XIX.

147 8 0
                                    

Leżałam na moim ukochanym fotelu, którym w sylwestra chciał mnie zabić Candy. Powoli zaczynał pachnieć mną, a nie smrodem grzyba i wilgoci. Do tego przyniosłam tutaj poduszkę i kocyk, dzięki czemu mogłam zaliczyć drzemkę. Mogłam też tutaj spać, co wykorzystałam tej nocy i kilka innych. Jakoś przyzwyczaiłam się do tego, że w moim łóżku jest Kagekao. Od czasu naszej pierwszej rozmowy, na stałe stał się oficjalnym mieszkańcem mojego kawałka raju. Pierwszej nocy bez niego nie mogłam zasnąć. Miałam za dużo miejsca i rzucałam się po wszystkich kątach, aż wylądowałam w pokoju braci, zajmując kulturalnie miejsce obok Briana, który wciągnął mnie do swojego kokonu i nie musiałam słuchać chrapania Tima. Drugiej nocy wiedziałam, że to nie przejdzie, bo co za dużo, to niezdrowo. Tak więc wylądowałam na fotelu i to był strzał w dziesiątkę. Miałam mało miejsca, było mi ciepło, a do tego odkryłam że pod poduszką Kagekao ukrył wino. A po alkoholu łatwiej się zasypia. 

Można by uznać, że moje życie było teraz utopią. Kage w sumie wyszedł dwa tygodnie temu i od tamtej pory dostałam różę z listem, że wróci, ale się trochę spóźni. Tak więc gniłam w tej walącej się ruderze sama. Moi bracia ostatnio rzadko bywali w domu. Jedynym stałym bywalcem stała się Bella, którą Jason opuścił na trzy tygodnie. Powoli zaczynałam mieć wrażenie, że czeka aż ktoś ją zabije, a potem wpadnie z czekiem na tysiąc dolarów i podziękowaniami. Starałam się ją omijać na każdym kroku i o dziwo nawet dobrze mi to wychodziło. Wstawałam z samego rana, pożyczałam samochód, robiłam zakupy, wracałam i jadłam śniadanie, a potem zaszywałam się na werandzie i malowałam, bądź coś czytałam. Ona wstawała koło południa. Jadła to co kupiłam, nigdy nawet nie dziękując i chowała się w pokoju, bojąc się ataku Jeffa. Killer już kilka razy przyszpilił ją do ściany i pogroził nożem, czy też podrzucił jakieś kończyny i wnętrzności do jej pokoju. Nie wspomnę o wkładaniu do jej łóżka zwłok, czy podmieniania mięsa wieprzowego na ludzkie. Był na tyle niezrównoważony, że nie przejmował się tym co zrobi Jason, kiedy się o tym dowie. Miał na to wszystko wywalone, tak jak wtedy, kiedy poderżnął gardło prezenterce telewizyjnej na wizji, uśmiechając się przy tym szeroko. Zostawał mi jeszcze Will, ale był w samym środku sesji, dlatego rozmawialiśmy ze sobą co dwa dni przez telefon. Nie chciałam mu przeszkadzać.

Dzisiaj jednak coś się zmieniło, a dokładniej padał deszcz. Oczami wyobraźni widziałam jak przez nieszczelny daszek na werandzie kapie woda i moczy moje płótno. Dlatego schowałam sztalugę do środka i siedząc na oparciu sofy, kończyłam swój kolejny obraz. Toby z moimi braćmi zniknęli wczoraj i dalej nie wrócili. Nathan siedział w pokoju, nie opuszczając go na sekundę. Prawdopodobnie jego wspomnienia wracały, co oznaczało czerwoną lampkę. Nie można mu przeszkadzać, bo stracisz głowę. Jeff wracał tylko w nocy, wrzucając coś do pokoju Belli. Na dobrą sprawę w rezydencji zostały trzy funkcjonujące osoby. Ja, kurwa i Helen. 

-To co robicie Belli, nie jest już zabawne.- O wilku mowa! Za mną rozległ się głos niedoszłego Wertera. Nawet nie odwracałam się w jego stronę, nadal nakładałam kolejne warstwy farby.

-To nie ja, a Jeff.- Sprostowałam, maczając pędzel w żółtej i pomarańczowej farbie.

-Więc to zatrzymaj.- Warknął, a ja prychnęłam. Czyżby znalazł się obrońca uciśnionych? 

-Już biegnę go prosić, żeby tego nie robił. Tak mi zależy na jej dobru, że rzucę wszystko! A w szczególności, że rzucę się pod nóż Killera.- Powiedziałam z udawaną troską, a potem wyrzuciłam w górę teatralnie ręce.

-Nie mścij się na niej za Jasona.- Powiedział, na co ja parsknęłam śmiechem.- Widzę co malujesz i wiem, że to nie przypadek.- Dodał, a ja mocniej przycisnęłam pędzel do płótna. 

Zawsze malowałam to, co przyszło mi na myśl. Przez te dwa tygodnie stworzyłam kilka szybkich pejzaży, jednak nad tą pracą spędzałam już trzeci dzień. Nie moją winą było to, że ostatniej nocy śniłam o niebieskich drzwiach i tym co za nimi było. Dzięki temu na płótnie znajdowała się ciemna piwnica z stołem operacyjnym na środku. Na jego środku leżały rozcięte zwłoki, a za nimi stał Lalkarz. Jego włosy w połowie były białe. Jedno oko było ludzkie, a drugie świeciło jadowitą zielenią. Wokół leżały porozrzucane części zabawek i zwłok. Wszystko oświetlała słaba jarzeniówka, wokół której w cieniu chowały się duchy zamordowanych osób.

I Fear No DeathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz