Rozdział 30

5 1 0
                                    

Usiadłam na łóżku. Mój oddech był szybki i nierówny. Zamrugałam oczami chcąc pozbyć się obrazów które prześladowały mnie we śnie. Ostatnio pojawiały się we śnie coraz częściej. Coraz częściej widziałam ten deszcz i słyszałam ten huk. I coraz częściej słyszałam swój własny przeraźliwy krzyk.

Spojrzałam na zegarek. Wpół do ósmej. W sumie i tak już nie zasnę. Równie dobrze mogę już wstać.

                           *

Siedziałam przy stole patrząc się na kanapki leżące przede mną ale nie potrafiając się zmusić by je zjeść.

-Zjedz choć jedną. - poprosiła mama.
-Nie jestem głodna. - odparłam.

Nie chciałam jeść czy rozmawiać. Chciałam tylko się dowiedzieć. Chciałam wiedzieć jaka jest decyzja. Czy będę chodzić. Bo jeśli do końca życia będę niepełnosprawna nie chciałam dłużej się łudzić.

Wzrok mojej mamy mówił wszystko. Była przerażona moim stanem zdrowia. Ja jednak nie zamierzałam ustąpić. Wiedziałam że z nerwów i tak nic nie przełkne.

                         *

Siedziałam wraz z mamą przed gabinetem lekarskim. Moje dłonie drżału a oczy były utkwione w drzwiach. Mama ścisnęła moją dłoń i uśmiechnęła się do mnie lekko. Odpowiedziałam wymuszonym uśmiechem. Tylko na tyle było mnie stać.
Z gabinetu wyszedł lekarz i gestem pokazał bym weszła.

-Proszę. - powiedział.

                           *

Lekarz przyglądał papiery z kamienną twarzą. Nie pokazywał żadnych emocji. Maska.

-No dobrze. - powiedział w końcu.

Po tonie jego głosu zgadłam że nie ma dla mnie dobrych wiadomości.

-Niech pan mówi. - powiedziałam.

Lekarz odłożył papiery na bok.

-Wyniki nie są dobre. - rzekł. - Bardzo mi przykro ale...nie będziesz chodzić. Do końca życia będziesz niepełnosprawna.

Czas się zatrzymał a ziemia zaczęła rozpadać się. Leciałam w dół nie wiedząc nawet co się dzieje. Nie czułam nic. Złości gniewu niedowierzania. Nic. Pustka. Jakby ktoś pozbawił mnie zdolności do odczuwania jakichkolwiek uczuć. Byłam całkowicie wypruta z emocji.
Lekarz coś jeszcze mówił pewnie próbował mnie pocieszać ale nie słyszałam go. Patrzyłam się przed siebie tępym wzrokiem. I mimo że od dawna przygotowywałam się psychicznie na to co właśnie usłyszałam w tej jednej chwili zrozumiałam jedno. Na taką informację nie do się przygotować.

-J...jest pan pewny? - wyszeptałam.
-Niestety. - odparł lekarz.

                         *

Wróciłam z mamą do domu i zamknęłam się w łazience. Zsiadłam z wózka i oparłam się o ścianą powstrzymując przy tym jęk bólu. Nie hamowałam łez. Pozwoliłam im płynąć.

Więc to już naprawdę koniec. Wszystko skończone. Moje dawne życie już nigdy nie wróci. Już zawsze będę uzależniona od wózka.

Wróciłam pamięcią do dnia w którym obudziłam się w szpitalu. Kiedy dowiedziałam się że jestem sparaliżowana byłam zbyt załamana by usłyszeć resztę informacji. Dopiero po dłuższym czasie dotarło do mnie że może to nie koniec. Że może będę jeszcze chodzić. Ta myśl była jak iskierka która dodawała mi siły. A taraz...ta iskierka zgasła.

Wyjęłam z kieszeni kawałek szkła i przejrzałam mu się uważnie. W tej chwili wydał mi się moim przyjacielem.

Zamknęłam oczy i powoli przyjechałam nim po skórze. A potem kolejny raz i kolejny. Coraz mocniej i mocniej. Krew zaczęła spływać mi po nadgarstkach ostatecznie lądując na posadzce. Opuściłam szkło i zanurzyłam się w ciemności.

Jedna chwila Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz