Teatr

742 32 5
                                    

- Halo? Słuchaj! Muszę ci opowiedzieć pewną historię, która mi się dzisiaj przytrafiła- Rzuciłam do słuchawki, opadając bezwładnie na łóżko.

- No, pewnie! Opowiadaj!- Odpowiedziała Mel.

- Spotkałam dzisiaj Ziętka!

- CO?! Jaja sobie robisz?!

Wybuchłam śmiechem, cała Mela.

- Nie, naprawdę. Wczoraj. Marcel musiał jechać na plan i wiesz, siedzę w domu, właśnie wstawiłam wodę na herbatę, a tu dzwonek do drzwi. Idę otworzyć, patrzę… Tomek! Jaki był zdziwiony, szkoda że nie widziałaś jego miny, była serio bezcenna.

- Z pewnością.

- Co tu się nie dzieje! Spotkałyśmy się my, teraz ja z Tomkiem, po prostu masakra! Słuchaj, właśnie, może chciałabyś się ze mną przejechać do Marcela?

- Wiesz, co? W sumie niezły pomysł- Odpowiedziała po chwili.

- Okej, to wpadaj.

- Ale c…co? Teraz?- Zdziwiła się.

- No, a kiedy?

- Dobra, już idę.

- Okej- Rozłączyłam się.

  Po niespełna godzinie wraz z Mel siedziałyśmy w samochodzie… Właściwie stałyśmy w korku.

- Boże, włącz coś, bo przecież zaraz zwariuję!- Warknęłam, trąbiąc na znajdujący się przede mną samochód.

- Zajebać się można z takim tempem- Skomentowała Mel, wciskając do odtwarzacza jedną z naszych ulubionych płyt i regulując głośność niemal na maksymalną częstotliwość.

- Od razu lepiej- Rzuciłam, zmieniając bieg i skręcając w lewo.

- Najlepsze jest to, że Marcel się tego nie spodziewa- Zaśmiała się Mel.

- Dokładnie- Zgodziłam się z nią.

  Zaparkowałam w (o dziwo) pustym miejscu. Wysiadłyśmy i zaczęłam się zastanawiać, gdzie można znaleźć plan filmowy.

- Wiesz, może gdzie można ich znaleźć?- Spytałam przyjaciółki.

- Wiem, chodź- Odparła, łapiąc mnie za rękę i prowadząc przed siebie.

***

   Stojąc pod wejściem na plan, zaczęłyśmy się zastanawiać, czy a) po pierwsze nas wpuszczą b) czy dobrze robimy, że tu idziemy.

- Legitymację proszę- Upomniał nas strażnik. Spojrzałyśmy się na siebie z lekkim przerażeniem.

- Eee… Zapomniałyśmy, ale my do Marcela Sabata- Oznajmiła Mela.

- Nic nie szkodzi, ale legitymację trzeba mieć, by przejść, więc sorry ale nie przejdziecie bez niej- Odparł.

- No, dobrze, ale ja naprawdę muszę się spotkać z Sabatem! Jestem jego dziewczyną, na to też potrzebuje pan papierów?!- Wkurzyłam się.

- Bez legitymacji nie ma wejścia, sorry- Warknął ochroniarz.

- Ale…

- Przykro mi- Rzucił z wygraną w głosie.

- Kurwa!- Zaklęłam pod nosem, siadając na krawężniku.

Mela usiadła obok i podparła dłońmi brodę. Siedziałyśmy tak w ciszy. Miałam ochotę rzucić czymkolwiek. Było mi wszystko jedno, czy to będzie kamyk, czy telefon komórkowy.

- Tysia?- Usłyszałam za sobą. Zaczęłam się zastanawiać, kto jest właścicielem tego głosu, więc czym prędzej się odwróciłam.

Nade mną stał wysoki, szczupły chłopak. Brunet z dłuższymi włosami. Kolor oczu- niebieski, a uśmiech niemal od ucha do ucha. Wdzięczny i przystojny, jak zawsze. Kamil. Kolejny z naszej paczki.

✖Może Manhattan?  || Marcel Sabat ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz