Rozdział 9

4 0 0
                                    

-Chociaż spróbuj. - zachęcała mnie mama.

Był wtorek. Moja mama oraz lekarka podjęły kolejną próbę przekonania mnie do nauki jazdy na wózku inwalidzkim.

Popatrzyłam na wózek ze złością. Nienawiścią. Tak właśnie, nienawidziłam tego przedmiotu. Nienawidziłam go za to że już zawsze będzie mi przypominał o mojej niepełnosprawności. Już zawsze każdego dnia gdy tylko się obudze i spojrze na ten przedmiot będę sobie przypominać że jestem niepełnosprawna. Że nie mogę chodzić. I że bez pomocy wózka nie mogę się nigdzie ruszyć.

-Nie. - powiedziałam stanowczo.

Nie miałam najmniejszego zamiaru nawet siadać na ten przedmiot. I tak doskonale wiedziałam że to nie ma sensu. Zdawałam sobie sprawę że prędzej czy później będę musiała rozpocząć naukę. Nie mogłam w nieskończoność odwlekać tego momentu.
Ale rozpoczęcie nauki jazdy na wózku w pewnym sensie oznaczałoby pogodzenie się z wypadkiem. A na to nie byłam jeszcze gotowa. 

-Możemy chwilę porozmawiać? - spytała lekarka patrząc poważnie na moją mamę.
-Oczywiście. - mama kiwnęła głową i wyszła z lekarką na korytarz.

Nie słyszałam ich dyskusji ale domyśliłam się że rozmawiają o mnie.
Poczułam wyrzuty sumienia. Wiedziałam, że mama się o mnie martwi. Wiele razy widziałam smutek w jej oczach. Tylko że naprawdę nie potrafiłam zachować się inaczej. Wiedziałam, że moje relacje między mną a moimi rodzicami się pogorszyły a potem utknęły w martwym punkcie. I robiłam nic by cokolwiek się zmieniło.

Do sali wróciły mama i lekarka.

-Dobrze, nie będziemy cię zmuszać. Jeśli będziesz chciała spróbować to powiedz. - poinformowała mnie lekarka.

Kiwnęłam głową. Lekarka wyszła z sali.

-Zaraz wracam. - powiedziała mama i także wyszła z sali.

Usłyszałam pukanie w szybę. Podniosłam głowę. Momentalnie zaschło mi w ustach. Za szybą stał Eryk.

Z Erykiem nie widziałam się od czasu wypadku. Mimo że wiele razy chciałam się z nim skontaktować. Zadzwonić, porozmawiać. Ale nie potrafiłam. Nie potrafiłam stanąć z nim twarzą w twarz i porozmawiać o wypadku.
A taraz on stał porę metrów ode mnie.

Eryk otwarzył drzwi i popatrzył na mnie pytającym wzrokiem.

-Mogę? - spytał niepewnie.

Skinęłam głową.

Eryk przesunął sobie krzesło obok łóżka i usiadł.
Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Nie wiedziałam co powiedzieć, jak zacząć rozmowę. I Eryk chyba też.

-Patrycja, tak bardzo bardzo mi przykro. - powiedział. - Gdybym mógł cofnąć czas...
-Ale nie możesz. - przerwałam mu.
-Wiem. Wybaczysz mi? - spytał.

Wbiłam wzrok w pościel. Czy będę w stanie mu wybaczyć? A może już mu wybaczyłam? To pytanie zadawałam sobie już od dłuższego czasu. Nie byłam w stanie na nie odpowiedzieć.
Prawda jest taka że początkowy żal już trochę minął. Już nie byłam tak wściekła jak na początku. Ale czy w pełni wybaczyłam Erykowi? Czy jestem w stanie rozmawiać z nim tak jak dawniej? Bez żadnego żalu i złośliwości? Lub czy kiedykolwiek wybaczę mu w pełni? Czy nasza relacja będzie taka jak dawniej? Tego nie wiedziałam.

-Nie wiem Eryk. Naprawdę nie wiem. - odparłam szczerze.
-Rozumiem. Dziękuję ci że ze mną porozmawiałaś. Muszę już iść. Narazie. - powiedział i wyszedł z sali.

Patrzyłam się na drzwi przez które wyszedł. Czy naprawdę potrafię mu wybaczyć? - to pytanie krążyło mi po głowie. W końcu to jago obwiniałam o wypadek. O moją niepełnosprawność. Właśnie obwiniałam. Ale czy obwiniam dalej?

Prawda była też taka że tęskniłam za Erykiem. Za znajomością z nim. Pamiętam że od zawsze się dogadywaliśmy. Nie byłam z nim tak blisko jak z Justyną ale byliśmy dobrymi znajomymi. I tego właśnie mi brakowało.

Wieczorem leżałam w sali a myśli o Eryku a naszej relacji nie dawały mi spokoju. Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłam głowę i zobaczyłam moich rodziców.
-Hej córciu. - powiedziała mama.

Starała się zachowywać normalnie ale widziałam że coś jest nie tak.
Mama usiadła na krześle koło łóżka a za nią stanął tata.

Przyjrzałam im się uważnie. Mieli takie same jak wtedy kiedy poinformowali mnie że jestem niepełnosprawna. Wiedziałam że stało się coś złego.

-Co się stało? - zapytałam.
-Kochanie... - zaczął tata.
-Co się stało? - ponowiłam pytanie.
-Lekarze powiedzieli że możesz już wyjść ze
szpitala. - powiedziała mama.

Jedna chwila Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz