X

3.7K 167 29
                                    

Igor

Wyszedłem. Od dwóch godzin szwendam się wkurwiony po mieście, nie chcąc wracać do mieszkania, w których jest tylko ona. Ja pierdole, co mi kurwa odbiło?
Ładna dziewczyna to chce ci się ruchac.
W ten sam sposób straciłem Olę. Dlaczego ja nie potrafię się kurwa opanować? Chce być czuły, romantyczny ale za chuja nie potrafię. Dobrze ze nie widziała mojej walizki z gadżetami. Jak sobie pomyślę, że mogę stracić także i ją, to mam ochotę zapaść się pod ziemię. Chłopaki mieli kurwa rację, że tak będzie. Że będę chciał ją zaliczyć. Po chuj ja ją w ogóle całowałem? Po co się przywiązywać?

Wróciłem do domu późnym wieczorem. Nie mogłem znaleźć sobie cały dzień miejsca. Poszedłem się troszkę napić.
Chyba wypiłem trochę za dużo
Otworzyłem drzwi. Wszyscy jakby na mnie czekali, wpatrując się we mnie jak na oskarżonego na sali rozpraw.
Nie widzę Lucyny. Łazienka jest otwarta. Słyszałem jak płacze i to z mojej winy. Serce mi się lamalo gdy ktoś ją krzywdzil... Teraz zrobiłem to ja. Zostawiłem ją w mieszkaniu i po prostu sobie poszedłem. Bez celu. Bez uczuc. Bez wiary w cokolwiek.
- Co ty kurwa czlowieku odjebales. Kolejna chcesz tak urządzić? - Adrian wprost rzuca mną o ścianę i przytrzymuje. Zabolaly mnie aż ramiona.
Reszta chłopaków mnie otacza, a ja stoję pod ścianą pijany i rozjebany psychicznie. Nie potrafię nawet powiedzieć słowa na swoją obronę, wiedząc że i tak w tym stanie nie złożę żadnego sensownego zdania.

Dostaje w ryj. Mocno. Z pieści. Dawid. Czuję miedziany posmak krwi i szczypanie.
Zajebiscie. Mam rozjebana wargę.
- ciebie do reszty pojebało? Mało ci, że Ola od ciebie dosłownie uciekła to teraz taki numer? Każdy ci kurwa mówił byś się ogarnął i nawet nic nie zaczynał - teraz wtrąca się Kacper - ale pan królewicz, Wielka gwiazda kurwa musi robić swoje!
- Chłopcy...
Lucy stoi w przejściu z mojej sypialni do salonu w którym trwa moja egzekucja. Jest blada i zaplakana. Widzę ból w jej oczach i zmęczenie na jej twarzy. Siniaki. Na nadgarstkach za które trzymałem. Łzy znów Cisna mi się do oczu. Chłopcy nigdy nie widzieli jak płaczę i niech tak zostanie. Przecieram zakrwawione usta.
Chce do niej kurwa podbiec. Przeprosić. Jednak w momencie mojego kroku, ziomki łapią mnie za barki i nie pozwalają się do niej zbliżyć.
- Zostawcie go - mówi cofajac się do sypialni - muszę z nim pogadać.
Wyrywam się wręcz i obijając się o meble i ścianę dochodzę do pokoju.

Siedzi na łóżku. Skulona. Łóżko jest poscielone, jak nie było nigdy. Moje ubrania, które nosiła poskladane na biurku. Proboje się ogarnąć, nie mogę. Patrzę na nią i nie potrafię powiedzieć żadnego pierdolonego słowa. Jak zawsze jestem wibitnie wygadany to teraz czuję się jak jakiś zbity pies. Jedyne na co mnie stać to ukucnięcie przy niej i patrzenie w jej smutne spojrzenie.
Przeszywa mnie chłód. Widzę jaką krzywdę jej wyrządzilem. Nie widzi we mnie już tego Igora, tego Reto. Widzi we mnie wykurwialego potwora bez jakichkolwiek pierdolonych uczuć.

Biorę jej dłoń w moje. Widzę że jest niepewna i przestraszona. Jest jak sarna w lesie, która widzi myśliwego. Instynkt każe jej uciekać, ciekawskie serce zaś zostać.
Czuje jak powoli cofa rękę. Ja tylko całuję ją w siniaki zrobione moimi dłońmi.

- Igor..
- Spokojnie - przerywam - idę spać na kanapę do salonu.
Boli mnie serce widząc te ciuchy, łóżko. Widzę, że nie chce miec ze mną już nic wspólnego. Żadnych kolejnych bolesnych ran na sercu i umyśle.
- To twój dom, ja pójdę.
- Spisz tu - mówię usiłując mój łamiący się głos doprowadzić do porządku.
Staje obok mnie i patrzy mi w moje puste białe soczewki.
- Wszystko jest okej. Nie jestem zła - łapie mnie za palce u dłoni.
- Nic nie jest okej Lucy. Nic.
Moj głos bardziej przypomina skrzeczace dziecko niż Reto , którego znam. Pierdole te soczewki. Odwracam się od niej i wyciągam je, wkładając do pojemnika. Teraz łzy mogą swobodnie wpływać.
- Igor... - mówi.
- Spokojnie, śpij tu. Oboje potrzebujemy czasu dla siebie.
Całuję ją w policzek, spijając łzę. Pozwalam jeszcze chwilę wpatrywac się jej w moje brązowe oczy. Widzi je po raz pierwszy.
Przełykajac ból, odwracam się i odchodzę. W progu rzucam jeszcze kolejne 'przepraszam'

Naprawdę cię kurwa przepraszam.

Schizy | ReTo | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz