicho westchnęłam i zeszłam z lady, tym razem się o nią oparłam i założyłam ręce.- Chodźmy na jakiś spacer, czy do restauracji.- W ciszy czekałam na jego odpowiedź, ale ona nie nadchodziła. W końcu nie wytrzymałam i wzięłam głębszy oddech.- Kurwa Jason. Nie ignoruj mnie!

-Nie bluzgaj, bo nie przystoi.- Powiedział spokojnie poprawiając misia, a następnie odwrócił się do mnie.- I nie ignoruję cię. Po prostu nie rozumiem twojego oburzenia. Spędzamy razem dużo czasu.

-Oh, naprawdę?- Parsknęłam śmiechem i spojrzałam na niego z zażenowaniem.- Od dziewiątej do siedemnastej siedzisz w sklepie. Potem schodzisz do pracowni i wracasz nad ranem. Spędzamy dwie godziny przy śniadaniu.

-Jak dobrze wiesz, sprawy się skomplikowały. Nie mam nikogo do pomocy, a zabawki się same nie zrobią.- Jego głos był spokojny, co jeszcze bardziej działało mi na nerwy. On nie widział w niczym problemu.

-Jonathan mówił, że robi marionetki. Nie możecie się jakoś dogadać i zapasy będziesz uzupełniać jego tworami?

-To tak nie działa cukiereczku.- Wyszeptał i podszedł do mnie powoli, obejmując mnie ramionami. Oparłam głowę na jego torsie i cicho westchnęłam. Poczułam jak składa delikatny pocałunek na czubku mojej głowy. Mimowolnie się uśmiechnęłam.- Jak uda nam się tutaj wszystko uprzątnąć i załatwię sprawę wynajmu, wyjedziemy stąd. Znalazłem naprawdę świetne miejsce w Utah. Tam nie będziesz musiała się ukrywać.

-To drugi koniec kraju.

-Ale tam będziesz bezpieczna.- Cicho mruknęłam, zgadzając się z jego słowami.- A teraz dokończę lalkę i wrócę koło dwudziestej. Przejdziemy się gdzieś.- Spojrzałam na niego smutnymi oczami, ale on uśmiechnął się i dał mi przelotnego buziaka, a po chwili usłyszałam trzask drzwi od piwnicy. Westchnęłam i włócząc nogami poszłam do góry. Jedyne na co miałam teraz ochotę to gorący prysznic. 

Od dnia śmierci mojej matki minęły trzy miesiące. Przez ten czas widywałam się tylko z Jonathanem, który wydawał się nienawidzić ludzi, a do tego być skrajnym introwertykiem. Chłonęłam każdą chwilę z nim spędzoną, bo ratował mnie od zgnicia w samotności. Media szybko dały mi spokój, a policja chcąc zakończyć sprawę uznała mnie za zmarłą. Co ciekawe ich powody pokrywały się z prawdą: nastolatka po śmierci najbliższej rodziny prawdopodobnie przeżyła załamanie i popełniła samobójstwo. Od śmierci dzielił mnie tylko w zasadzie zdrowy rozsądek. Moje myśli krążyły wokół niej zbyt często i wychodziło to poza zwykłą ciekawość za tym co nieznane i obce. Do sklepu nigdy nie zapukał żaden policjant, chociaż było to jedyne miejsce w którym byłam widywana. Po zaginięciu moich braci na ulicach walały się kartki z ich zdjęciami i wielkim napisem: Poszukiwani! Moje zniknięcie szybko zostało zapomniane, co tak szczerze mówiąc wyszło mi na lepsze. Stałam się człowiekiem bez historii. W końcu moja przeszłość została uznana za zmarłą.

Wytarłam się ręcznikiem i wyszłam na zewnątrz do salonu. Było parę minut przed dwudziestą dlatego skupiłam się na rozczesaniu włosów. Jakiś cichy głos w głowie jednak kazał mi się nie śpieszyć. Zaczęłam czuć nawet zdenerwowanie i w momencie kiedy miałam wybrać ubrania, po prostu narzuciłam na siebie koszulę nocną i długi sweter. Opadłam na kanapę i siedziałam, wpatrując się w ścianę. Jakby to wszystko się potoczyło, gdybym nie znała Jasona? Może moja matka nadal by żyła? Może odnalazłabym Tima i Briana? A może odkryłabym tożsamość wytworu mojej wyobraźni? To miało jakiś sens, ale było co najmniej głupie. Tak naprawdę pewnie wszystko wyglądałoby tak samo z tą różnicą, że siedziałabym w więzieniu. Prędzej czy później bym nie wytrzymała i zrobiła to co na nagraniu. 

I Fear No DeathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz